niedziela, 26 maja 2024

zawierzeni...


(Mt 28, 16-20)
Jedenastu uczniów udało się do Galilei, na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: "Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata".

 

Mili Moi…
Dawno temu prowadziłem dialog z pewnym przyjacielem, który zastanawiał się czy istnieje jakiś znak, który przekonałby ludzi do wiary w bezdyskusyjny sposób. Ostatecznie doszedł on do przekonania, że gdyby, ktoś umarł na oczach tłumu i na oczach tłumu został wskrzeszony w imię Jezusa, wówczas już nikt nie mógłby zaprzeczyć i uwierzenie byłoby jedynym możliwym, kolejnym krokiem. Ja, przyznaję, pozostałem do końca sceptyczny. Jestem bowiem przekonany, że ludzka kreatywność wytworzyła by co najmniej kilka naturalnych i wcale nie nadprzyrodzonych wyjaśnień tego faktu, a nawet gdyby to się nie udało, zawsze jeszcze pozostaje ścieżka – „dziś nie umiemy jeszcze tego wyjaśnić, ale jutro…”


Istnieje chyba coś takiego jak upór niewiary. Święty Augustyn powiada, że Pan stworzył nas bez nas, ale nie zbawi nas bez naszego udziału, bez naszej współpracy z łaską, bez naszej wiary. Jeśli jednak człek się uprze i odmówi uwierzenia? Dziś widzimy uczniów, którzy „przerobili” z Jezusem Jego mękę, śmierć i zmartwychwstanie. Widzieli dziury w Jego dłoniach i swobodne przenikanie Jego ciała przez drzwi. A mimo tego wszystkiego są wśród nich tacy, którzy wątpią. W takich chwilach nawet Bóg doświadcza bezradności – bo cóż jeszcze mógłby uczynić, jeśli tak namacalne dowody nie przemawiają. Kolejne zmienią Go raczej w sztukmistrza, niż skłonią serca wątpiących do uwierzenia.

Co więc mogłoby zadziałać? Może jakieś osobiste cierpienie, od którego człek został uwolniony na drodze boskiej interwencji? I tak bywa… Choć często zapału do nawrócenia wystarcza jednak na bardzo krótko, a pamięć okazuje się zawodna. Dlaczego tak?

Otóż Bóg, w swojej nieskończonej delikatności, zdaje się pozwalać na koegzystencję „dowodów” Jego istnienia i… nieistnienia. W ten sposób droga ku wyborowi i decyzji nie jest łatwa, ale jest rzeczywistą drogą, decyzja jest decyzją, a wybór domaga się osobistego uzasadnienia. Nasza religia jest religią wolnego wyboru i ścieżką własnych odkryć. Mniej zaś zestawem oczywistych faktów, które przemawiają zawsze i do każdego. Upór niewiary przechodzi w entuzjazm wiary tylko mocą osobistego „chcę”.

Mój pobyt w Gdyni w połowie czerwca dobiega końca… Nie mogę Wam jeszcze dziś napisać dokąd zostaję przeniesiony, ponieważ nie zostało to podane do publicznej wiadomości. Ale przeprowadzka nastąpi. Jak zwykle w takich chwilach czuję mieszaninę ekscytacji i niepokoju. Plusów nowego rozwiązania jest całe mnóstwo i widzę w nim wyraźnie troskliwość Boga, choć jest w tym również element wychowawczy. Ale o tym może następnym razem…

W minionym tygodniu zawierzałem dzieciaki ze szkoły katolickiej, które w naszym kościele przeżywały swoją pierwszą komunię. Było ich dwadzieścia troje, ale wraz z nimi zawierzyło się ponad trzydzieścioro ich rodziców. W piątek zaś, w parafii św. Józefa Pelczara w Gdyni robiliśmy to samo z gronem stu trzydziestu dzieci. Wraz z nimi zawierzyło się Maryi około osiemdziesięcioro ich rodziców. Dla mnie to zupełnie niezwykłe, kiedy młodzi ludzie z uśmiechem podchodzą, abym położył im szablę na ramieniu i odpowiadają często Amen na moje słowa – pasuję cię na Rycerza Niepokalanej. Tym razem inspiratorką tego dzieła była Natalia, katechetka i Rycerka, która wręczając ludziom Dyplomiki Rycerzy mówiła – witaj w Rycerstwie… Same jasne twarze. Triumf Niepokalanego Serca Maryi się przybliża. A konsekwencją tego zawierzenia było również poświęcenie wielkiej figury Niepokalanej, daru dzieciaków do nowego kościoła oraz zainicjowanie maryjnej grupy dzieci. Mali Rycerze będą chyba najpiękniejszym darem dla Matki…

Wczoraj Regionalny Dzień Skupienia dla Rycerzy Niepokalanej w Lęborku, a po południu skupienie dla sióstr Nazaretanek w Słupsku. Dziś po południu skupienie dla sióstr Nazaretanek w Gdyni, no a w czwartek o poranku wylot do Holandii. Tam znów zawierzanie Maryi dzieciaków pierwszokomunijnych i dorosłych parafian w Polskiej Misji. A potem będzie już czerwiec…

1 komentarz:

  1. Ojcze ..czasem zazdroszczę 🙃😉takiej franciszkanskiej wędrowki..nowych wyzwań ,nowych zadań.. wszędzie są ludzie glodni Boga i z pewnoscią tam gdzie Cię posyla rownież..

    Wiele jest serc,ktore czekają na Ewangelię ewangelię zywą autentyczną podpisaną świadectwem zycia
    Blogoslawienstwa i niezbędnych łask...

    OdpowiedzUsuń