Obok krzyża Jezusowego
stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria
Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego
miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia:
Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.
Mili Moi…
Wczoraj skończyłem
rekolekcje dla dobrych sióstr Misjonarek Chrystusa Króla dla Polonii
Zagranicznej w Morasku. To miejsce ma coś w sobie. Bardzo tam odpoczywam.
Wielki teren do spacerowania, a poza tym sporo lasu dookoła, codzienne kijaszki,
czas na lekturę. Choć uczestniczek nie było wcale mało, bo czterdzieści jeden,
co zawsze wiąże się z koniecznością przeznaczenia długiego czasu na słuchanie.
Wszak głoszenie rekolekcji to nie tylko mówienie, ale również słuchanie. Ale to
takie dobre rozmowy. Nie łatwe zwykle, ale dobre.
Po południu nie mogłem się
oprzeć i przespacerowałem się na poznańskie lotnisko. Ono jest maleńkie,
mniejsze niż Gdańskie, a już to zwykłem nazywać „przystankiem PKS”, ma jednak
tę przewagę nad Gdańskiem, że ma taras widokowy. Ale najprzyjemniejsza dla mnie
jest chyba sama trasa i wędrowanie – trochę przez miasto, trochę wśród ogródków
działkowych. Mam sporą frajdę za każdym razem, kiedy tam spaceruję. Wróciwszy
do centrum, wsiadłem w auto i po godzinie dotarłem do Gozdowa, niewielkiej
wioseczki pod Wrześnią. Tu dziś rozpoczęliśmy rekolekcje maryjne. Na Mszy może
z siedemdziesiąt osób. Zobaczymy jak będzie jutro. Ale i w takich miejscach
Maryja ma plan zapraszać do oddania Jej swojego życia, więc ufam, że zechce się
mną posłużyć w tym krótkim czasie. W piątek wieczorem bowiem ruszam do domu, bo
w sobotę rano lecę do Eindhoven, skąd przejmą mnie Księża Chrystusowcy, żeby w
niedzielę pomóc znów w parafii w Aachen, a
w poniedziałek wygłosić im dzień skupienia w Bochum. Tym razem lecę…
przez Londyn. Nie zdołałem znaleźć lepszego połączenia (mimo, że z Gdańska
zwykle latałem bezpośrednio) – podejrzewam, że to wciąż związane w długim weekendem
majowym. Niemniej w sobotę w Londynie koronacja wesołego Karola, więc ciekaw
jestem czy na lotniskach nie będzie tłoczno, albo nie utrudnią podróżnym życia
w inny sposób. Wszystko okaże się wkrótce.
A dziś nad Słowem
zatrzymało mnie stwierdzenie, że Jan wziął Maryję do siebie „od tej godziny” i
Ona już z nim została. Myślę o tym, bo oddawałem się Jej już wielokrotnie,
ponawiałem moją decyzję i deklaracje, a jednak wciąż trudno mi to oddanie
przeżywać w sposób w pełni świadomy. Chciałbym o Niej częściej myśleć, chciałbym,
żeby Jej sprawy były rzeczywiście moimi sprawami. A tak bardzo czuję się
rozproszony w codzienności wieloma innymi kwestiami. Może ważnymi, ale wcale z
Nią nie związanymi. A przecież właśnie tę misję mi zlecono, właśnie tym w najbliższym
roku, ostatnim roku mojej kadencji Prowincjalnego Asystenta do spraw Rycerstwa
Niepokalanej mam się zajmować. I to zajmować się naprawdę poważnie. Dziś
prosiłem Ją, żeby uczyła mnie być synem. Ja już naprawdę zapomniałem jak to
jest. Moja mama nie żyje od dwudziestu siedmiu lat. Zaciera się w mojej pamięci
tak wiele rzeczy. No i świadomość synostwa chyba również… A dziś taki dzień.
Dzień Matki Bożej i naszej, mojej… Od tej godziny znów biorę Ją do siebie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz