Wielu spośród żydów
przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.
Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił.
Wobec tego arcykapłani i faryzeusze zwołali Wysoką Radę i rzekli: Cóż my robimy
wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to
wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i
nasz naród. Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym
kapłanem, rzekł do nich: Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę,
że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały
naród. Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w
owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za
naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno. Tego więc dnia
postanowili Go zabić. Odtąd Jezus już nie występował wśród żydów publicznie,
tylko odszedł stamtąd do krainy w pobliżu pustyni, do miasteczka, zwanego
Efraim, i tam przebywał ze swymi uczniami. A była blisko Pascha żydowska. Wielu
przed Paschą udawało się z tej okolicy do Jerozolimy, aby się oczyścić. Oni
więc szukali Jezusa i gdy stanęli w świątyni, mówili jeden do drugiego: Cóż wam
się zdaje? Czyżby nie miał przyjść na święto? Arcykapłani zaś i faryzeusze
wydali polecenie, aby każdy, ktokolwiek będzie wiedział o miejscu Jego pobytu,
doniósł o tym, aby Go można było pojmać.
Mili Moi…
Wygłoszone rekolekcje w
Jedlińsku. To z mojej perspektywy podradomski „koniec świata”. Ale czas sympatyczny,
choć bardzo intensywny. Dwie kaplice dojazdowe, trzy szkoły. Kończyliśmy w
jednym miejscu i natychmiast trzeba było się przerzucać do kolejnego, a tam
czasem nauka po komunii, bo nie zdążyliśmy na czas właściwy. Prawdziwa misja.
Ale dodatkowa radość to spotkanie z Tomkiem, moim „parafianinem” z Irlandii,
dawno nie widzianym. To takie małe prezenty Pana Boga na całe to wielkopostne
zmęczenie. A jestem zmęczony. Czuje to każdą komórką ciała. Dodatkowo od
wczoraj na antybiotyku, bo tygodniowe leczenie innymi środkami nie przyniosło
efektu. A dziś jeszcze jedna atrakcja. Za niedługą chwilę wylot do Rotterdamu w
Holandii i tam ostatnia seria rekolekcji dla Polonii. Jak zawsze przed wojażami
zagranicznymi sporo radosnej ekscytacji. Wszak znów polecę. I znów lotnisko…
Nad Słowem dziś zatrzymały
mnie kalkulacje Sanhedrynu. I pomyślałem sobie, że jest wokół wielu takich, którzy
nienawidzą chrześcijaństwa nie z powodu swoich złych doświadczeń, czy z powodu
słabego świadectwa samych chrześcijan. Nienawidzą go czystą nienawiścią,
dotyczącą istoty rzeczy, istoty tej wiary. To prosta nienawiść wobec Chrystusa,
który sprzeciwia się ich szeroko rozumianym interesom. Rzadko takich ludzi
spotykam i dlatego pewnie nie za często zaprzątają moje myśli, mam zbyt wiele
dobra do obmyślenia, żeby skupiać się na tym złu. Ale czasem ocieram się o tego
rodzaju zjawisko i ono nieodmiennie mnie zatrzymuje, szokuje, i zadziwia. Zrozumieć
tego nawet nie próbuję, bo to chyba niemożliwe dla kogoś, kto nie reprezentuje
tego samego poziomu nienawiści. Jedno wiem, i powtarzam to często – Pan Bóg
jednoczy tylko dwa rodzaje ludzi – tych, którzy Go szczerze miłują i tych, którzy
Go szczerze nienawidzą. Zdaje się, że ci nienawidzący właśnie poczuli, że nadeszła
znakomita godzina, żeby szkodzić. I szkodzą. A Pascha tuż tuż. I patrząc na
krzyż Chrystusa dziwię się coraz mniej. Gdybym jeszcze potrafił bardziej
kochać. Wszak sprawie Jezusa zaszkodzić poważnie nikt nie może. Walka z Bogiem
jeszcze nikomu na dobre nie wyszła. Ale miłość nieprzyjaciół, nienawistnych
wrogów, złoczyńców i szkodników to dla mnie samego wielkie zadanie na Wielki
Tydzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz