Jezus powiedział do swoich uczniów: "Kto się przyzna do Mnie wobec
ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się
Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych. Każdemu, kto
powie jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie odpuszczone, lecz temu,
kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie odpuszczone. Kiedy was ciągać
będą po synagogach, urzędach i władzach, nie martwcie się, w jaki sposób albo
czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty pouczy was w tej właśnie
godzinie, co należy powiedzieć".
Mili Moi…
Bardzo mi to Słowo współbrzmi z wczorajszym, o rozesłaniu siedemdziesięciu
dwóch. Codzienne bowiem, chrześcijańskie życie, rzadko kiedy wiąże się z
wielkimi czynami misyjnymi, rozumianymi jako przemyślane i zaplanowane
działanie ewangelizacyjne wobec tych, którzy Chrystusa nie znają, tudzież o Nim
zapomnieli. Dużo częściej ta nasza prosta, codzienna ewangelizacja przebiega na
linii przyznawać się – nie przyznawać się. Idealnie byłoby być rozpoznawanym na
zewnątrz jako chrześcijanin. Nie przez symbole religijne zawieszone tu i
ówdzie, ale przez styl bycia, który jest odmienny od dominującego dziś,
nieewangelicznego. Trzeba by jednak wiedzieć jaki jest ten ewangeliczny. I
trzeba by go konsekwentnie realizować. Na tyle konsekwentnie, żeby znającym nas
nawet do głowy nie przyszło, że moglibyśmy zainteresować się jakimiś nieczystymi
sprawkami, interesami czy działaniami. Do nas nie ma sensu się z czymś takim
wybierać… O, to już byłoby coś…
Za łaską Bożą udało nam się nagrać rekolekcje adwentowe. Tym razem
dwadzieścia cztery odcinki w jeden dzień. To chyba rekord. Ale wieczorem nie
byłem w stanie skonstruować jednej sensownej myśli. Jest jednak dużo radości z
faktu, że mamy ten materiał. Teraz tylko biedna Maja, stojąca tym razem za
kamerą, będzie miała mnóstwo pracy z montażem, choć wszystko szło dość gładko i
bez komplikacji.
Dziś ruszam zakończyć rekolekcje zakonne dla braci w Krynicy Morskiej, a już w poniedziałek kolejne, tym razem w Rowach. Miałem je również tylko zacząć i skończyć, ale ponieważ zaplanowany rekolekcjonista przybyć nie zdoła z jakichś obiektywnych przyczyn, ja sam będę musiał je poprowadzić. Może to i dobrze – niespodziewany tydzień nad morzem chyba mi nie zaszkodzi.
A poza tym? Jesień… Ciepły koc, książka, kubek kawy… Taaaa… To tylko
marzenia.
A ja się zastanawiam, jaki sens mają te rekolekcje, kazania, nauczanie... na akord?
OdpowiedzUsuńJak się ma bardzo dużo czasu... to można się i nad tym zastanawiać...
OdpowiedzUsuńOstatnio podczas dwóch roznych wydarzeń uslyszalam w nauczaniu ...zyc tak jakby Twoje zycie bylo jedyną Ewangelią ,którą ktoś przeczyta..
OdpowiedzUsuńŻywe swiadectwo ..nielatwe..ale jak pokazują swiadectwa zycia swięych...mozliwe...