czwartek, 13 lipca 2017

klucz do wolności...

zdj:flickr/glenn Comvalius/Lic CC
(Mt 10,7-15)
Jezus powiedział do swoich apostołów: Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski! Wart jest bowiem robotnik swej strawy. A gdy przyjdziecie do jakiegoś miasta albo wsi, wywiedzcie się, kto tam jest godny, i u niego zatrzymajcie się, dopóki nie wyjdziecie. Wchodząc do domu, przywitajcie go pozdrowieniem. Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego pokój wasz; jeśli zaś nie zasługuje, niech pokój wasz powróci do was! Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych! Zaprawdę, powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu.

Mili Moi…
No i niemal połowa lipca… Ląduje powoli z trzecim rozdziałem mojej pracy… Mam nadzieję, że za kilka dni będę mógł go wysłać do promotora… Nie idzie to wprawdzie tak szybko, jak bym chciał, ale to właściwie norma… Powtarzam się, więc zamiast marudzić, pewnie należy siadać do pracy…

Dziś chcę się z Wami podzielić kolejnym zaskoczeniem, które mi zgotował Pan… W niedzielny wieczór pojechałem namaścić chorą kobietę, która w domu opieki właściwie oczekiwała na śmierć… Na pytanie czy chce się wyspowiadać, odpowiedziała, że nie, ponieważ jest bardzo rozczarowana Bogiem i nie zależy jej, może ją nawet zesłać do piekła… Według sprawdzonych źródeł pani ta nie spowiadała się około 50 lat… Próbowałem z nią rozmawiać, ale momentami traciła świadomość… Na pytanie czy chce, żebym ją namaścił, odpowiedziała, że tak, przecież to moja praca… Namaściłem więc, powierzając ją miłosierdziu Bożemu z nadzieją, że słowa „Lord have mercy" (Panie, zmiłuj się nad nami), które wypowiadała spieczonymi wargami płyną jednak z głębi serca… Potem się jeszcze nad nią modliłem dość długo i uwielbiałem Jezusa w jej życiu, błogosławiłem ją w Jego imię…

Wczoraj przyszła kobieta, która mnie do niej zaprowadziła… I mówi – ojcze, R dziś miała urodziny, przyszli goście, a ona wszystkim opowiadała o tym mnichu, który u niej był i którego się trochę przestraszyła… Ale… Wcześniej była przekonana, że umiera, ale wokół było wiele demonów, które widziała i które jej nie pozwalały umrzeć… Dziś ich nie ma… A rozległe rany na nogach, które nie mogły się zagoić przez rok, niemal całkowicie zniknęły w dwa dni… Ta kobieta chce żyć…

Bóg jest dobry i kocha swoje dzieci… Wszystkie… I zrobi wszystko, żeby je uratować, nawet kiedy one same zmierzają do samodestrukcji… Ilu można by uratować, gdyby kapłanów Kościoła wzywano wcześniej? Ilu mogłoby przejść do wieczności z pokojem w sercu, gdyby rodzina nie obawiała się, że dziadek wystraszy się księdza? Wczoraj w domu opieki, w którym przebywa ta kobieta częstym słowem było słowo „miracle” (cud). I to prawda… Bóg jest cudotwórcą, jeśli tylko pozwolimy Mu działać…

A dziś rano, podczas mojego codziennego obchodu z Różańcem, podczas którego zwykle nie spotykam żywego ducha, podszedł do mnie niewielki, czarnoskóry, młody człowiek z pytaniem kim jestem? Kiedy dowiedział się, że katolickim księdzem, spytał, czy mogę się nad nim pomodlić? Jesteś katolikiem? – mówię. Nie, ale chrześcijaninem, czy to przeszkadza? Absolutnie… Prośmy razem Jezusa o Jego łaskę… Modliliśmy się razem na tej cichej i pustej ulicy, po czym Moris podziękował i stwierdził – nawet nie wiesz jak tego potrzebowałem. Każdy z nas poszedł w swoją stronę… Cuda codzienności dzieją się, jeśli tylko pozwalamy Bogu, żeby działał…

To jakoś szczególnie uderza mnie, kiedy czytam to dzisiejsze posłanie… Bóg chce zawsze czynić cuda poprzez swoich uczniów. Uśmiechałem się dziś rano czytając jeden z komentarzy, w którym zacna dusza kapłańska, próbowała wybrnąć z poczucia bezradności wobec tego, że tych cudów nie widzi. Ksiądz ów dowodził, że znacznie większym cudem jest pomóc zrozumieć ludziom sens ich cierpienia… Być może to też jakiś cud... Ale dzisiejsze zachęty ewangeliczne są inne... O innych cudach mowa... Szczęśliwie widzę ich bardzo, bardzo dużo… Dlatego powtarzam Mu każdego dnia na nowo – jeśli chcesz mnie używać, nie wahaj się… Jestem gotów…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz