piątek, 26 sierpnia 2022

dobro w Kościele?


(J 2, 1-11)
W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: „Nie mają już wina”. Jezus Jej odpowiedział: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Jeszcze nie nadeszła moja godzina”. Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: „Napełnijcie stągwie wodą”. I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: „Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu”. Ci zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem, i nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli, przywołał pana młodego i powiedział do niego: „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory”.Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.

 

Mili Moi…
Trwa mój niemal trzytygodniowy pobyt w domu… Jestem nieprzyzwyczajony do tak długich przerw w posłudze… Ale w gruncie rzeczy jestem z tego bardzo zadowolony… Jak wspominałem niegdyś, rekolekcje, które głoszę, kiedyś trzeba przemyśleć, przemodlić, po prostu stworzyć… Choć ten tydzień należał raczej do nadrabiania innych zaległości i do realizacji innych zadań. Wczoraj na przykład byłem w Karwii u sióstr elżbietanek, które nabyły tam niedawno dom. Pojechałem sprawdzić czy nie nadawałby się on na nasze rekolekcje zakonne, bo przecież za ich organizację też jestem odpowiedzialny. Taka wycieczka to pół dnia… I kiedy siadam wieczorem na łóżku i mówię sobie – co dziś konkretnie zrobiłeś? – to czasami nie do końca potrafię sam sobie odpowiedzieć…

Tak czy owak, dobrze być w domu… Również dlatego, że wciąż trwają wakacje i jest nas w klasztorze mniej, co sprawia, że każde ręce do posługi są na wagę złota. A tej nie brakuje. U nas specjalizacja pogrzebowa… Taka struktura wiekowa parafii. W zeszłym tygodniu było ich siedem. A jednocześnie mnóstwo młodych ludzi szuka u nas pomocy duchowej. Codzienny dwugodzinny dyżur w konfesjonale ściąga mnóstwo ludzi, którzy często bardzo dojrzale podchodzą do swojego życia duchowego i u franciszkanów szukają wsparcia. Obyśmy rzeczywiście byli w stanie sprostać.

Piszę o tym, bo z jednej strony wszędzie trąbi się o kryzysie Kościoła, o spadającej liczbie wiernych… Z drugiej – pojawia się pytanie jakich wiernych tracimy? Kto rzeczywiście Kościół odrzuca? A kto w nim trwa i nie zamierza dochodzić? Osobiście, wcale nie uważam, żeby Kościół doświadczał jakiegoś głębokiego kryzysu… Pustoszeje nam kruchta, czyli miejsce gdzie stoją ci, którzy zawsze uważali się za „zupełnie w porządku” realizując „obowiązki życia chrześcijańskiego”. Ci, którzy w Kościele byli jedną nogą, widząc w nim jedną z wielu ludzkich instytucji… I nie dziwi mnie ich odejście – co nie oznacza, że nie zasmuca. Choć uważam, że mylące pozory tego, że oni „są w Kościele” są znacznie gorsze od jasnej sytuacji – nie ma ich i trzeba po nich pójść, głosić im Ewangelię tam, gdzie są, tam, gdzie właśnie się udali…

Kiedy minie się kruchtę i wejdzie się w głąb Kościoła… Tam są ludzie, którzy rozumieją go znacznie lepiej, a przede wszystkim sami maja świadomość, że go tworzą, że od nich naprawdę wiele zależy. Oni wiedzą, że to ich jedyne środowisko zbawienia, a ich obecność w tym miejscu nie ma wiele wspólnego z obciążającymi i uciążliwymi „obowiązkami życia chrześcijańskiego”. Stąd już blisko raczej do miłości, która w obowiązkach widzi raczej drogę spełnienia, drogę wymiany obietnic, drogę ich realizacji.

Dziś Maryja, która z absolutnym zaufaniem mówi do sług – zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Nawet gdyby było to najbardziej absurdalne – zróbcie. I jest – zupełnie absurdalne. A jednak efekt jest powalający… Może więc to jakieś zaproszenie dla każdego z nas – wejdź głębiej w Kościół, nie stój w „przedsionku”, zainteresuj się, rozejrzyj, posłuchaj, dostrzeż, zrozum… Niezależnie od tego, jak bardzo absurdalną propozycją to się dziś wydaje. Niezależnie od tego, co myślisz na bazie dotychczasowych wyobrażeń czy doświadczeń. Popatrz na Kościół od środka, bo on jest większy niż ci się wydaje, a dobro, które się w nim dokonuje, zdecydowanie przewyższa zło, od którego niestety również nie jest wolny.

To jest jednak jakieś dobro w Kościele? Owszem… A zastanawiałeś się kiedyś dlaczego niemal nigdy o tym nie słyszysz w programach informacyjnych? Za to tak często słyszysz o tym, co złe, nawet jeśli to zło jest jeszcze na etapie domniemania? Zło w Kościele – ulubiony temat współczesnego świata… Tak to widać z kruchty… Tak to widać, kiedy odmawia się wejścia dalej… 

2 komentarze:

  1. Kościół to my ,każdy człowiek i od nas zależy ,co chcemy w Nim zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa i chyba bardzo trafna ta analiza członków Kościoła.

    OdpowiedzUsuń