Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy
żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. A słysząc, że to jest
Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: "Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade
mną! "Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej
wołał: "Synu Dawida, ulituj się nade mną!" Jezus przystanął i rzekł:
"Zawołajcie go". I przywołali niewidomego, mówiąc mu: "Bądź
dobrej myśli, wstań, woła cię". On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się na
nogi i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: "Co chcesz, abym
ci uczynił?" Powiedział Mu niewidomy: "Rabbuni, żebym
przejrzał". Jezus mu rzekł: "Idź, twoja wiara cię uzdrowiła". Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.
Mili Moi…
Zawsze jakoś mnie to słowo dzisiejsze porusza, bo wiele miałem w życiu do
czynienia z niewidomymi. Uczyłem się ich podczas licznych wyjazdów na kolonie
czy zimowiska w dzieciństwie. Ale to uczenie się było znacznie prostsze niż ich
uczenie się samodzielności i tak zwanego życia. Jedno, co bardzo wyryło mi się
w pamięci, to bezradność, od której zwykle wszystko się zaczynało. A potem,
stopniowo, przychodziły umiejętności – od samodzielnego posmarowania chleba
masłem, do poruszania się z białą laską w nieznanym terenie. Patrzyłem na to
już wówczas z podziwem. A dziś, kiedy, jako dorosły, znacznie lepiej rozumiem
poniesiony wysiłek i radość z samodzielności… Tak wiele możemy się nauczyć od
nie w pełni sprawnych, żyjących wokół nas. Tak wiele od Bartymeusza, który
musiał pokonać wiele przeszkód, żeby dotrzeć do Jezusa. Najpierw przeszkoda
pustki i ciemności – woła głośno, choć wcale nie wie czy w kierunku Jezusa.
Woła, ale nie jest w stanie ocenić odległości od Niego i zewnętrznych
okoliczności tego spotkania. Pokonać niskie poczucie własnej wartości – bo kimże
jest Bartymeusz w oczach widzących? Można to pojąć słysząc jak go upominają i
uciszają – to kolejna przeszkoda. Nie zraża się jednak i woła tym głośniej. A
po chwili trzeba jeszcze się podnieść i zostawić wszystko, co zatrzymuje i nie
pozwala ruszyć z miejsca – płaszcz – mizerne okrycie, ale również jedyny
majątek dający minimalne poczucie bezpieczeństwa – coś swojego, żeby rozpocząć wszystko
od nowa. To ważne spotkanie w niezwykle prostych okolicznościach…
Wczoraj wróciłem z Rowów. Wygłosiłem rekolekcje do 31 moich współbraci w
zakonie. To najtrudniejsze grono, jakie można sobie wyobrazić. Z bardzo wielu
względów. Dałem, co mogłem dać, byłem sobą, niczego nie pominąłem – ufam, że
Pan się tym posłuży i pozwoli im przetrawić jakoś to słowo i wyciągnąć z niego
wnioski dla siebie.
Pogodę mieliśmy cudowną, ale czy to nadmierne zaufanie do wysokich temperatur,
czy chory współbrat naprzeciwko przy stole w jadalni – ostatecznie przypłaciłem
ten tydzień przykrą infekcją. Kaszlę i kicham, od dziś na lekach. Ale
błogosławię Pana, bo ten tydzień spędzam w domu – mam więc czas na chorowanie i
nie wpłynie ono znacząco na moje obowiązki. Taką mam nadzieję…
Pracy oczywiście mnóstwo. Za tydzień ruszam w dwutygodniowy tour, podczas
którego nagrania w radio, skupienie dla sióstr w Warszawie, rekolekcje
weekendowe w jednej z parafii w Międzyrzeczu, tygodniowe rekolekcje dla
kolejnej grupy braci, tym razem w Niepokalanowie i Prowincjalny Zjazd Wspólnot
Rycerstwa Niepokalanej, a jako wisienka na torcie nagrania codziennych
komentarzy biblijnych dla Programu 2 Polskiego Radia. Wprawdzie tylko na
tydzień, ale z radością się i tego podejmuję…
Oprócz tego w tych dniach chcę napisać do wszystkich proboszczów, których
nawiedziłem z rekolekcjami maryjnymi w minionej kadencji, proponując im
kolejne, dla formacji tych, którzy już do Rycerstwa w ich parafiach przystąpili
i dla pozyskania nowych Rycerzy. Jutro zaś udaję się na rozmowy z pewną Panią
Dyrektor jednej ze szkół podstawowych na Pomorzu o organizacji Biegu Małych
Rycerzy w przyszłym roku, bo, jak pamiętacie, współpraca z Zamkiem Malborskim
przestała się harmonijnie układać. Po drodze Wszystkich Świętych, kilka osób umówionych
do spowiedzi… No, nie ma nudy…
Słowo ,które poruszyło i dotknęło kilka tygodni temu,
OdpowiedzUsuńmajac wzrok nie widziałam...
Mając uszy i sluchając -nie slyszalam...
"Daj wzrok ,Boży Przechodniu daj wzrok....nieraz wybrzmiewalo (nawiazuję do jednej z pieśni ks.Stefana Ceberka)....
Zdrowia Ojcze ,chwil odpoczynku przed dość intensywnym czasem..