poniedziałek, 9 września 2024

tulipany...


(Łk 6, 6-11)
W szabat Jezus wszedł do synagogi i nauczał. A był tam człowiek, który miał uschłą prawą rękę. Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go. On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: «Podnieś się i stań na środku!» Podniósł się i stanął. Wtedy Jezus rzekł do nich: "Pytam was: Czy wolno w szabat czynić coś dobrego, czy coś złego, życie ocalić czy zniszczyć?" I spojrzawszy dokoła po wszystkich, rzekł do niego: "Wyciągnij rękę!" Uczynił to, i jego ręka stała się znów zdrowa. Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, jak mają postąpić wobec Jezusa.

 

Mili Moi…
Oni go śledzili… Przecież to się wciąż powtarza. To wywołuje tak dziką radość, kiedy uda się stwierdzić, że jednak się przewrócił, że nie wytrwał, że upadł nisko, że oszust, że hipokryta, że drań… Jezus? Ależ nie… Do Niego świat „nic nie ma”, ale do tych, którzy ośmielają się sugerować, że są „alter Christus”, że upodabniają się do Niego, że występują „in persona Christi”. Jakim prawem tak nędzni ludzie (osądzani tak chętnie bez procesów, bez możliwości obrony, poza ich plecami) ośmielają się kogokolwiek pouczać… Jakim prawem próbują sugerować, że Kościół ma jakąkolwiek rację…

Księża… Przegnajmy ich na cztery wiatry. Kościół bez nich byłby lepszy. Pastorów i pastorki powołajmy. Kadencyjnie. Ktoś musi „organizować”, ale przecież każdy z nas sam sobie papieżem, biskupem, proboszczem. Każdy sam sobie ulepi eucharystie, a z grzechami zadzwoni do radia i będzie się nimi chełpił na antenie oklaskiwany przez innych, otumanionych ideą samowoli. Nowy, wspaniały świat…

Zohydzać… Napuszczać jednych na drugich… Mówić wyłącznie źle… Budować wizerunek perwersa w sutannie – od kabaretów począwszy, na literaturze skończywszy… O całkiem nieźle wykształconych ludziach mówić „ciemnogród” i szydzić z ich „szamańskich praktyk”. Oto oblicza współczesnego „szału”… Przejawów tegoż jest stokroć więcej… Ale – to wszystko już było. Jedna i ta sama, odwieczna nienawiść demona do tego, co święte, ubierana w coraz to inne szatki. ŚWIĘTOŚĆ poszczególnego kapłana, człowieka, może być dyskusyjna, ale świętość kapłaństwa jest tym, co budzi furię.

Czytam sobie właśnie książkę kardynała Saraha – jego rozważania o kapłaństwie „Na wieczność”. Pisana głównie z myślą o kapłanach i dla kapłanów, ale przeznaczona z pewnością dla wszystkich. Ojciec Sarah (bo dla mnie to prawdziwy Wychowawca) łagodnie, acz stanowczo o tej świętości przypomina pokazując jak bardzo świat współczesny wszystko postawił na głowie i jak bardzo jako chrześcijanie temu przyklasnęliśmy. Kto ciekaw – odsyłam do lektury. A my kapłani? Cóż… Czas poważnie podejść do świadectw męczenników. Jestem przekonany, że od przemocy fizycznej wobec nas, dzieli świat już bardzo niewielki krok… To też już było. W mocy Boga dawać świadectwo prawdzie. Aż do końca.

Dziś przed południem wróciłem z Eindhoven. Piękny weekend. Najpierw mój dziewiczy kurs autem po drogach Europy. To ciekawe, że jeżdżąc kiedyś po Irlandii, czy nie tak dawno po Stanach, nie mam doświadczenia żadnego wyjazdu autem z Polski poza jej granice. No ale żyję, choć tej nocy nawałnice nad Niemcami przechodziły straszne i towarzyszyły mi właściwie przez całą drogę.

Holandia… Piękne kościoły. Smutne, że myśl o ich zamknięciu wciąż krąży w powietrzu – czasem wypowiadana głośno przez odpowiedzialnych, czasem drążąca po cichu, podskórnie. Wszędzie kwestia jest pieniążek. A w kościołach – duże grono Polaków. Oczywiście nikły to procent rzeczywiście tam mieszkających. Ale za to piękni ludzie. Wielu z nich już nawróconych – wiedzących czego szukają w Kościele, zintegrowanych ze swoją parafią, odpowiedzialnych za sprawy Kościoła, rozmodlonych. Przeżyłem w ich gronie jedną z piękniejszych w ostatnim czasie Pierwszą Sobotę Miesiąca. Prosta, spokojna modlitwa w niewielkim gronie. Procesja z figurą, wspólny Różaniec. Tak niewiele trzeba, żeby poczuć się jak w przedsionku nieba. Dobre spowiedzi, rozmowy. Aktywny czas. No i około trzysta pięćdziesiąt osób, które zawierzyły się Maryi w Rycerstwie. A przy okazji umówione dwa kolejne terminy z księdzem Krzysztofem, tamtejszym proboszczem. Jeśli więc dożyję, to kolejne wycieczki po Europie wydają się prawdopodobne.

A na zdjęciach macie jeden z kościołów, w którym spotyka się wspólnota polska – i maleńkie, zaledwie kilkudziesięcioosobowe grono z parafii holenderskiej. A poniżej kropidło w stylu holenderskim – tylko proszę bez skojarzeń 😊




2 komentarze:

  1. Dziękujemy za odwiedziny w Eindhoven. Już tęsknimy za kolejnymi rekolekcjami. Z niecierpliwością czekamy.

    Ojciec ma przepiękny, anielski głos. Balsam na duszę. Czy ksiądz ma swoje nagrania audio?

    OdpowiedzUsuń