Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i
darami, Jezus powiedział: „Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie
zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony”. Zapytali Go:
„Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie?”
Jezus odpowiedział: „Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem
przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: "Ja jestem" oraz:
"nadszedł czas". Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy
posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz
nastąpi koniec”. Wtedy mówił do nich: „Powstanie naród przeciw narodowi i
królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i
zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie”.
Mili Moi…
Po krótkiej wizycie w
Bytomiu, u mojego przyjaciela Macieja, w niedzielę przyleciałem do Kolonii, aby
od poniedziałku rozpocząć skupienie dla Księży Chrystusowców w Bochum. Leciałem
z Katowic, bo miałem w miniony weekend poprowadzić rekolekcje gdzieś pod
Wrocławiem. Rekolekcje się odwołały, a bilet został. Wracam w czwartek, tym
razem do Krakowa, odbieram auto z Bytomia i ruszam na Północ, żeby już w sobotę
rozpocząć rekolekcje adwentowe w Ostródzie.
Na lotnisku w Kolonii dość
zabawna sytuacja. Kiedy już wyszedłem na zewnątrz, przywitałem się z
Sebastianem, który po mnie przyjechał, podeszła do mnie młoda dziewczyna i mówi
– widziałam, że pan leciał z nami z Polski, chciałam zapytać, czy pan nie wie,
gdzie tu się odbiera bagaż? A my już prawie na parkingu! Mowę – wie pani, mijaliśmy
takie taśmy po drodze… A ona na to – no tak, ale tam nie było żadnego bagażu…
Uhm… Nie było, bo bagaż nie jest tak szybki jak pasażerowie i nie chodzi na
własnych nogach – niech więc pani spróbuje tam wrócić… Czy jej się udało? Nie
wiem… Wniosek – lepiej pytać prędzej niż później…
A my przeżyliśmy tu
wczoraj święto patronalne Chrystusowców i sióstr Misjonarek, które tu
posługują. Chrystusa Króla Wszechświata. Zjechali się wszyscy, którzy mogli.
Wesołe grono i radosne świętowanie. Przy okazji rzecz jasna skupienie – dwie konferencje,
Eucharystia. Czuję się wśród nich dobrze, bo poniekąd rozumiem o czym mówią.
Moje lata spędzone za granicą dały mi doświadczenie, które teraz owocuje. Po
raz kolejny przekonuję się, że znacznie lepiej czuje się w tym, zagranicznym
kontekście niż w Polsce. I bynajmniej nie chodzi mi o jakąkolwiek krytykę naszej
Ojczyzny. Chodzi raczej o pewną obiektywną obserwacje, która być może jest
jednak wskazówką dotyczącą przyszłości.
Dziś zaczynamy dwudniowe
spotkanie, w którym bierze udział znacznie mniejsza grupa. To swoiste uzupełnienie
rekolekcji zakonnych. Jak wiecie, każdy z nas musi odprawić coroczne rekolekcje.
Każde zgromadzenie ma swoje zwyczaje co do ich długości. U Chrystusowców jest
to sześć dni. Posługa w weekendy i niemożność znalezienia zastępstwa sprawia
jednak, że wspólnie mogą odprawić cztery dni, a dwa kolejne uzupełniają w innym
czasie w mniejszych grupach. No i właśnie takie uzupełnienie dla nich tym razem
prowadzę. Kończymy jutro wieczorem, a ja będę miał jeszcze szanse spotkać się z
Mariuszem, moim rocznikowym współbratem i przyjacielem, który pracuje w pobliżu.
Nasz klasztor znajduje się bowiem sześć kilometrów od miejsca, w którym ja się
znajduję.
Dziś Słowo kieruje moją myśl
w stronę ludzkich zabezpieczeń. Świątynia w Jerozolimie była przecież bardzo
stabilnym punktem odniesienia dla podziwiających jej piękno. Cóż mogłoby jej
zagrozić? Kto mógłby okazać się takim barbarzyńcą i przeprowadzić na nią
zamach? Komu cos takiego w ogóle mogłoby przyjść do głowy? Nie, świątynia jest
nienaruszalnym punktem, jest piękna, jest mieszkaniem Boga, jest przez Niego
chroniona, nic się jej stać nie może…
Tymczasem Jezus zaburza to
przekonanie twierdząc, że kamień na kamieniu nie zostanie… Ale jak to? Kiedy? W
jaki sposób? Jakie myśli kiełkują w głowach słuchaczy? Zdaje się, że ich
kierunek jest przygnębiający – jeśli nie ma już żadnych świętości, jeśli nie
możemy ufać ludzkim pewnikom, to co nam pozostaje? Czy nie stajemy się
marionetkami w rękach jakichś potężnych i niezrozumiałych sił? Czy wobec tego
jest dla nas jakaś nadzieja?
Dramatyzowanie to nasze hobby…
Pan ustawia to wszystko we właściwych proporcjach. Zdaje się mówić – nie pokładajcie
nadziei w tym, co ulotne i przemijające, ale nie ulegajcie również panice. W
ręku Boga jesteście, nie w rękach bliżej nieokreślonych mocy. To ważne, bo
niedawna pandemia pokazała nam, ile warte są nasze, ludzkie pewniki. W mgnieniu
oka zmieniło się wszystko, a świat, który znaliśmy, który był przewidywalny i
jakoś „ogarnięty” nagle przestał być zrozumiały. Tak nietrwała, ulotna, zmienna
rzeczywistość nas otacza. Dlatego nie można pomylić środowiska życia z jego
celem i sensem. Nie można nabudowywać najważniejszych spraw na chwiejnych
fundamentach. Dlatego tylko Bóg, wieczny i trwały fundament, może nam zapewnić
bezpieczeństwo. Tylko nie dajcie się zwieść, bo gra idzie o najwyższą stawkę –
o wieczne zbawienie. Dużo spokoju zatem i jak najmniej pochopnych decyzji.
Zwłaszcza na słowo niezweryfikowanych proroków, którzy mówią – oto tu, czy oto
tam… A tych w żadnej epoce nie brakuje…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz