Jezus opowiedział uczniom przypowieść: "Czy może niewidomy prowadzić
niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela.
Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel. Czemu to
widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku? Jak
możesz mówić swemu bratu: „Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim
oku”, podczas gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, usuń najpierw
belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka brata
swego".
Mili Moi…
W poniedziałek i wtorek,
wraz z Maciejem, moim serdecznym przyjacielem, nagrywaliśmy kolejne audycje w
Radio Niepokalanów. Przekonujemy się za każdym razem jak wiele znaczą dla nas
te spotkania, chwile, kiedy możemy wspólnie pójść na spacer, zjeść coś
smacznego, pogawędzić… W codzienności dzieli nas kilkaset kilometrów. Niemniej
zawsze, ilekroć jesteśmy w Warszawie, zaglądamy do bookinistów na ulice Chmielną.
Tam stoją arcyciekawi ludzie, którzy reprezentują całkiem inny świat – świat literatury.
Posłuchać jak mówią o książkach, dotknąć niebanalnej wiedzy, pozwolić sobie
polecić to i owo – to prawdziwa przyjemność. Tym razem dotarliśmy tam, kiedy
stoiska już się zwijały, ale jeden z tych pasjonatów pozwolił nam pogrzebać w
kartonach. Wyłowiliśmy oczywiście jakieś perły, bo zwykle idziemy dalej ciężsi
o jakąś pozycję. Niemniej, zwróciłem uwagę, że pogoda się psuje i za chwilę
będzie mokro i zimno, co utrudni stanie na świeżym powietrzu. Wówczas ów
człowiek powiedział ciekawe słowa – wie pan, my tu stoimy w poczuciu misji,
żeby ten naród nie zgłupiał do reszty… Było w tym wiele życzliwości, a nie było
cienia pogardy… I tak sobie pomyślałem, że literatura, zwłaszcza ta niebanalna,
ma moc chronić przed kompletnym ogłupieniem w świecie, w którym już tylko
obrazek i szybkość się liczą…
Od środy głoszę rekolekcje
franciszkańskie dla Franciszkańskiego Zakonu Świeckich Regionu Gdańskiego w
naszym kościele w Gdyni. Kościół nie pęka w szwach, przychodzi zaledwie garstka
ludzi. Ale dla mnie samego jest to niezwykła okazja do zanurzenia się w
dziedzictwie, w tym, czym żyję na co dzień, a właściwie nieudolnie usiłuję żyć.
Od jakiegoś czasu mam już taki poranny zwyczaj, że zaraz po medytacji Słowa
sięgam po Wczesne Źródła Franciszkańskie, żeby przeczytać kilka rozdziałów,
żeby ze świętym Franciszkiem rozpocząć dzień, żeby sobie przypominać czym żyję
i czym mam żyć. Odświeżająca praktyka.
A już jutro Regionalny
Dzień Skupienia do Rycerstwa Niepokalanej. Tym razem w Elblągu. Powinno w nim wziąć
udział około 60 osób – tyle mamy ich zgłoszonych. Też nie są to „masy”, ale
czasy masowego duszpasterstwa już chyba za nami. Niemniej niektórzy mówią mi –
masz coraz więcej seniorów w tych grupach, musisz zdawać sobie z tego sprawę. To
prawda, ale… Pamiętam lata swojej młodości i rozliczne wyjazdy choćby na Ogólnopolskie
Czuwania Odnowy w Duchu Świętym. Tam seniorów nie brakowało. Ba, często byli
pierwszymi, gotowymi do wyjazdu. Nie zważali na żadne niewygody. Byli
najbardziej zaprawionymi w bojach pielgrzymami. Co się zmieniło? Czy
współcześni seniorzy są słabsi, bardziej chorzy, mniej gorliwi, bardziej leniwi,
ubożsi? Nie mam zielonego pojęcia, ale widzę tylko, że wymagania co do zasady
wszyscy mają zdecydowanie większe. Może więc tym bardziej trzeba się ucieszyć tymi,
którzy w sobotę podejmą wysiłek i przyjadą z Gdyni, Lęborka, Ostródy i Inowrocławia.
Jeśli już jednak prowadzić
refleksję krytyczną, to zdecydowanie warto zaczynać od siebie. Tak to dziś ustawia
Jezus w Ewangelii. Wszak belka nie pomaga w usuwaniu drzazgi, zwłaszcza jeśli
belka tkwi w oku uzdrowiciela. Żeby nauczać innych, samemu nigdy nie można przestać
być uczniem. A żeby innych prowadzić – trzeba widzieć i wiedzieć dokąd. Niby
proste wskazania, ale poprzez ich prostotę i oczywistość łatwo je stracić
sprzed oczu, łatwo poczynić założenie, że gdzieś tam je w swoim życiowym bagażu
mam, choć dawno go nie przeglądałem i nie sprawdzałem. Może więc czas na „dzień
otwartych oczu” – na takie bardzo konkretne i konsekwentne sprawdzenie jak jest
z moją gotowością do sądzenia, oceniania, pouczania. Ile w tym pokory, a ile
pyszałkowatego górowania nad innymi. Dziś zaintrygował mnie pewien komentarz, w
którym autor opisywał podobny mechanizm. Stwierdził, że kiedy zaczął się
zastanawiać nad belką we własnym oku, zamiast nad drzazgą w oku bliźniego,
natychmiast zaczął… mówić mniej. I oby nam wszystkim się to przydarzyło…
PS. 19 października 2013
roku ukazał się pierwszy wpis na moim blogu w tym miejscu (bo wcześniej
prowadziłem go przez cztery lata pod innym adresem – wszystko zaczęło się w
lutym 2009 roku). Dziś statystyki mnie informują, że zamieszczam 1000 wpis.
Trudno mi uwierzyć… Niech Pan pobłogosławi każdego, kto kiedykolwiek z tej
mojej pisaniny korzystał. Każdego, kto tu zagląda…
Dziękuję za każdy wpis Ojca. Niech Pan błogosławi także Ojca!
OdpowiedzUsuńAmen!
OdpowiedzUsuńDobrze, że Ojciec pisze!:)
O tak! Niech błogosławi Być Wszechmogący!
OdpowiedzUsuńDobrze że Jesteś.
OdpowiedzUsuńPokój i dobro
Bóg zapłać.
OdpowiedzUsuń