Obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona
Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok
Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: "Niewiasto, oto syn
Twój". Następnie rzekł do ucznia: "Oto Matka twoja". I od tej
godziny uczeń wziął Ją do siebie. Potem Jezus, świadom, że już wszystko się
dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: "Pragnę". Stało tam
naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę nasączoną octem i do ust Mu
podano. A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: "Dokonało się!" I
skłoniwszy głowę, oddał ducha. Ponieważ był to dzień Przygotowania, aby zatem
ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat – ów bowiem dzień szabatu był wielkim
świętem – Żydzi prosili Piłata, żeby ukrzyżowanym połamano golenie i usunięto
ich ciała. Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i
drugiemu, którzy z Jezusem byli ukrzyżowani. Lecz gdy podeszli do Jezusa i
zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią
przebił Mu bok, a natychmiast wypłynęła krew i woda.
Mili Moi…
Pomyślałem dziś, jakie pragnienia wypełniają moje serce. Czy są one zgodne
z pragnieniami Jezusa? Niewątpliwie pragnął, aby Jego misja zaowocowała w życiu
ludzi – wszystkich. Czy widział te owoce wisząc na krzyżu? Nawet jeśli widział,
to z pewnością ogrom cierpienia odsuwał na bardzo daleki plan wszelkie pokusy
pychy czy zadowolenia z siebie. I to chyba niezwykle pożyteczna i korygująca
rola cierpienia. Ono pozwala zapomnieć o oklaskach, które się wcześniej
słyszało (Jezus ich na krzyżu nie słyszy, ale wcześniej było wielu wdzięcznych
i gotowych tę wdzięczność wyrażać). W mojej codzienności tych pokus „bycia ważnym”,
bo robię przecież tak cudowne rzeczy, jest co nie miara. Pilnowanie samego
siebie wydaje się być jednym z ważniejszych zadań – żeby nie uwierzyć w „swoją
szczęśliwą gwiazdę”. Cierpienie jest pomocą… Mało o nim piszę, bo i po co – o lekarstwach
rozmawia się wtedy, kiedy brak innych tematów do rozmowy. Ale widzę pewne
obszary w życiu, które tym cierpieniem sa dotknięte i w gruncie rzeczy… mam
dziś wdzięczność wobec Boga, że w ten sposób mnie koryguje. Pokazuje mi moją kruchość
i zależność, czasem niezdolność do prostych rzeczy, bezradność i brak wpływu na
tak wiele spraw. Dzięki temu trochę mniej „bóstwa” we mnie, a znacznie więcej
człowieczeństwa, które może owocować tylko w cieniu Boga Prawdziwego.
Wróciłem z Ołdrzychowic Kłodzkich. Rekolekcje dla sióstr, zwłaszcza kiedy
jest ich niewiele, są czasem swoistego, psychicznego odpoczynku. Otoczenie
klasztoru i domu rekolekcyjnego również mu sprzyjały, więc musze przyznać, że
trochę siły zregenerowałem. Kilka najbliższych dni spędzam w Gdyni, ale jak to
zwykle – mając jakiś krótki czas do dyspozycji na miejscu, trzeba poodwiedzać
banki, lekarzy, sklepy i załatwić to wszystko, co odkładam zawsze na nieco
wolniejszą chwilę. A zatem zaczyna się pielgrzymka miejska.
Ten tydzień jest również ważny, bo okaże się, gdzie spędzę najbliższe lata.
Do tej pory zakładałem, że to będzie Gdynia, ale okazuje się, że różne inne
propozycje są również na stole. To mnie nie przeraża – zawsze lubiłem zmieniać
miejsce i zaczynać gdzieś od nowa. To się na razie nie zmieniło. Pod koniec
tygodnia powinniśmy znać nowe składy klasztorów. Czekam więc ze spokojem.
Pod koniec tygodnia mam też zawierzyć ponad setkę dzieciaków Matce Bożej w
jednej z gdyńskich parafii, no i trzy dni skupienia – dla Rycerzy w Lęborku,
dla sióstr nazaretanek w Słupsku i Gdyni.
A powoli myślę również o wycieczce do Holandii, gdzie mam również
zaprosić Maryje do polskich serc. Mam wielką pokusę wybrać się tam autem – jako
syn taksówkarza mam bowiem w genach zamiłowanie do drogi… Jest jeszcze chwila
na zastanowienie, więc okaże się wkrótce która opcja zwycięży.
Bóg zapłać Ojcze za każdy wpis tutaj. To takie mikro rekolekcje;)
OdpowiedzUsuń