Jezus wędrował przez miasta i wsie, nauczając i głosząc Ewangelię o królestwie
Bożym. A było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które zostały uwolnione od
złych duchów i od chorób, Maria, zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych
duchów; Joanna, żona Chuzy, rządcy Heroda; Zuzanna i wiele innych, które im
usługiwały, udzielając ze swego mienia.
Mili Moi…
Kolejny tydzień właściwie można
odhaczyć. Plany były świetlane… od poniedziałku zabiorę się za… I wyszło jak
zwykle. Zastanawiałem się nad okolicznościami, które można by tym razem
oskarżyć. I myślę, że nadszedł już czas na jesienne przesilenie. To znakomity
powód dla obniżonego nastroju i jakiejś takiej intelektualnej i wewnętrznej
bezradności, prawda? No więc, niech tak będzie… Jesień w pełni. A ja w jesieni…
Dziś deszcz stuka w dachowe okno w moim pokoju. Szaro, buro i ponuro. Ja
natomiast powoli się ogarniam do kolejnego, krótkiego, choć dość dalekiego
wyjazdu.
Dziś w nocy ruszam na
Święty Krzyż, gdzie w sanktuarium jutro głoszę na Pierwszym Ogólnopolskim
Spotkaniu Rycerzy u Stóp Krzyża. Spotkanie trwa cały dzień, ale ja około
południa musze ruszać dalej, bo w niedzielę kazania maryjne w naszej parafii w
Olsztynie z zaproszeniem do oddania swojego życia Matce Bożej. W poniedziałek
zaś rozpoczynamy pierwszą turę rekolekcji zakonnych w Białogórze, gdzie musze być
i zadbać o mnóstwo drobiazgów, jako odpowiedzialny za organizację tych
rekolekcji z ramienia naszej Prowincji. A potem już będę mógł spokojnie zająć się wystąpieniem
na Ogólnopolskim Kongresie Młodych Konsekrowanych, na który wybiorę się w
przyszły piątek do Lichenia. W sobotę pojadę zakończyć rekolekcje w Białogórze,
a w niedzielę kazania maryjne w parafii świętego Maksymiliana w Bydgoszczy. No,
i to ja rozumiem… Przynajmniej przypomnę sobie, że żyję… Oczywiście, o ile Pan
pozwoli dożyć tych wydarzeń i rzeczywiście wziąć w nich udział…
A dziś, w tym krótkim Słowie
ewangelicznym zastanowiła mnie gotowość tego grona towarzyszącego Jezusowi do
opuszczenia dotychczasowych miejsc, zajęć, obowiązków i pójścia z Nim. To niby
oczywiste dla naszego, zakonnego powołania. Wszak poszliśmy za Nim już dawno
temu… Ostatnio nawet przypomniałem sobie to w takim zabawnym kontekście. Kiedy
w minioną sobotę wróciłem z Elbląga, pod klasztorem „napadła” mnie grupka
dzieciaków z tysiącem pytań. Jedno z nich brzmiało – to ojciec mieszka w
kościele? Nie ma ojciec własnego domu? No właśnie ten kościół jest moim domem…
I ten przez małe „k” i ten przez wielkie…
Niemniej pójście za
Jezusem nie jest decyzją jednorazową. I to też wie każdy, kto kiedykolwiek za
Nim szedł. Dzieje się tak, ponieważ On często zmienia kierunki, trasę, lubi
chodzić dookoła, czasem nigdzie Mu się nie spieszy, a bywa dokładnie odwrotnie
i raczej nie konsultuje z towarzyszami celów podróży. To wymagające. A niektórzy
mówią, że im człek starszy, tym bardziej. Ja musze przyznać, że do niedawna nie
miałem z tym najmniejszych problemów. Zawsze odchodziłem z jednego miejsca do
drugiego z pewną ekscytacją i bez żalu – ufny w to, że Pan wie, co robi i wie znacznie
lepiej ode mnie…
Aż nagle, w moim życiu, ta
doskonale naoliwiona maszyna się zacięła… I tak od kilku lat szukam narzędzi do
jej naprawy. Chyba przystanąłem, a Pan poszedł dalej… Na szczęście przechodzi
czasami w pobliżu, nieustannie dając mi sygnał do tego, żebym znów z Nim ruszył…
A ja nie mam siły podnieść nogi i wykonać kroku… I to chyba boli najbardziej…
Bo w głowie jestem gotów pobiec za Nim natychmiast. A nogi z głową współpracować
nie chcą…
Tak czy owak, On ze mnie
nie rezygnuje… Ufam, że za krótszą lub dłuższą chwilę, niczym Joanna czy Zuzanna,
z entuzjazmem oderwę nogi od ziemi. Najpierw jedną, potem drugą, a potem już na
przemian… Szybciej i szybciej… Tam, dokąd On zechce…
Hm... A Ojciec nie dostrzega, że to jeżdżenie z rekolekcjami od miejsca do miejsca, bycie ciągle w drodze, żeby gdzieś, komuś, choćby przez radio czy internet głosić Chrystusa to jest oderwanie nóg od ziemi i chodzenie za albo raczej z Jezusem?
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba zmienić perspektywę patrzenia. Zwłaszcza, gdy chodzi o sprawy Boga.