zdj:flickr/guimenga/Lic CC
(Łk
14,25-33)
Wielkie
tłumy szły za Jezusem. On zwrócił się i rzekł do nich: Jeśli kto przychodzi do
Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr,
nadto siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a
idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować
wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie?
Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na
to, zaczęliby drwić z niego: Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał
wykończyć. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem,
nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić
czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie,
wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.
Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być
moim uczniem.
Mili
Moi…
Od
soboty goście w domu. Przybył o. Jan i o. Leszek z Polski, nasz Prowincjał i
Ekonom Prowincjalny. Mało tego, przybyli również o. Michal i o. Adam z Kanady.
Tylu gości dawno nas nie nawiedzało. Ale to nas cieszy. Dom ożył, jest gwarno i
wesoło. Klasztorna cisza na chwile została zastąpiona wspólnotowym charakterem
naszego zakonu. I chyba wyraźnie dziś zobaczyłem, że mi tego mocno brakuje…
Trwają
też rekolekcje ewangelizacyjne. Proponujemy uczestnikom, jak zwykle, spowiedź
generalną. To często piękne i przełomowe doświadczenie dla wielu z nich. Ale
oczywiście prowadzący ma dzięki temu nieco więcej pracy. Dziś policzyłem
zapisanych do mnie ludzi i okazało się, że na najbliższe dni mam zaplanowane
wysłuchanie dwudziestu spowiedzi generalnych. Oby Pan dal mi siłę do
psychicznego zmierzenia się z tymi wszystkimi bolesnymi historiami. I Jemu
chwała za to wszystko, czego dokona w sercach penitentów…
Zacząłem
niedawno czytać „Ostatnie rozmowy” - „wywiad rzekę” z papieżem Benedyktem XVI.
W pierwszych słowach opisujących zadania swojego pontyfikatu, które przewidywał
u jego początków, papież emeryt powiada, że czuł się wezwany do dbałości o
wiarę i rozum. Szczerze powiedziawszy, właśnie za to jestem mu najbardziej
wdzięczny. Ale te jego słowa mocno korespondują z dzisiejszym Słowem. Potrzeba
bowiem wielkiej wiary, aby postawić Boga na pierwszym miejscu w swoim życiu.
Ponad relacjami rodzinnymi, przyjaźniami, czy więzami krwi. Ale przecież z
definicji tylko takie miejsce Mu przysługuje, tylko na pierwsze Bóg, jako Bóg
zasługuje. Aby móc Go jednak świadomie wybrać i intronizować w swoim życiu,
potrzeba nieustannego namysłu nad życiem z Nim. Niczym budowniczy wieży, czy
król udający się na bitwę, czynią z planowanych aktywności przedmiot wytężonego
namysłu, tak dla każdego chrześcijanina jego życie z Bogiem winno być
ustawicznym tematem do rozmyślań… Dziś uświadomiłem sobie z mocą, że to w żadnym
wypadku nie jest nudne… Wręcz przeciwnie. Nie znam nic bardziej fascynującego…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz