piątek, 22 września 2017

odpowiedzialność = służba...

zdj:flickr/Dennis Skley/Lic CC
(Łk 8, 1-3)
Jezus wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie Bożym. A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które zostały uwolnione od złych duchów i od chorób, Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów; Joanna, żona Chuzy, rządcy Heroda; Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały, udzielając ze swego mienia.

Mili Moi…
Jesteśmy niemalże w przededniu naszego odpustu parafialnego. Rozpoczęliśmy już corocznym zwyczajem Nabożeństwo Czterdziestogodzinne. Z założenia winno polegać na czterdziestogodzinnej adoracji Najświętszego Sakramentu i choć nie udaje nam się osiągnąć pełnych czterdziestu godzin, to jesteśmy blisko.

Oczywiście trwają tez przygotowania bardziej materialne, niż duchowe. Gotowanie wszelakich potraw, które nasycą przybyłych gości sprawia, że nasza kuchnia pod kościołem tętni życiem. Oczywiście nie brakuje trudności. One są wpisane w każde dobre dzieło. Dziś na przykład odmówił posłuszeństwa bojler kuchenny. Awaria poważna, ale dzięki cudownym przyjaciołom w kilka godzin został zamontowany nowy bojler, co pozwoli jutro funkcjonować kuchni bez kłopotu. Jak dobrze, że Pan Bóg stawia wokół nas oddanych ludzi.

To jest też jakiś mocny temat dzisiejszej Ewangelii – odpowiedzialność za dzieło budowania Królestwa Niebieskiego na ziemi. Chylę czoła przed tymi wszystkimi, którzy zamiast postawy roszczeniowej, reprezentują zrozumienie dla prawdy, że dzieło Kościoła to nasza wspólna sprawa. Podziwiam szczerze ludzi, którzy są gotowi pomóc o każdej porze w sprawach, które nie mogą czekać. Ogromnie to doceniam. Musze przyznać, że dla mnie to jest również całkowicie oczywiste – zanim zostałem zakonnikiem, byłem również gotów na każde słowo moich duszpasterzy. W czymkolwiek mogłem pomoc, robiłem to z przyjemnością, bo wiedziałem, że nie pomagam li tylko personalnie temu, czy innemu księdzu, ale troszczę się o moje miejsce na ziemi, o moją parafię, w której Bóg mnie postawił, aby mnie zbawić. Czułem zawsze, że to jest również moja sprawa – jak tam w tym kościele wygląda, jak się sprawuje liturgię, co i jak się śpiewa…  Jest tak wiele możliwości zaangażowania. I nagle okazuje się, że nie jestem tylko biorcą, ale również i dawcą. Nagle okazuje się, że można wyjść z anonimowości i stać się potrzebnym – bo to głęboka prawda – każdy jest potrzebny do budowania Królestwa – i każdy może się do tego przyczynić…

W naszej parafii postanowiliśmy ostatnio z okazji stulecia objawień fatimskich zrobić prezent Matce Bożej i założyć Różę Różańcową złożona z rodziców, którzy podejmą tę modlitwę w intencji swoich dzieci. W nieco ponad tydzień zgłosiło się dwadzieścia osiem osób. Może więc powstaną dwie Róże… Można… Trzeba tylko troszkę chcieć… I uczynić jeden mały krok… Zapraszam nieustannie tych, którzy jeszcze chcieliby się dołączyć… Mały krok… Trzy minuty modlitwy dziennie…

A ja mam za sobą pierwszą noc przespaną w masce na twarzy. Maszyna, którą wczoraj otrzymałem ma pomóc mi oddychać, kiedy mój organizm o tym w nocy zapomina. Ciekawe uczucie… Uznałem to za rzecz najzwyklejsza na świecie i spałem właściwie tak samo jak dotąd. Bez dodatkowych trudności. Efekty? No chyba trzeba na nie nieco poczekać…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz