zdj:flickr/glenn Comvalius/Lic CC
(Mt 10,7-15)
Jezus powiedział do swoich
apostołów: Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie.
Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych,
wypędzajcie złe duchy! Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! Nie zdobywajcie
złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie na drogę torby ani
dwóch sukien, ani sandałów, ani laski! Wart jest bowiem robotnik swej strawy. A
gdy przyjdziecie do jakiegoś miasta albo wsi, wywiedzcie się, kto tam jest
godny, i u niego zatrzymajcie się, dopóki nie wyjdziecie. Wchodząc do domu,
przywitajcie go pozdrowieniem. Jeśli dom na to zasługuje, niech zstąpi na niego
pokój wasz; jeśli zaś nie zasługuje, niech pokój wasz powróci do was! Gdyby was
gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z
takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych! Zaprawdę, powiadam
wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu.
Mili Moi…
No i niemal połowa lipca…
Ląduje powoli z trzecim rozdziałem mojej pracy… Mam nadzieję, że za kilka dni
będę mógł go wysłać do promotora… Nie idzie to wprawdzie tak szybko, jak bym
chciał, ale to właściwie norma… Powtarzam się, więc zamiast marudzić, pewnie
należy siadać do pracy…
Dziś chcę się z Wami
podzielić kolejnym zaskoczeniem, które mi zgotował Pan… W niedzielny wieczór
pojechałem namaścić chorą kobietę, która w domu opieki właściwie oczekiwała na
śmierć… Na pytanie czy chce się wyspowiadać, odpowiedziała, że nie, ponieważ
jest bardzo rozczarowana Bogiem i nie zależy jej, może ją nawet zesłać do
piekła… Według sprawdzonych źródeł pani ta nie spowiadała się około 50 lat…
Próbowałem z nią rozmawiać, ale momentami traciła świadomość… Na pytanie czy
chce, żebym ją namaścił, odpowiedziała, że tak, przecież to moja praca…
Namaściłem więc, powierzając ją miłosierdziu Bożemu z nadzieją, że słowa „Lord have
mercy" (Panie, zmiłuj się nad nami), które wypowiadała spieczonymi wargami płyną jednak z głębi serca… Potem
się jeszcze nad nią modliłem dość długo i uwielbiałem Jezusa w jej życiu,
błogosławiłem ją w Jego imię…
Wczoraj przyszła kobieta,
która mnie do niej zaprowadziła… I mówi – ojcze, R dziś miała urodziny,
przyszli goście, a ona wszystkim opowiadała o tym mnichu, który u niej był i którego
się trochę przestraszyła… Ale… Wcześniej była przekonana, że umiera, ale wokół
było wiele demonów, które widziała i które jej nie pozwalały umrzeć… Dziś ich
nie ma… A rozległe rany na nogach, które nie mogły się zagoić przez rok, niemal
całkowicie zniknęły w dwa dni… Ta kobieta chce żyć…
Bóg jest dobry i kocha
swoje dzieci… Wszystkie… I zrobi wszystko, żeby je uratować, nawet kiedy one
same zmierzają do samodestrukcji… Ilu można by uratować, gdyby kapłanów
Kościoła wzywano wcześniej? Ilu mogłoby przejść do wieczności z pokojem w
sercu, gdyby rodzina nie obawiała się, że dziadek wystraszy się księdza?
Wczoraj w domu opieki, w którym przebywa ta kobieta częstym słowem było słowo „miracle”
(cud). I to prawda… Bóg jest cudotwórcą, jeśli tylko pozwolimy Mu działać…
A dziś rano, podczas
mojego codziennego obchodu z Różańcem, podczas którego zwykle nie spotykam
żywego ducha, podszedł do mnie niewielki, czarnoskóry, młody człowiek z pytaniem kim
jestem? Kiedy dowiedział się, że katolickim księdzem, spytał, czy mogę się nad
nim pomodlić? Jesteś katolikiem? – mówię. Nie, ale chrześcijaninem, czy to
przeszkadza? Absolutnie… Prośmy razem Jezusa o Jego łaskę… Modliliśmy się razem
na tej cichej i pustej ulicy, po czym Moris podziękował i stwierdził – nawet nie
wiesz jak tego potrzebowałem. Każdy z nas poszedł w swoją stronę… Cuda
codzienności dzieją się, jeśli tylko pozwalamy Bogu, żeby działał…
To jakoś szczególnie
uderza mnie, kiedy czytam to dzisiejsze posłanie… Bóg chce zawsze czynić cuda
poprzez swoich uczniów. Uśmiechałem się dziś rano czytając jeden z komentarzy,
w którym zacna dusza kapłańska, próbowała wybrnąć z poczucia bezradności wobec
tego, że tych cudów nie widzi. Ksiądz ów dowodził, że znacznie większym cudem
jest pomóc zrozumieć ludziom sens ich cierpienia… Być może to też jakiś cud... Ale dzisiejsze zachęty ewangeliczne są inne... O innych cudach mowa... Szczęśliwie widzę ich bardzo, bardzo dużo… Dlatego powtarzam Mu każdego dnia
na nowo – jeśli chcesz mnie używać, nie wahaj się… Jestem gotów…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz