środa, 18 września 2024

tożsamość...


(Łk 2, 41-52)
Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał On lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami. Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: "Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie". Lecz On im odpowiedział: "Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?" Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi.

 

Mili Moi…
Cały czas kołacze się w mojej głowie i sercu kwestia mojej tożsamości. Oczywiście nie idzie o tę płciową, bo tu nie ma o czym dyskutować. Chodzi o moją najbardziej fundamentalną tożsamość, opartą o dawno dokonany i codziennie ponawiany wybór. O moją tożsamość kapłańską i zakonną. Słowo mnie ostatnio często zaprasza do przyjrzenia się jej. Otóż kwestia, którą rozważam jest pytaniem – czy jestem kapłanem franciszkańskim czy może raczej jestem „również” kapłanem franciszkańskim. Innymi słowy – czy moje życie zakonne i kapłańskie jest moją jedyną tożsamością czy raczej jedną z wielu?

Dziś przekonanie Jezusa o tym, że „musi być w sprawach Ojca”, a Jego rodzice powinni o tym wiedzieć, skłania mnie do spytania siebie – czy ja jestem całkowicie, ostatecznie i nieodwołalnie w sprawach Ojca. Jestem dogłębnie przekonany, że moje kapłaństwo nie jest zawodem i pracą wykonywaną w określonych godzinach. Obiektywnie zawsze jestem kapłanem – to jasne. Ale dlaczego czasem tak skrzętnie to ukrywam? Kiedy chcę pójść na spacer, na którym nikt nie będzie zwracał na mnie najmniejszej uwagi, kiedy chcę, żeby w spożywczym sympatyczne skądinąd panie, nie zaglądały z ciekawością w mój koszyk, komentując czasem moje zakupy (a wierzcie mi, że zdarzało mi się to nie jeden raz), kiedy mam ochotę popatrzeć na ludzi sam będąc dla nich „niewidzialnym”… I w tak wielu innych, „wygodnickich” przypadkach. Tak, bycie dziś w habicie jest ofiarą. Co ciekawe, niegdyś aż rwałem się, żeby ją ponosić – zawsze i w każdych okolicznościach być sobą i nie pozostawiać żadnych wątpliwości co do tego, kim jestem.

Dlaczego z tej radykalnej decyzji pozostało gorliwe pragnienie, a tak często wygoda bierze górę? Oczywiście ów habit jest wyłącznie przykładem, ale aż nadto czytelnym. Skoro jestem kapłanem, chcę być nim zawsze i wszędzie i nie chce być nikim innym, nigdzie i nigdy, to co mnie powstrzymuje? Oto przykład zwycięstwa tego, co łatwe, lekkie i przyjemne. Choć ufam wciąż, że nie jest to zwycięstwo ostateczne i jeszcze odzyskam siły. Może trzeba jeszcze większych niedogodności – one zwykle budzą we mnie kontrkulturowość. Nigdy nie robiłem tego, co wszyscy – począwszy od czytanych książek i oglądanych filmów, a skończywszy na obniżaniu sobie poprzeczki. A im było trudniej, tym chętniej się „buntowałem”. Być może na tym etapie życia wszedłem w nadmiernie ułożony świat czterdziestokilkulatka. Może czas tym światem nieco potrząsnąć.

W poniedziałek był Niepokalanów i bicie rekordów. Sześć audycji nagranych nie tylko w jeden dzień, bo tak już bywało, ale w najkrótszym, jak dotąd czasie. Oczywiście nie chodzi o sprawdzenie się, ile raczej o nadmiar obowiązków u nas obu. Musieliśmy tego samego dnia być w naszych domach. A wczoraj dzień formacji w Gdańsku. Zebrali się bracia z kilku domów i wsłuchiwali się w proroczy głos kapituły wyrażany przez naszego Prowincjała, który omawiał dla nas czteroletni plan życia i rozwoju naszej Prowincji.

Dziś zakończyłem temat „książki na festynie”. Pozostałe po niedzielnej imprezie dziewiętnaście kartonów literatury, odebrał ode mnie Antykwariat Tezeusz, zasilając naszą parafię skromną kwotą. Przy okazji stwierdziłem, że sprzedaż makulatury dziś graniczy z cudem. Miejsca, które tytułują się „skupami makulatury” okazują się zwykle „składami makulatury”. To znaczy – może pan przywieźć, ale o pieniądzach nie ma mowy. Chyba, że ma pan kilka ton, to możemy o jakiejś sprzedaży rozmawiać. Obdzwoniłem dziś wiele okolicznych „skupów” i wszędzie tak właśnie się kończyło. Znalazłem nawet akcję „Makulatura na misje”. Mówię sobie – o, jaki świetny pomysł, podstawią mi kontener pod klasztor, a ja zwołam ludzi z Ostródy i zapełnimy go papierami. Wszystko na biedne dzieci… Ale poinformowano mnie, że akcja polega na tym, że – musi ksiądz sprzedać makulaturę i nam wpłacić pieniądze. Na szczęście Antykwariat wziął niemal wszystko. I taka to zabawa…

Jutro skupienie dla sióstr Terezjanek z naprzeciwka, w sobotę Regionalny Dzień Skupienia dla MI (na szczęście dawno już zaplanowany w Ostródzie), a w niedzielę wyruszam na rekolekcje zakonne dla sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi do Częstochowy. Czyli zwyczajowo – nie ma nudy.

A poniżej załączam Wam filmik od s. Klary, Franciszkanki z Ołdrzychowic Kłodzkich. Głosiłem w tym cudownym miejscu trzy serie rekolekcji dla sióstr w minionym roku. Zobaczcie jakie zniszczenia spowodowała wielka woda… A w domu seniorki i siostry chore dominują.  Modlitwa i pomoc mile widziane.



5 komentarzy:

  1. Ojcze,nie zamierzam slodzić..Kaplanstwo ,sprawowanie Eucharystii...Bierzcie i jedzcię..Bierzcie i pijcie..."
    Ten moment...cisza ..skupienię...i zatrzymanie się na chwilę...nie sposób bez refleksyjnie "przegapić "ten moment w Eucharystii w ktorym Jezus zaprasza ma ucztę...

    Festyn.Przezylismy wszyscy .Wspanialy czas gdziel czlowiek spotkal czlowieka ..mial czas porozmawiac ..bez spiny ,bez pospiechu..

    Regionalny Dzien Skupienia MI...nie ma zadnej wzmianki... jestem w MI co prawda MI 1 ..i zastanawiam się czy jest to dzien skupienia otwarty dla wszystkich czy tez MI 2...

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapomniałem w niedzielę dodać do ogłoszeń, ale tak - absolutnie jest to spotkanie otwarte - każdy jest mile widziany. Jedynie obiad zamawiamy pod zgłoszoną liczbę uczestników. Ale wszystkie inne punkty dnia są dostępne dla wszystkich, więc z serca zapraszam. Plan wygląda następująco:

    10.00 – Przywitanie i zawiązanie wspólnoty
    10.30 – Konferencja 1
    11.00 – Kawa i ciastko
    11.30 – Różaniec
    12.00 – Eucharystia
    13.00 – Obiad
    14.00 – Konferencja 2
    14.30 – Adoracja Najświętszego Sakramentu + Koronka
    do MB
    15.15 – Kawusia 😊 ogłoszenia i błogosławieństwo na
    drogę

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapomniałem w niedzielę dodać do ogłoszeń, ale tak - absolutnie jest to spotkanie otwarte - każdy jest mile widziany. Jedynie obiad zamawiamy pod zgłoszoną liczbę uczestników. Ale wszystkie inne punkty dnia są dostępne dla wszystkich, więc z serca zapraszam. Plan wygląda następująco:

    10.00 – Przywitanie i zawiązanie wspólnoty
    10.30 – Konferencja 1
    11.00 – Kawa i ciastko
    11.30 – Różaniec
    12.00 – Eucharystia
    13.00 – Obiad
    14.00 – Konferencja 2
    14.30 – Adoracja Najświętszego Sakramentu + Koronka
    do MB
    15.15 – Kawusia 😊 ogłoszenia i błogosławieństwo na
    drogę

    OdpowiedzUsuń
  4. W dzisiejszym świecie ciężko być "dobrym" świadectwem,gdzie dużo osób jest anty...,ale się da .... Niedogodności..."Bóg mówi między tym co trudne i beznadziejne"( właśnie dzisiaj mowi i tak do mnie ,jestem w takim stanie ducha,obym moje uszy i serce slyszalo Jego w tym doświadczeniu). Ale czy dla Niego nie ma nic niemożliwego. Oby te słowa się urzeczywistnily

    OdpowiedzUsuń