Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał On
lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po
skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli
Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień
drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do
Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie
siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy
zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami.
Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: "Synu,
czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie".
Lecz On im odpowiedział: "Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście,
że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?" Oni jednak nie
zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i
był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym
sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u
ludzi.
Mili Moi…
Cały czas kołacze się w mojej głowie i sercu kwestia mojej tożsamości.
Oczywiście nie idzie o tę płciową, bo tu nie ma o czym dyskutować. Chodzi o
moją najbardziej fundamentalną tożsamość, opartą o dawno dokonany i codziennie
ponawiany wybór. O moją tożsamość kapłańską i zakonną. Słowo mnie ostatnio
często zaprasza do przyjrzenia się jej. Otóż kwestia, którą rozważam jest
pytaniem – czy jestem kapłanem franciszkańskim czy może raczej jestem „również”
kapłanem franciszkańskim. Innymi słowy – czy moje życie zakonne i kapłańskie
jest moją jedyną tożsamością czy raczej jedną z wielu?
Dziś przekonanie Jezusa o tym, że „musi być w sprawach Ojca”, a Jego
rodzice powinni o tym wiedzieć, skłania mnie do spytania siebie – czy ja jestem
całkowicie, ostatecznie i nieodwołalnie w sprawach Ojca. Jestem dogłębnie
przekonany, że moje kapłaństwo nie jest zawodem i pracą wykonywaną w określonych
godzinach. Obiektywnie zawsze jestem kapłanem – to jasne. Ale dlaczego czasem
tak skrzętnie to ukrywam? Kiedy chcę pójść na spacer, na którym nikt nie będzie
zwracał na mnie najmniejszej uwagi, kiedy chcę, żeby w spożywczym sympatyczne
skądinąd panie, nie zaglądały z ciekawością w mój koszyk, komentując czasem
moje zakupy (a wierzcie mi, że zdarzało mi się to nie jeden raz), kiedy mam
ochotę popatrzeć na ludzi sam będąc dla nich „niewidzialnym”… I w tak wielu
innych, „wygodnickich” przypadkach. Tak, bycie dziś w habicie jest ofiarą. Co
ciekawe, niegdyś aż rwałem się, żeby ją ponosić – zawsze i w każdych
okolicznościach być sobą i nie pozostawiać żadnych wątpliwości co do tego, kim
jestem.
Dlaczego z tej radykalnej decyzji pozostało gorliwe pragnienie, a tak
często wygoda bierze górę? Oczywiście ów habit jest wyłącznie przykładem, ale
aż nadto czytelnym. Skoro jestem kapłanem, chcę być nim zawsze i wszędzie i nie
chce być nikim innym, nigdzie i nigdy, to co mnie powstrzymuje? Oto przykład zwycięstwa
tego, co łatwe, lekkie i przyjemne. Choć ufam wciąż, że nie jest to zwycięstwo
ostateczne i jeszcze odzyskam siły. Może trzeba jeszcze większych niedogodności
– one zwykle budzą we mnie kontrkulturowość. Nigdy nie robiłem tego, co wszyscy
– począwszy od czytanych książek i oglądanych filmów, a skończywszy na
obniżaniu sobie poprzeczki. A im było trudniej, tym chętniej się „buntowałem”.
Być może na tym etapie życia wszedłem w nadmiernie ułożony świat czterdziestokilkulatka.
Może czas tym światem nieco potrząsnąć.
W poniedziałek był Niepokalanów i bicie rekordów. Sześć audycji nagranych
nie tylko w jeden dzień, bo tak już bywało, ale w najkrótszym, jak dotąd
czasie. Oczywiście nie chodzi o sprawdzenie się, ile raczej o nadmiar
obowiązków u nas obu. Musieliśmy tego samego dnia być w naszych domach. A
wczoraj dzień formacji w Gdańsku. Zebrali się bracia z kilku domów i
wsłuchiwali się w proroczy głos kapituły wyrażany przez naszego Prowincjała,
który omawiał dla nas czteroletni plan życia i rozwoju naszej Prowincji.
Dziś zakończyłem temat „książki na festynie”. Pozostałe po niedzielnej
imprezie dziewiętnaście kartonów literatury, odebrał ode mnie Antykwariat Tezeusz,
zasilając naszą parafię skromną kwotą. Przy okazji stwierdziłem, że sprzedaż
makulatury dziś graniczy z cudem. Miejsca, które tytułują się „skupami
makulatury” okazują się zwykle „składami makulatury”. To znaczy – może pan
przywieźć, ale o pieniądzach nie ma mowy. Chyba, że ma pan kilka ton, to możemy
o jakiejś sprzedaży rozmawiać. Obdzwoniłem dziś wiele okolicznych „skupów” i
wszędzie tak właśnie się kończyło. Znalazłem nawet akcję „Makulatura na misje”.
Mówię sobie – o, jaki świetny pomysł, podstawią mi kontener pod klasztor, a ja
zwołam ludzi z Ostródy i zapełnimy go papierami. Wszystko na biedne dzieci… Ale
poinformowano mnie, że akcja polega na tym, że – musi ksiądz sprzedać
makulaturę i nam wpłacić pieniądze. Na szczęście Antykwariat wziął niemal
wszystko. I taka to zabawa…
Jutro skupienie dla sióstr Terezjanek z naprzeciwka, w sobotę Regionalny
Dzień Skupienia dla MI (na szczęście dawno już zaplanowany w Ostródzie), a w
niedzielę wyruszam na rekolekcje zakonne dla sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi
do Częstochowy. Czyli zwyczajowo – nie ma nudy.
A poniżej załączam Wam filmik od s. Klary, Franciszkanki z Ołdrzychowic
Kłodzkich. Głosiłem w tym cudownym miejscu trzy serie rekolekcji dla sióstr w
minionym roku. Zobaczcie jakie zniszczenia spowodowała wielka woda… A w domu seniorki i siostry chore dominują. Modlitwa i
pomoc mile widziane.
Ojcze,nie zamierzam slodzić..Kaplanstwo ,sprawowanie Eucharystii...Bierzcie i jedzcię..Bierzcie i pijcie..."
OdpowiedzUsuńTen moment...cisza ..skupienię...i zatrzymanie się na chwilę...nie sposób bez refleksyjnie "przegapić "ten moment w Eucharystii w ktorym Jezus zaprasza ma ucztę...
Festyn.Przezylismy wszyscy .Wspanialy czas gdziel czlowiek spotkal czlowieka ..mial czas porozmawiac ..bez spiny ,bez pospiechu..
Regionalny Dzien Skupienia MI...nie ma zadnej wzmianki... jestem w MI co prawda MI 1 ..i zastanawiam się czy jest to dzien skupienia otwarty dla wszystkich czy tez MI 2...
Zapomniałem w niedzielę dodać do ogłoszeń, ale tak - absolutnie jest to spotkanie otwarte - każdy jest mile widziany. Jedynie obiad zamawiamy pod zgłoszoną liczbę uczestników. Ale wszystkie inne punkty dnia są dostępne dla wszystkich, więc z serca zapraszam. Plan wygląda następująco:
OdpowiedzUsuń10.00 – Przywitanie i zawiązanie wspólnoty
10.30 – Konferencja 1
11.00 – Kawa i ciastko
11.30 – Różaniec
12.00 – Eucharystia
13.00 – Obiad
14.00 – Konferencja 2
14.30 – Adoracja Najświętszego Sakramentu + Koronka
do MB
15.15 – Kawusia 😊 ogłoszenia i błogosławieństwo na
drogę
Z serca dziękuję🙂
UsuńZapomniałem w niedzielę dodać do ogłoszeń, ale tak - absolutnie jest to spotkanie otwarte - każdy jest mile widziany. Jedynie obiad zamawiamy pod zgłoszoną liczbę uczestników. Ale wszystkie inne punkty dnia są dostępne dla wszystkich, więc z serca zapraszam. Plan wygląda następująco:
OdpowiedzUsuń10.00 – Przywitanie i zawiązanie wspólnoty
10.30 – Konferencja 1
11.00 – Kawa i ciastko
11.30 – Różaniec
12.00 – Eucharystia
13.00 – Obiad
14.00 – Konferencja 2
14.30 – Adoracja Najświętszego Sakramentu + Koronka
do MB
15.15 – Kawusia 😊 ogłoszenia i błogosławieństwo na
drogę
W dzisiejszym świecie ciężko być "dobrym" świadectwem,gdzie dużo osób jest anty...,ale się da .... Niedogodności..."Bóg mówi między tym co trudne i beznadziejne"( właśnie dzisiaj mowi i tak do mnie ,jestem w takim stanie ducha,obym moje uszy i serce slyszalo Jego w tym doświadczeniu). Ale czy dla Niego nie ma nic niemożliwego. Oby te słowa się urzeczywistnily
OdpowiedzUsuń