Pasterze pospiesznie udali się do Betlejem i znaleźli Maryję, Józefa i
Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy Je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało
objawione o tym Dziecięciu. A wszyscy, którzy to słyszeli, dziwili się temu, co
im pasterze opowiadali. Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała
je w swoim sercu. A pasterze wrócili, wielbiąc i wysławiając Boga za wszystko,
co słyszeli i widzieli, jak im to było powiedziane. Gdy nadszedł dzień ósmy i
należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim
się poczęło w łonie Matki.
Mili Moi…
Nowy Rok… W gruncie rzeczy cudowny dzień, jak każdy inny – dany przez Boga,
pełen możliwości, stanowiący „nowe otwarcie”. Możesz przeżywać go 1 stycznia,
możesz 5 marca, albo 20 grudnia. Każdy dzień jest nowy i każdy może rozpocząć nowy
rok, nowy miesiąc, nowy etap, nowe życie…
Ale jeśli już trzymamy się tej tradycji (choć ja tradycyjnie obudziłem się
na chwilę bo o północy z jakichś przyczyn było głośno), to wielu z nas właśnie
dziś rozpoczyna zmiany w sobie – takie czy inne. Skąd czerpiemy inspiracje?
Pewnie bardzo różnie – z naszych braków, z naszych potrzeb, z marzeń, z opinii.
A można też ze Słowa. I dlatego chcę Wam zaproponować trzy punkty warte uwagi
na ten nowy rok. One są niesłychanie proste, bo wiara jest prosta. Są niezwykle
tradycyjne, bo im dłużej żyję, tym większe przekonanie żywię, że nie trzeba nam
„wynajdować prochu” – mamy już wszystko, czego potrzebujemy do zbawienia, bo
mamy Jezusa…
Z Nim te punkty są oczywiście związane. Pierwszy to ADORACJA. Pasterze
znaleźli Niemowlę leżące w żłobie. Zatrzymali się przy Nim, wpatrywali się w
Niego, stawiali sobie pewnie pytania o to, co w Nim takiego szczególnego? Po
prostu dziecko, które właśnie przyszło na ten świat. A może nie pytali i po
prostu byli… Tak czy owak codzienna adoracja, zachwyt nad Bogiem, zatrzymanie
przy Nim – z pytaniami czy bez, mogłaby być znakomitym otwarciem nowego roku.
Choćby pół godziny, a jeśli możesz, to i dłużej…
Po drugie – znaleźli Maryję, Jego Matkę… To Jej uroczystość dziś przeżywamy…
A zatem RÓŻANIEC. Wytrwałe, codzienne, refleksyjne, konsekwentne modlenie się Różańcem.
Po co? Aby poznać Maryję, Jego Matkę, a dzięki Niej być bliżej Syna. Poczytaj
świadectwa tych, którzy dzięki tej prostej modlitwie uspokoili swoją dusze i
doszli do głębokiej kontemplacji. I zacznij… Ćwicz, zmagaj się, przysypiaj i zaczynaj
na nowo. Nie rezygnuj – spotkaj w tym roku Maryję. Na nowo, albo po raz
pierwszy…
Po trzecie – Ona zachowywała i rozważała, to co widziała i słyszała. MEDYTACJA
SŁOWA – weź wreszcie do ręki tę Świętą Księgę, poświęć jej chwilę uwagi – ona ci
się odwdzięczy – otworzy przed tobą nowe światy, takie, o których nie miałeś
pojęcia. Zadziwienie będzie ci towarzyszyć często i będziesz sobie mówił –
dlaczego nikt mi dotąd o tym nie powiedział? I pomyśleć, że to wszystko stoi
zapisane na twojej półce, a ty nawet nie wiesz co masz we własnym domu. Idź w
tym roku drogą mądrości Słowa. Nie zawiedziesz się…
Oto plan, który sam zamierzam wcielać w życie. Do wszystkich punktów jestem
głęboko przekonany, ale sam z realizacją wszystkich mam niejeden raz kłopot.
Zmieścić je w codzienność, tak pełną rzeczy potrzebnych i niepotrzebnych, tak rozproszoną
i niezdyscyplinowaną, tak rozpędzoną i chaotyczną… A w niej ja, odpowiedzialny
za własne zbawienie. A zatem dyscyplina i praca nad sobą. Oto narzędzia do
osiągania celów. Przypomnijmy sobie wszyscy, gdzie leżą…
U nas dziś ostatni z pracowitych, świątecznych dni. Od jutra bracia ruszają
na kolędę. Ja jako mieszkaniec klasztoru, ale nie zobowiązany do pełnowymiarowej pracy w parafii z racji na
moje rekolekcyjne i rycerskie obowiązki, zostaję w tym czasie w domu i oddaję
się pracy intelektualnej, która pochłania i czas i siły. Ale sprawia też dużo
frajdy. Codziennie rodzi się nowa konferencja, zbiór myśli dla tych, którzy w
tym roku zechcą mnie słuchać. Odpowiedzialność duża, ale radość wcale nie
mniejsza.
Kończę miniony rok z dwudziestoma dziewięcioma przeczytanymi lekturami na
koncie. To dużo i mało. Miałbym ochotę na więcej – kolejka kandydatek do
przeczytania na moich półkach wcale nie maleje, ale z pewnością ta liczba
lektur nie jest rekordowa – można by przeczytać więcej. Niemniej w tym roku
zrobiłem też wielkie porządki na półkach – świetnie się złożyło, że jeden z
naszych braci katechetów wpadł na pomysł uruchomienia małej biblioteczki
katolickiej w szkole średniej, w której uczy, więc sporo lektur z moich półek
do niej właśnie powędrowało. A świeckie książki? Też na szczęście znam ludzi,
którzy mają na dobrą lekturę wilczy apetyt, więc po prostu się dzielę.
Niech ten czas po zmianie kalendarza będzie dla was wszystkich czasem
rozwoju i wzrostu – w wierze, mądrości i łasce. Pokoju dużo i światła na
wszelkie wybory…
Bóg zapłać Ojcze Michale! Niech Pan Cię błogosławi i strzeże! Niech rozpromieni Swoje Oblicze nad Tobą i niech Ci da Swój Pokój.
OdpowiedzUsuń