środa, 6 września 2017

ręce ubogiego...

zdj:flickr/Adam Cohn/Lic CC
(Łk 4,31-37)
Jezus udał się do Kafarnaum, miasta w Galilei, i tam nauczał w szabat. Zdumiewali się Jego nauką, gdyż słowo Jego było pełne mocy. A był w synagodze człowiek, który miał w sobie ducha nieczystego. Zaczął on krzyczeć wniebogłosy; Och, czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić? Wiem, kto jesteś: Święty Boży. Lecz Jezus rozkazał mu surowo: Milcz i wyjdź z niego! Wtedy zły duch rzucił go na środek i wyszedł z niego nie wyrządzając mu żadnej szkody. Wprawiło to wszystkich w zdumienie i mówili między sobą: Cóż to za słowo? Z władzą i mocą rozkazuje nawet duchom nieczystym, i wychodzą. I wieść o Nim rozchodziła się wszędzie po okolicy.


Mili Moi…
Dziś 1092 dzień mojej pracy na amerykańskiej ziemi… Dokładnie trzy lata temu, 5 września, stanąłem na parkingu pod kościołem w Bridgeport, w mojej nowej ziemi obiecanej. Ile się przez ten czas wydarzyło? Czego się nauczyłem? A co jeszcze przede mną? I jak długo mój Jezus zechce mnie jeszcze w tym miejscu? Wszystkie te pytania kłębią mi się dzisiaj w głowie. Odpowiedzi szukam…

A wczoraj u nas piękne spotkanie wieczorne z Witkiem Wilkiem… Celebrowaliśmy Eucharystie, a potem długa modlitwa o uzdrowienie… Ludzi oczywiście garstka, ale to mnie już nie dziwi i nawet nie złości… Tak już widać jest, żartujemy, że u nas wszyscy zdrowi i nikt niczego nie potrzebuje… Ale wierzę, że ci, którzy przybyli, skorzystali. Co więcej, wczoraj, jak nigdy dotąd odczułem, że trzeba to robić, bo właśnie to jest moim zadaniem – stwarzać możliwości. I o to zapyta mnie Jezus w przyszłości… O co będzie pytał tych, którzy nie korzystają? Nie wiem i nie „gdybam”… Przyzywam Jego miłosierdzia…

A dziś miałem okazję uczcić świętą Matkę Teresę z Kalkuty w gronie jej córek. Zostałem zaproszony przez siostry do wspólnej celebracji – najpierw Eucharystia, a potem skromna biesiada. Wszystko było bardzo biedne, po ludzku ułomne – rozstrojone gitary, na których grano bardzo nieumiejętnie, garstka ludzi, przewodniczący liturgii, który miał „bolesny” akcent… A jednak trudno mi sobie przypomnieć piękniejszą liturgię, w której uczestniczyłem w tym kraju. Wszystko dlatego, że ubóstwo jest piękne… I ubogie siostry, które nie przestają się uśmiechać i są wdzięczne za wszystko, stanowią dla mnie tego najlepszy dowód. Zawiozłem im zresztą dziś okrągłą sumkę dla ubogich zebraną w miniony weekend przez uczestników rekolekcji w West Hartford. W ten sposób nasze nawracanie nakarmi również realnie potrzebujących.

A Słowo mi dziś bardzo mocno przypomina o konieczności budowania zażyłej więzi z Jezusem. I to nie jest banał. To rzecz najwyższej wagi. Patrząc na tę scenę stwierdziłem ze smutkiem, że demon dużo lepiej wie kim jest Jezus, niż ja. A to przecież ja Go wybrałem na mojego osobistego PANA I ZBAWICIELA. Moje poznawanie, moje budowanie relacji z Nim, moje pogłębianie miłości musi stać na pierwszym miejscu. Tylko to bowiem gwarantuje udział w „Słowie z mocą”. A takie Słowo jest nieustannie moim najgłębszym pragnieniem. Modle się, żeby demony drżały na dźwięk mojego głosu. Niemożliwe? Ależ oczywiście, że możliwe… W Jezusie wszystko jest możliwe… Z Nim… Tylko z Nim… Dlatego ku Niemu wyciągam moje ręce… W moim ubóstwie ducha…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz