środa, 26 kwietnia 2023

o tęsknocie...


(J 6, 35-40)
Jezus powiedział do ludu: „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie. Powiedziałem wam jednak: Widzieliście Mnie, a przecież nie wierzycie. Wszystko, co Mi daje Ojciec, do Mnie przyjdzie, a tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę, ponieważ z nieba zstąpiłem nie po to, aby czynić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał. Jest wolą Tego, który Mię posłał, abym ze wszystkiego, co Mi dał, niczego nie stracił, ale żebym to wskrzesił w dniu ostatecznym. To bowiem jest wolą Ojca mego, aby każdy, kto widzi Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne. A Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym”.

 

Mili Moi…
No to ruszyłem… W miniony weekend poprowadziłem rekolekcje dla czterech młodych kobiet u sióstr Franciszkanek w Poznaniu. Patrzyliśmy na proces formacji Gedeona. Sporo odkryć dokonałem dla samego siebie. Prosto stamtąd eskapada do Niepokalanowa i tam nagrania kolejnych audycji. Po drodze chwile grozy – przy zjeździe z autostrady wyskoczył mi pan policjant z lizakiem i zamachał energicznie. Krew się w moich żyłach ścięła, ale cóż robić – nabroiłem, więc zwalniam i zjeżdżam „do bandy”. A on z uśmiechem macha mi „jechać dalej” i pokazuje na samochód za mną… No ludzie, prawie zawał. Ale ucieszyłem się, że jednak nie nabroiłem… A dziś z Niepokalanowa przyjechałem do podpoznańskiego Moraska, gdzie czterdzieści jeden sióstr przyjechało na rekolekcje, które mam dla nich poprowadzić. No więc prowadzę. Zaczęliśmy po południu, a skończymy we wtorek. Zanosi się na intensywny tydzień, bo pewnie rozmów będzie sporo, a jeśli nie, to czas brać się za kolejne terminy, bo sporo rzeczy mam do „zrodzenia”. Ale, choć zimno, mam nadzieję, że pohasam po pobliskich lasach z kijaszkami. Mam tu już swoją ulubioną trasę…

Dziś natomiast, szczególnie zatrzymały mnie słowa – kto do mnie przychodzi, nie będzie łaknął, a kto wierzy we mnie nigdy pragnąć nie będzie. Pomyślałem sobie – czy ja w to wierzę? Że Jezus zaspokoi wszelkie moje pragnienia? Że On jest lekarstwem na wszystko? Że w zasadzie, w moim życiu, nie powinno chodzić o nic innego, poza Nim? No i kolejny raz zobaczyłem, że jednak sporo we mnie ludzkich pragnień, które na ludzkich drogach próbuję zaspokajać. I może w tym jeszcze nie musiało by być nic złego, gdyby te ludzkie nie konkurowały z tymi Bożymi i gdyby często nie okazywały się zwycięskie.

Czy macie w sobie takie marzenia, które dotyczą tylko Boga? Na przykład taką tęsknotę za Nim, która rodzi pragnienie, aby wam się objawił? Albo pragnienie uczynienia Go centrum waszego życia? Ja zauważyłem, że potrafię jeszcze kilka marzeń ze względu na Niego samego w sobie odnaleźć. Obawiam się, żebym nie potraktował Boga nigdy „użytkowo” – jako narzędzie do osiągnięcia czegoś innego. Drżę na myśl, że mógłbym nie znaleźć w sobie łaknienia skierowanego ku Niemu samemu. Modle się, żeby słowa – Bóg sam wystarczy – przekonały mnie ostatecznie, że nie znajdę w świecie, tego za czym naprawdę tęsknię. To rodzi napięcie. To musi je rodzić. Obym nigdy nie przestać tęsknić za Nim. Tylko za Nim. Wyłącznie za Nim. Jak bardzo chciałbym wciągać ludzi w tę tęsknotę…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz