zdj:flickr/Evelina Ander/Lic CC
(J 14,1-6)
Jezus powiedział do swoich
uczniów: Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie
wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam
powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam
miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam,
gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę. Odezwał się do Niego Tomasz:
Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę? Odpowiedział mu
Jezus: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej
jak tylko przeze Mnie.
Mili Moi…
Oj brakuje polskiego
klimatu w te świąteczne dni… Wizyty na cmentarzach, po których hula wiaterek i właściwie
brak śladów ludzkiej obecności. Czasem poszczególne groby przypominają, że czas
szczególny. Są to najczęściej groby Polaków, albo imigrantów z Ameryki
Południowej. Częściej spotka się przy grobie hallowynową dynię, symbol "niewiadomoczego", niż światło, symbol nadziei i wiecznego życia. Ale mimo
wszystko staramy się przeżyć te piękne dni „po polsku”. W najbliższą sobotę i
niedziele udamy się z procesją na dwa różne cmentarze, rozpoczęliśmy nabożeństwa
„wypominkowe”, praktykujemy nowennę dziewięciu Mszy ofiarowywanych za
polecanych zmarłych. Piękny czas mierzenia się z tajemnicą, która nikogo z nas
nie omija…
A dziś nawiedziłem moją „doktor
od snu”. Przebadała „chipa” z maszyny – wszystko działa perfect. Pouśmiechaliśmy
się nad moim stanem ogólnym, który jest znacznie lepszy. Pożaliłem się, że nie mogę
wstać o czwartej rano, bo rzeczywiście mam z tym problem. Za to wieczorem mogę
siedzieć znacznie dłużej, niż dotąd. Ale wcale mi się ten nowy stan nie podoba… :) Niestety chyba już tak pozostanie… :) Najważniejsze, że generalnie czuję się
znacznie lepiej… Ktoś powiedział mi na początku, że maska do spania stanie się
z czasem moim ulubionym gadżetem… I tak właśnie jest… :)
A nad Słowem dziś… Jezus
drogą… Pomyślałem, że ciągle na nowo musze się przejmować tą prawdą, że ciągle
na nowo musze pilnować tej drogi, że muszę korygować kurs. Co więcej, czuję że
potrzeba w tym solidnego zaangażowania. Jezus nie może być po prostu „sposobem
na życie”. Jedni idą do fabryki, inni do biura, a ja do kościoła. Bóg to nie „zajęcie,
które pozwala mi żyć od pierwszego do pierwszego”. Bez rzeczywistego i
prawdziwego zaangażowania łatwo zgubić najważniejszą drogę. A pod wieczór życia
można się trochę zdziwić… Świętym bowiem nie zostaje się przypadkowo. Ale „przypadkiem”
można przegrać życie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz