Przedwczoraj wróciłem do Polski… Te rekolekcje dla sióstr były wyjątkowe
pod wieloma względami. Przede wszystkim to dość niezwykła wspólnota – rzadko przeżywają
rekolekcje wspólnie siostry, które razem mieszkają i pracują (poza siostrami
klauzurowymi). Zwykle są różne terminy i zjeżdżają się na zaplanowane w nich
rekolekcje siostry z różnych domów. Tam, w USA, mogłem obserwować wspólnotę,
która żyje ze sobą na co dzień. I było trochę tak, jak w dobrej rodzinie. Kiedy
wchodzę do domu, w którym ludzie się naprawdę kochają, wyczuwam to dzięki
bardzo drobnym słowom, gestom, które wobec siebie wykonują, prostej
życzliwości. Nie muszą wisieć na sobie i zapewniać się nieustannie o swoim
wzajemnym oddaniu. W tym klasztorze było podobnie. Drobne gesty, postawa służby
wobec siebie nawzajem przekonywała mnie, że te siostry naprawdę żyją ze sobą w
jedności. Nikt nie narzekał… To coś bardzo dziwnego…
I nikt, nigdy mnie tak nie żegnał… Wyjazd o. Michała o 6.40, wszyscy
zaproszeni do kaplicy. Siostry przyszły, pomodliły się gorliwie o mój bezpieczny,
powrót, a potem wszystkie wyszły na dwór, żeby mi pomachać, kiedy wsiadałem do
samochodu i odjeżdżałem na lotnisko. To było naprawdę urzekające.
Jedna z nich, siostra już mocno sędziwa, bardzo chciała mi dać coś od
siebie. I przyniosła mi na pożegnanie… dwa długopisy. Jeden z piękniejszych
prezentów, który w ostatnim czasie otrzymałem. Z ubóstwa osobistego i
wdzięczności… Ojcze, mam osiemdziesiąt dziewięć lat i nigdy nie byłam na Mszy,
którą ktoś by tak sprawował. Nawet nie wiedziałam, że może być tak pięknie…
Takie chwile zawsze dodają skrzydeł…
Powrót całkiem przyjemny… I choć mamy psa w klasztorze (który zawsze się
cieszy, kiedy wracam do klasztoru), miałem pewność, że i bracia moim powrotem się
ucieszyli. Życie zakonne jest naprawdę cudowne w wielu, bardzo wielu wymiarach…
A dziś rano pogrzeb Tomka… Przyjaciel mojej młodości. Śpiewaliśmy wspólnie
w chórze. Pokonała go choroba. Miał czterdzieści dziewięć lat. Pozostawił żonę
i trójkę dzieciaków. Proszę, westchnijcie za niego…
A wieczorem rozpocząłem rekolekcje dla dobrych sióstr Elżbietanek w
Puszczykowie. Dwadzieścia dwie kobiety będą się przez najbliższy tydzień
wsłuchiwać w słowo. A ja mam zaszczyt im je głosić. Pan Bóg jest naprawdę dla
mnie bardzo dobry…
Smutne to, co powiedziała 89-letnia zakonnica. Bardzo smutne.
OdpowiedzUsuńTo chyba wcale nie miało być smutne. Ojciec śpiewał na liturgii jakby był w najpiękniejszej na świecie Katedrze a nie w zwykłej zakonnej kaplicy. To tylko miała siostra na myśli.
OdpowiedzUsuń