Jezus przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im
też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na
drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. "Ale
idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien». I mówił do nich: «Gdy
do jakiegoś domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w
jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd,
strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich". Oni więc wyszli
i wzywali do nawracania się. Wyrzucali też wiele złych duchów, a wielu chorych
namaszczali olejem i uzdrawiali.
Mili Moi…
Kiedy czytam dzisiejsze Słowo I jestem właśnie tu, gdzie jestem, w Ołdrzychowicach,
głosząc rekolekcje dla sióstr, mam jakieś nieodparte wrażenie, że ono się w
jakiejś mierze właśnie w moim życiu spełnia i realizuje. Kiedy dziś jeszcze
namaszczałem Siostry w ramach Sakramentu Chorych... Jestem wciąż w drodze, głoszę
Słowo, słucham o ich życiu, rozgrzeszam, pocieszam, umacniam… I podobnie jak
uczniowie, którzy wrócą z misji, i ja mam Jezusowi wiele do opowiedzenia. Dziś
zdałem sobie sprawę, że nawet trudno mówić o jakiejś ofiarności. Mieszkam
zwykle w dobrych warunkach, dostaję skromne, ale bardzo dobre jedzenie, otacza
mnie zwykle sympatia i wdzięczność i robię to, co kocham. Niesamowicie łaskawy
jest Bóg i wyrażam Mu na każdym kroku ogromną wdzięczność.
Nie wszędzie mogę być… Dochodzą do mnie informacje o tragicznych
wydarzeniach w rodzinach bliskich mi ludzi. Modlę się, błogosławię na
odległość, towarzyszę. Współodczuwanie jest też elementem głoszenia Ewangelii, budowania
bliskości. W Jezusie naprawdę wszyscy stajemy się sobie bliscy. On potrafi
sprawić, że więzy wspólnej wiary scalają silniej niż więzy krwi.
Powoli dobiegają końca rekolekcje dla sióstr… Są bardzo spokojne. Siostry
starsze, więc nasze spotkania są bardzo proste. One nie szukają już z taką
intensywnością rozwiązania wielu problemów. Dojrzałość sprawia, że pogodziły
się z tym, że z nierozwiązanymi też można owocnie żyć, a nawet wobec usilnych
starań i tak nie da się rozwiązać wszystkich. Czasem jednak jestem głęboko poruszony,
kiedy słyszę trzęsący się ze starości głos, pytający mnie nieśmiało – proszę ojca,
a czy Pan Bóg mnie kocha? Albo – ja tak bardzo się boję, że moje życie nie było
wystarczająco dobre… Jeśli moje serce topnieje wobec tych dziecięcych
wątpliwości, to jak bardzo musi topnieć najczulsze serce Jezusa… Oczywiście, że
kocha, proszę Siostry, jak nikt inny na świecie, tak bardzo mocno… Życie
Siostry, cóż, ja nic o nim nie wiem, ale sądzę, że kiedy Jezus patrzy na
Siostry wieloletnią ciężka pracę, to szeroko się uśmiecha… Czasem nie trzeba
wiele – tylko trochę nadziei…
W wolnych chwilach piszę… Zostało mi jeszcze jedenaście nauczek
wielkopostnych do skonstruowania. Czuję się coraz bardziej wyjałowiony
intelektualnie, ale wewnętrznie towarzyszy tej pracy jakiś zapał. W sobotę zaś
będziemy się tu cieszyć pierwszymi ślubami nowicjuszki, która również
uczestniczy w rekolekcjach i ja mam tym uroczystościom przewodniczyć, więc coś
sensownego również warto byłoby powiedzieć. Czasem sobie myślę, że dla odmiany zamiótłbym
jakiś kościół. Ale tu jestem i takie są dziś zadania… Więc do dzieła… A
właściwie dziś już do spania… Wystarczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz