poniedziałek, 17 lipca 2017

mjsjonarze przechodzący obok...

zdj:flickr/Wonder Wanderer/Lic CC
(Mt 13,1-23)
Tego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał niektóre [ziarna] padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. Kto ma uszy, niechaj słucha! Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich? On im odpowiedział: Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma. Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją. Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza: Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił. Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli. Wy zatem posłuchajcie przypowieści o siewcy! Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze. Posiane na miejsce skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje. Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny.


Mili Moi…
U nas wciąż niedziela, dochodzi 23.00. Noc głęboka… Zwykle o tej porze śpię. I dziś właściwie też już spałem… Ale dokładnie godzinę temu zadzwonił dzwonek do drzwi… Jakoś wyjątkowo nie odwiesiłem słuchawki, co zwykle czynie, bo dzielnica taka, że czasem nocne, nieuzasadnione alarmy wywoływały mnie już z łóżka… A zatem zadzwonił dzwonek… Pierwszy zlekceważyłem, wybudzony ze snu i zły na siebie, że nie odłożyłem słuchawki. Ale drugi, natarczywy, skłonił mnie do podniesienia tejże… Na moje „halo” usłyszałem, że pod drzwiami stoją misjonarze, którzy właśnie zostali posłani na misje i nie mają gdzie spać… Nosz kurka… Co za misjonarze? (choć w sercu wiedziałem już dokładnie kto to).

Zagotowałem się trochę (a każdy, kto wybił mnie kiedyś ze snu, wie, że to jest efekt uboczny tego faktu). Zszedłem na dół i zobaczyłem cztery osoby. Dwóch młodych chłopców i dwie młode dziewczęta. Kolorowe towarzystwo, z plecaczkami małymi na plecach, uśmiechnięci i przyjaźni… No i właśnie posłani na misje, aby głosić Królestwo Boże, i może znam jakieś miejsce, schronienie, gdzie mogliby się przespać… Wściekłość ze mnie jeszcze nie zeszła, poza tym doświadczyłem dużego buntu wewnętrznego – za dużo dzieci oczekujecie, łazicie po nocy i szukacie wariata… Powiedziałem im więc, że niestety – nigdy się z podobna sytuacją nie spotkałem, nie znam żadnego schronienia i mogę ich co najwyżej pobłogosławić… Przyjęli to skwapliwie, podziękowali i poszli…

A ja… Zamykając drzwi wiedziałem dokładnie, że popełniłem błąd… Położyłem się do łóżka i zacząłem przepraszać Jezusa, że nie rozpoznałem Jego uczniów. A właściwie rozpoznałem, ale ich nie przyjąłem… Stanęły mi natychmiast przed oczami wszystkie fragmenty biblijne dotyczące nieprzyjęcia proroków, widziałem już oczami duszy, jak ta młodzież otrzepuje proch ze swoich nóg pod furtką naszego klasztoru… Pomyślałem o dzisiejszym Słowie… Przecież to, co zrobiłem jest jawnym zaprzeczeniem słuchania i wypełniania… Zadziałałem po swojemu… I już wiedziałem, że nie zasnę… Ale co robić???

Odmówiłem Koronkę do Bożego Miłosierdzia, naciągnąłem portki i… wsiadłem w samochód. Mówię – Panie Jezu, jeśli chcesz, żebym ich znalazł, to mnie poprowadź… Na logikę? Powinni pewnie pójść do następnej parafii. Pojechałem tam i rzeczywiście – stali pod drzwiami z dokładnie takim samym sukcesem jak u mnie… Kazałem im wsiadać… Ten wyraz zaskoczenia w ich oczach… Bo father, my jesteśmy misjonarzami i była taka duża konwiwencja w Waszyngtonie i nas wysłali… I wysiedliśmy z pociągu, i przyszliśmy do najbliższej parafi, i...

Wyobraźcie sobie – mówię do nich – że ta parafia, spod której Was zabieram, ma wspólnoty neokatechumenalne… A skąd ojciec wie, że my z neokatechumenatu? No nie tak znowu trudno was rozpoznać… A jak ojciec nas znalazł? To musiał chyba być Duch Święty… Mam nadzieję – odpowiedziałem… I tym sposobem czworo misjonarzy zamieszkało dziś w polskiej szkole. Warunki trochę polowe, ale szczęśliwi, bo mają kaplicę. Właśnie zaniosłem im coś do jedzenia i mam szczerą nadzieję, że teraz zasnę spokojnie.

Czemu nie do domu? Bo dom zajęty przez gości i wolnych łóżek brak… Ale powiem Wam szczerze… Wyczuwam w tych dzieciakach tyle pokoju i łagodności, że nie wahałbym się wpuścić ich pod swój dach… Nazwali mnie swoim aniołem stróżem… Mam nadzieję, że ich aniołowie poprowadzą ich bezpiecznie do celów wyznaczonych przez Jezusa…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz