wtorek, 15 listopada 2022

ślepa ulica...


(Łk 19,1-10)
Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. A był tam pewien człowiek, imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy widząc to, szemrali: „Do grzesznika poszedł w gościnę”. Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie”. Na to Jezus rzekł do niego: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”.

 

Mili Moi…
Po bezpiecznej i całkiem przyjemnej podróży, znalazłem się znów w Ojczyźnie naszej. Bycie „słusznych rozmiarów” ma jedną, dobrą stronę… Czy to polityka linii lotniczych, czy litościwe oko stewardess sprawiają, że często pada propozycja – a może chciałby się pan przesiąść, mamy tam jakieś wolne miejsca, będzie panu wygodnie… W ten sposób leciałem z NY bez pasażera siedzącego na siedzeniu obok mnie. Nie przypuszczam, żeby to współczucie było kierowane wobec mnie, raczej wobec tego, który „wylosował” siedzenie ze mną. Ale pasem się jeszcze przypiąłem i nie potrzebowałem „przedłużki” dla matek z niemowlętami…

W sobotę przeżyliśmy Zjazd Rycerstwa Niepokalanej Polski Północnej w Gdyni. Przybyło ponad sto osób reprezentujących różne wspólnoty. Muszę z duma i radością powiedzieć, że moja miejscowa wspólnota Rycerzy stanęła na wysokości zadania i przygotowała wszystko lepiej niż ja zrobiłbym to sam. To trzeba mocno podkreślić, bo większość osób to już niemłodzi ludzie, więc był to dla nich spory wysiłek. Ale wszystko udało się znakomicie. A ja po południu w sobotę dotarłem do Słupska, gdzie głoszę rekolekcje dla ponad dwudziestu sióstr Klarysek od Wieczystej Adoracji. Siostry, co wielokrotnie już podkreślałem, to bardzo wdzięczne słuchaczki, więc to duża przyjemność dla nich głosić. Plan jest z jednej strony śliczny, ale z drugiej… Wszystkie moje zajęcia z nimi kończą się około godziny 14.00. A potem? Trochę spaceru i odpoczynku. A nawet nudy. Z prostej przyczyny – miewam okresowo „wstręt do słowa drukowanego" i nie jestem wówczas w stanie sięgnąć po żadną lekturę. I mam tak właśnie w te dni. Ale to minie…

Wracam w czwartek wieczorem, w piątek załatwiam sprawy z samochodem – kilka drobnych napraw, wymiana opon, a w sobotę ruszam już do Bytomia, żeby w niedzielę polecieć do Bochum, gdzie przez kilka dni będę przemawiał do księży Chrystusowców. Nie ma nudy…

Dziś nad Ewangelia myślałem o tym, jak silne musiało być w Zacheuszu pragnienie jakiejś zmiany. Jak bardzo chciał wyrwać się ze ślepej ulicy swojego życia, w której chyba utknął. A dokonała się w jego życiu prawdziwa rewolucja. Prawdopodobnie była to jedna z ostatnich uczt z jego udziałem. Z takimi nawróceniami zwykle wiąże się również zmiana środowiska. Bo nagle jakoś tak trudno znaleźć wspólne tematy, znika z horyzontu to wszystko, co dotąd nas łączyło. Co więcej – Zacheusz prawdopodobnie przestał być również atrakcyjny pod względem materialnym. Stracił dzięki Jezusowi bardzo dużo, być może w różnych aspektach życia stał się przysłowiowym biedakiem. Myślałem jednak dziś nad tym, co zyskał. I wydaje mi się, że przede wszystkim wolność. Od różnorakich zależności, koterii, układów sił, która zmuszała go do rozlicznych zafałszowań. Bo przecież w układach trzeba nieustannie obmyślać metody, plan działania, przewidywać, wybiegać myślą w przyszłość, żeby nie wypaść z obiegu. Tymczasem Jezus przywrócił temu człowiekowi spokojny sen. Bo lepszy jest suchy kęs chleba w spokoju niż dom pełen biesiad kłótliwych. Prz 17, 1.

I z tym pragnieniem zmiany w Jezusie kończę mój dzień. Bo ślepe ulice i w moim życiu się pojawiają. I w żadnej z nich nie jest mi dobrze… A wyprowadzić z nich może tylko On… Co niech się stanie. Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz