zdj:flickr/Kelsey/Lic CC
(Mt
13,31-35)
Jezus
opowiedział tłumom tę przypowieść: Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka
gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli. Jest ono najmniejsze ze
wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, jest większe od innych jarzyn i staje się
drzewem, tak że ptaki przylatują z powietrza i gnieżdżą się na jego gałęziach.
Powiedział im inną przypowieść: Królestwo niebieskie podobne jest do zaczynu,
który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż się wszystko
zakwasiło. To wszystko mówił Jezus tłumom w przypowieściach, a bez przypowieści
nic im nie mówił. Tak miało się spełnić słowo Proroka: Otworzę usta w
przypowieściach, wypowiem rzeczy ukryte od założenia świata.
Mili
Moi…
Bardzo
przepraszam, że tak bardzo zaniedbałem moją blogową parafię. Tak wiele rzeczy
się dzieje, a ja coraz mniej ogarniam. Przede wszystkim lipiec to czas
gości. Przybył ksiądz Marcin z Łodzi, siostra Paulina z Columbus, OH, a przez
chwile był z nami również o. Paweł, redemptorysta z Polski. A jak goście, to
podróże małe i duże. Zwiedzaliśmy, a właściwie oni zwiedzali, a ja sprawdzałem,
czy wszystko jest na swoim miejscu. Cieszę się, że mogę pokazać kilka miejsc
tym, którzy ich jeszcze nie widzieli. Ale muszę tez przyznać, że kosztuje mnie
to bardzo dużo. Być może to kwestia starzenia się… Z każdym rokiem będzie
gorzej. Ale trochę mniej anegdotycznie mówiąc czuje się dość słabo. Wyniki w
normie. W przyszłym tygodniu wizyta u pani doktor od… snu. Podejrzewają, że tam
pies pogrzebany. Jestem nieustannie zmęczony i stale gotów spać, nie mam siły i
ochoty na wiele rzeczy, które wcześniej mnie cieszyły. Oczywiście mój doktor
dał mi też „tabletkę szczęścia”, taką słabiutką, nieuzależniającą, poprawiającą
nastrój. Mam wrażenie, że tu dają ją niemal każdemu. Oczywiście jeszcze nie
biorę, bo jakoś trudno mi uwierzyć w „ukrytą depresję”. Ale kto wie… Tymczasem
godziny w samochodzie i stąd tez moja znacznie mniejsza obecność w sieci.
A
dziś w Słowie patrząc na dwie bardzo mizerne rzeczywistości – ziarnko gorczycy
i zaczyn, myślę sobie o tym, jak wielką rzeczą jest dać się użyć Panu Bogu.
Patrzę na siebie w dokładnie tym samym kluczu, ziarno gorczycy mogłoby mi
patronować – nic nie znaczący człeczyna z małej mieściny, bez żadnych „pleców”,
bez ludzkich umocowań, bez pieniędzy – w ogóle jedno wielkie „bez”, został
wybrany przez Pana, żeby budować Jego Królestwo tu na ziemi. Co więcej zostałem
wyposażony w taką moc, o jakiej nigdy mi się nie śniło. Ostatnio pewien
człowiek, którego namaszczałem, a który doznał znaczącej poprawy stanu zdrowia
po przyjęciu tego sakramentu, powiedział mi – nawet sobie ojciec nie zdaje
sprawy, jaką moc ojciec nosi w rękach… I tak pewnie jest. Nie do końca zdaję
sobie sprawę. Ale dociera do mnie, że człowiek, który pozwala Bogu działać
przez siebie, zaczyna mieć potężny wpływ na otaczający go świat. Nie dlatego,
że jest taki „fajny”, ale dlatego, że Bóg jest niezwykły i daje moc temu, co
jest maleńkim, nic nie znaczącym ziarenkiem, czy grudką suchego ciasta…
Ufam,
że skoro w tę moc mnie wyposaża, to przyśle również tych, którzy będą chcieli z
niej skorzystać. Przyśle też tych, którzy uwierzą w to, co mniej lub bardziej
udolnie staram się w jego imię głosić… I niech to się dzieje codziennie…
Uwielbiam Boga za łaskę uczestnictwa w budzeniu świata i Jemu ofiarowuję
zarówno wdzięczność, jak i wściekłość przebudzonych (bo i ta nie jeden raz na
mnie spada). W Jego ręku zmiana – choćby nie wiem jak powolna, to nieunikniona…
Wierzę, że Jego miłość ostatecznie zbudzi najpierw śpiącą część Kościoła, a
potem cały świat…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz