zdj:flickr/Angie Muldowney/Lic CC
(Łk 13,10-17)
Jezus nauczał w szabat w
jednej z synagog. A była tam kobieta, która od osiemnastu lat miała ducha
niemocy: była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Gdy Jezus
ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy.
Włożył na nią ręce, a natychmiast wyprostowała się i chwaliła Boga. Lecz
przełożony synagogi, oburzony tym, że Jezus w szabat uzdrowił, rzekł do ludu:
Jest sześć dni, w których należy pracować. W te więc przychodźcie i leczcie
się, a nie w dzień szabatu! Pan mu odpowiedział: Obłudnicy, czyż każdy z was
nie odwiązuje w szabat wołu lub osła od żłobu i nie prowadzi, by go napoić? A
tej córki Abrahama, którą szatan osiemnaście lat trzymał na uwięzi, nie
należało uwolnić od tych więzów w dzień szabatu? Na te słowa wstyd ogarnął
wszystkich Jego przeciwników, a lud cały cieszył się ze wszystkich wspaniałych
czynów, dokonywanych przez Niego.
Mili Moi…
Wczoraj wróciłem z
weekendowych rekolekcji, które prowadziłem w Veronie, NJ. Były one adresowane
do kobiet, których czternaście wzięło w nich udział. Przyglądaliśmy się Maryi,
a w Jej kontekście – tajemnicom kobiecości. Muszę przyznać, że za każdym razem,
kiedy prowadzę rekolekcje, dostaje konkretny, duchowy sygnał, że właśnie tym
powinienem się zajmować. Nie mówię oczywiście o kwestiach zewnętrznych.
Najgłębiej w sercu czuję, że to jest właśnie moje „powołanie w powołaniu”.
Niestety również z każdym dniem bardziej przekonuję się, że podjęcie tego
powołania jest absolutnie niemożliwe w perspektywie pełnienia urzędu
proboszcza. Coraz częściej dociera do mnie, że zbliżają się jakieś kolejne,
ważne wybory w moim życiu, które przecież nie stoi w miejscu…
Doświadczenie podwójnie piękne.
Bo oprócz radości z głoszenia, miałem również okazję spotkać grono kobiet,
którym chce się szukać Pana Boga w codzienności i są skłonne włożyć w to
całkiem sporo wysiłku. Niektóre z nich jechały sześć godzin, żeby być na tych
rekolekcjach. To bardzo ciekawe, że dominowały osoby z daleka. Te z bliska nie
znalazły czasu… Może w odległych stanach on płynie nieco inaczej. Tak, czy
owak, piękne grono. Dobre rozmowy, dobre spowiedzi, nocna adoracja, a nade
wszystko maryjny klimat domu i wspólnoty zjednoczonej wokół Jezusa.
A w Słowie dziś widzę
Jezusa prawdziwego człowieka… Całe piękno człowieczeństwa z jego wrażliwością,
łagodnością, czy wręcz czułością dziś w Nim objawione. Kobieta pochylona,
wpatrzona w ziemię… A On przywraca jej perspektywę nieba! Ale nie odsyłając jej
w duchowe rejony… On nie mówi – módl się do Boga i cierp w pokoju. On kładzie
na nią ręce i przywraca zdrowie jej ciału. Bo człowiek to nie tylko duch. To
również ciało. A On przyszedł zbawić CAŁEGO człowieka… Przyszedł go wyprostować…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz