środa, 3 maja 2023

zajęty Matką...


(J 19,25-27)
Obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.

 

Mili Moi…
Wczoraj skończyłem rekolekcje dla dobrych sióstr Misjonarek Chrystusa Króla dla Polonii Zagranicznej w Morasku. To miejsce ma coś w sobie. Bardzo tam odpoczywam. Wielki teren do spacerowania, a poza tym sporo lasu dookoła, codzienne kijaszki, czas na lekturę. Choć uczestniczek nie było wcale mało, bo czterdzieści jeden, co zawsze wiąże się z koniecznością przeznaczenia długiego czasu na słuchanie. Wszak głoszenie rekolekcji to nie tylko mówienie, ale również słuchanie. Ale to takie dobre rozmowy. Nie łatwe zwykle, ale dobre.

Po południu nie mogłem się oprzeć i przespacerowałem się na poznańskie lotnisko. Ono jest maleńkie, mniejsze niż Gdańskie, a już to zwykłem nazywać „przystankiem PKS”, ma jednak tę przewagę nad Gdańskiem, że ma taras widokowy. Ale najprzyjemniejsza dla mnie jest chyba sama trasa i wędrowanie – trochę przez miasto, trochę wśród ogródków działkowych. Mam sporą frajdę za każdym razem, kiedy tam spaceruję. Wróciwszy do centrum, wsiadłem w auto i po godzinie dotarłem do Gozdowa, niewielkiej wioseczki pod Wrześnią. Tu dziś rozpoczęliśmy rekolekcje maryjne. Na Mszy może z siedemdziesiąt osób. Zobaczymy jak będzie jutro. Ale i w takich miejscach Maryja ma plan zapraszać do oddania Jej swojego życia, więc ufam, że zechce się mną posłużyć w tym krótkim czasie. W piątek wieczorem bowiem ruszam do domu, bo w sobotę rano lecę do Eindhoven, skąd przejmą mnie Księża Chrystusowcy, żeby w niedzielę pomóc znów w parafii w Aachen, a  w poniedziałek wygłosić im dzień skupienia w Bochum. Tym razem lecę… przez Londyn. Nie zdołałem znaleźć lepszego połączenia (mimo, że z Gdańska zwykle latałem bezpośrednio) – podejrzewam, że to wciąż związane w długim weekendem majowym. Niemniej w sobotę w Londynie koronacja wesołego Karola, więc ciekaw jestem czy na lotniskach nie będzie tłoczno, albo nie utrudnią podróżnym życia w inny sposób. Wszystko okaże się wkrótce.

A dziś nad Słowem zatrzymało mnie stwierdzenie, że Jan wziął Maryję do siebie „od tej godziny” i Ona już z nim została. Myślę o tym, bo oddawałem się Jej już wielokrotnie, ponawiałem moją decyzję i deklaracje, a jednak wciąż trudno mi to oddanie przeżywać w sposób w pełni świadomy. Chciałbym o Niej częściej myśleć, chciałbym, żeby Jej sprawy były rzeczywiście moimi sprawami. A tak bardzo czuję się rozproszony w codzienności wieloma innymi kwestiami. Może ważnymi, ale wcale z Nią nie związanymi. A przecież właśnie tę misję mi zlecono, właśnie tym w najbliższym roku, ostatnim roku mojej kadencji Prowincjalnego Asystenta do spraw Rycerstwa Niepokalanej mam się zajmować. I to zajmować się naprawdę poważnie. Dziś prosiłem Ją, żeby uczyła mnie być synem. Ja już naprawdę zapomniałem jak to jest. Moja mama nie żyje od dwudziestu siedmiu lat. Zaciera się w mojej pamięci tak wiele rzeczy. No i świadomość synostwa chyba również… A dziś taki dzień. Dzień Matki Bożej i naszej, mojej… Od tej godziny znów biorę Ją do siebie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz