zdj:flickr/JahannesKonrad.de/Lic CC
(J 21,20-25)
Gdy Jezus zmartwychwstały ukazał się uczniom nad jeziorem Genezaret, Piotr
obróciwszy się zobaczył idącego za sobą ucznia, którego miłował Jezus, a który
to w czasie uczty spoczywał na Jego piersi i powiedział: Panie, kto jest ten,
który Cię zdradzi? Gdy więc go Piotr ujrzał, rzekł do Jezusa: Panie, a co z tym
będzie? Odpowiedział mu Jezus: Jeżeli chcę, aby pozostał, aż przyjdę, co tobie
do tego? Ty pójdź za Mną. Rozeszła się wśród braci wieść, że uczeń ów nie
umrze. Ale Jezus nie powiedział mu, że nie umrze, lecz: Jeśli Ja chcę, aby
pozostał aż przyjdę, co tobie do tego? Ten właśnie uczeń daje świadectwo o tych
sprawach i on je opisał. A wiemy, że świadectwo jego jest prawdziwe. Jest
ponadto wiele innych rzeczy, których Jezus dokonał, a które, gdyby je szczegółowo
opisać, to sądzę, że cały świat nie pomieściłby ksiąg, które by trzeba napisać.
Mili Moi…
Muszę podzielić się z Wami
wczorajszym doświadczeniem radości… Otóż przed wyjazdem z Warszawy miałem zaplanowane
jeszcze jedno spotkanie z pewną Bożą duszą, która nie tak dawno uczestniczyła w
jednych z prowadzonych przeze mnie w USA rekolekcji ewangelizacyjnych. Przewidywałem,
że będzie to zwykłe spotkanie, radosne w swojej towarzyskiej formie, krótkie, połączone
ze zjedzeniem dobrej rybki… i w drogę…
Tymczasem zaczęło się od
opowieści… Wie ojciec, te rekolekcje, ta ostatnia Msza… Miałam tak wiele
oczekiwań… Moje życie było mocno poplątane. Tak bardzo chciałam, żeby Pan Bóg
mnie dotknął… I nic. Wyszłam rozczarowana. Żadnego poruszenia. Po kilku
tygodniach wróciłam do Polski. I nagle… Przyszedł Pan – z miłością. Nie tylko
swoją, ale również miłością do i od drugiego człowieka. I to właśnie On stał
się jej fundamentem. I to właśnie na Nim ta nasza miłość się oparła…
Po kilku minutach miałem
okazje również poznać tę „miłość”, która czekała na swoją kolej w samochodzie
zaparkowanym kilka ulic dalej. Jestem zachwycony… Bo pomijając czułość osób
zakochanych, widziałem w oczach tych dwojga żar, ten niezwykły entuzjazm ludzi
przebudzonych w wierze, tych, którzy właśnie odkryli, że Bóg jest prawdziwy i
że On żyje… Z jaką fascynacja potrafili mówić o tym, czego On dokonał w nich! Z
jak ogromną tęsknotą wyrażać pragnienia, żeby było Go więcej i więcej…
Kiedy siedzieli przede
mną, niczym dzieci spragnione tego, co święty Paweł nazywa „niesfałszowanym
mlekiem”, kiedy stawiali pytania – dziecinne, to znaczy mądre, proste, pełne
zaufania, kiedy słuchali z taką uwagą, którą z rzadka tylko udaje się wzbudzić
w ludziach, to moje serce szybowało gdzieś w okolicach serca Najwyższego
głosząc hymn uwielbienia… Bóg jest dobry! On dokonuje takich przemian, o
których człowiekowi by się nawet nie śniło. A ja mogę w tym uczestniczyć…
Być może i oni mieli nieco
radości z tego spotkania. Ale ja zaczerpnąłem potężny, świeży oddech Bożej
miłości. Dziś dużo łatwiej usłyszeć mi słowa z dzisiejszej Ewangelii – co tobie do tego, ty pójdź za
mną… Mam takie wrażenie, jakby Pan Jezus mówiąc te słowa do mnie, mrugał
znacząco okiem, zapewniając mnie, że przecież On dobrze wie, kiedy należy mi
pokazać owoce mojej pracy i zobaczę je w najbardziej odpowiednim momencie.
Widać wczoraj taka chwila była… Mogłem zobaczyć owoc działania Boga z taką
wyrazistością, że większej nie potrzeba…
A jeśli jesteście blisko,
to zapraszam do kościoła Chrystusa Króla w Gdańsku. O 20.00 zaczynamy czuwanie,
podczas którego wygłoszę katechezę – „Duch Święty, ja i wojna”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz