wtorek, 8 listopada 2022

o dawaniu i braniu...


(Łk 17,7-10)
Jezus powiedział do swoich apostołów: „Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: "Pójdź i siądź do stołu"? Czy nie powie mu raczej: "Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił"? Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: "Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać".

 

Mili Moi…
Nieuchronnie zbliża się chwila mojego powrotu „na Ojczyzny łono”. Niestety przywiozę „trochę więcej obywatela” niż wywoziłem z kraju. Jest to efekt niezwykłej życzliwości moich dawnych parafian i przyjaciół, którzy chcieli mnie ugościć. A wiemy jak wyglądają „gościny po polsku”. Znów czeka mnie ciężka praca po powrocie do domu. Ale to też przyczynek do kolejnej obserwacji na temat słabości mojej woli i płaszczyzn, na których winna ona zostać wzmocniona. Moja „człowiecza glina” jest dokładnie taka sama jak wszystkich innych ludzi na ziemi i te same niebezpieczeństwa na mnie czyhają.

Wracam z mieszaniną uczuć… Dobrze mi tu i wiem, że za chwilę będę tęsknił. Ale w głowie już są konkretne działania, które zaraz po powrocie na mnie czekają – takie moje proste życie… Sprawy, którym oddaję się na co dzień, a o których Jezus zdaje się mówić dziś w Ewangelii… Idealnie byłoby zrobić swoje i odejść – zająć się kolejnym zadaniem, a poprzednie zostawić po prostu Jezusowi. Ale niestety wciąż odnajduję w sobie dużo czysto ziemskiego sposobu myślenia. Nie mówię już nawet o materialnych dowodach wdzięczności, bo te mnie chyba nigdy jakoś szczególnie nie ekscytowały. Ale emocjonalna zapłata… Podziw, wdzięczność, poczucie satysfakcji… I powie ktoś – no przecież w tym nie ma nic złego, człowiek musi mieć jakieś motywatory do działania. Ale gdzieś pod skórą czuję to, o czym innym chętnie w rekolekcjach mówię, zwłaszcza osobom konsekrowanym – co dają mi inni ludzie, czego nie mógłby dać mi Jezus? Czy On sam nie powinien być dla mnie wystarczającym motywatorem – Jego chwała, wzrost Jego Królestwa, miłość, dla której warto zdobywać ten świat?

Być sługą nieużytecznym, to niesłychanie franciszkańska postawa. Nasz Święty Ojciec mówi o tym wielokrotnie. Uniżenie Chrystusa Sługi było dla Franciszka i jego braci fascynującym ideałem, który pociągał ich do swoistych wysiłków, aby prześcigać się wzajemnie w osiąganiu podobieństwa do Niego… Ja sam czuje, że jestem w tych szlachetnych zawodach daleko z tyłu…

Są z pewnością miejsca na ziemi, gdzie ideał ubóstwa wewnętrznego – zarówno materialnego, jak i emocjonalnego, osiągnąć łatwiej. Ameryka z pewnością do nich nie należy. Przypomniałem sobie jak bardzo ceni się tu kapłanów – i to nie tylko w polskich środowiskach. Nie ma ich tu zbyt wielu, a dodatkowo gorliwcy wśród nich stanowią jeszcze mniejszą grupę. Dowodów serdecznej wdzięczności więc mi nie zabrakło. Wyjeżdżam „napasiony” emocjonalnie. I jak tu na lotnisku powiedzieć – słudzy nieużyteczni jesteśmy, tylko to, co nam zlecono wykonaliśmy? A jednak to właśnie chcę powiedzieć wszystkim tu i tam – robię tylko to, do czego zaprosił mnie Pan i staram się robić to najlepiej jak potrafię. Niech z Jego ręki otrzymam nagrodę we właściwym czasie. A te ziemskie niech zawisną na zawiasie Jego miłości i niech przyczyniają się do otwarcia drzwi do zbawienia tym wszystkim, do których Pan jeszcze mnie pośle…

1 komentarz:

  1. Ciekawe przemyslenia. Czekamy w Polsce. Pozdrwienia z Dolnego Slaska

    OdpowiedzUsuń