Gdy Jezus dokończył wszystkich swoich mów do ludu, który się przysłuchiwał,
wszedł do Kafarnaum. Sługa pewnego setnika, szczególnie przez niego ceniony,
chorował i bliski był śmierci. Skoro setnik posłyszał o Jezusie, wysłał do
Niego starszyznę żydowską z prośbą, żeby przyszedł i uzdrowił mu sługę. Ci
zjawili się u Jezusa i prosili Go usilnie: „Godzien jest, żebyś mu to
wyświadczył - mówili - kocha bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę”.
Jezus przeto wybrał się z nimi. A gdy był już niedaleko domu, setnik wysłał do
Niego przyjaciół z prośbą: "Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien,
abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego przyjść
do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony. Bo i ja, choć
podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: "Idź", a idzie;
drugiemu: "Chodź", a przychodzi; a mojemu słudze: "Zrób
to", a robi”. Gdy Jezus to usłyszał, zadziwił się i zwracając się do
tłumu, który szedł za Nim, rzekł: „Powiadam wam: Tak wielkiej wiary nie
znalazłem nawet w Izraelu”. A gdy wysłani wrócili do domu, zastali sługę
zdrowego.
Mili Moi…
W minionym tygodniu
zakończyłem mój urlop-nie urlop. Spędzałem go w Gdyni, zmieniając jedynie
nieznacznie swój rytm dnia i starając się zbierać siły na Armagedon
rekolekcyjny, który wkrótce rozpocznę. Siłą rzeczy, jak wspominałem, żadnych podróży
apostolskich na ten czas nie planowałem, bo miałem być zupełnie gdzie indziej.
Ale to już za nami…
W sobotę przeżyliśmy
Regionalny Dzień Skupienia ze wspólnotami Rycerstwa Niepokalanej. Tym razem w
Ostródzie. Stawiło się około pięćdziesięciu osób, reprezentujących sześć
wspólnot. Dobry dzień. Modlitwa. Formacja. Bycie razem. Tak bardzo chciałbym tchnąć
nowego ducha w te sędziwe często wspólnoty – ducha entuzjazmu i radości. Może
się uda… Moja propozycja Rekolekcji Maryjnych, z którą zwróciłem się do
duszpasterzy powoli „chwyta”. Mam już cztery parafie, w których takie
rekolekcje mamy umówione. Pierwszą z nich będzie parafia św. Antoniego w
Gdańsku Brzeźnie. Jeśli macie blisko, zapraszam Was w terminie 10-12
października.
Powoli też wchodzę w
ostatnią fazę przygotowań do Biegu Małych Rycerzy na Zamku w Malborku. To
wydarzenie w minionym roku zmiotła nam pandemia. W tym roku wygląda na to, że
uda się je zrealizować. Jest z tym sporo pracy i nie udałoby się to bez życzliwych
ludzi, którzy chcą pomóc. I to zupełnie bezinteresownie, bo przecież nikt z nas
nie otrzyma za to ani złotóweczki. Ja zaś całkiem sporo tych złotóweczek wydam.
Ale tak jest dobrze. Wszak na takie właśnie dzieła „zarabiam” głoszeniem
rekolekcji.
Poza tym odwiedzam
ostatnio różnych lekarzy. Zamieszkanie w Gdyni oznacza, że wreszcie może zając się
moim zdrowiem moja serdeczna przyjaciółka ze szkolnej ławy, Kasia. A że lekarz
to znakomity i bardzo zaangażowany (nie tylko rzecz jasna w moim przypadku – tu
mogę jej z całą pewnością wystawić jak najlepsze rekomendacje), to sprawdza
wszystko, co w ramach zdrowego rozsądku we mnie sprawdzić można. Wszedłem do
jej gabinetu jako zasadniczo zdrowy człowiek (wszak osiem tabletek dziennie, które
biorę nie świadczą jeszcze o jakichś tam wielkich chorobach). Wyszedłem zaś
jako pacjent kolejnych pięciu lekarzy… Na razie jednak wszystkie badania
pokazują, że wszystko w normie i nad niczym skupiać się nadmiernie nie trzeba.
A dziś myślę sobie czy
moja wiara jest rzeczywistym „zawiasem” mojego życia, czy w czymkolwiek
przypomina wiarę setnika? Czy przenika każdą jego płaszczyznę i mogę powiedzieć,
że wszystko jest jej podporządkowane? Wszak od czasu do czasu zdiagnozować się
trzeba… I ze smutkiem stwierdzam, że idealnie nie jest. Sam mam spore
trudności, żeby pozwolić Bogu być Bogiem. Zobaczyłem to już wczoraj, kiedy
zastanawiałem się czy sam dla siebie nie jestem mesjaszem, a Jezus raczej takim
„mesjaszem pomocniczym”. Zobaczyłem dziś wyraźnie, że nie bardzo mam w sobie zgodę
na to, żeby Pan powiedział mi „nie”. Długi czas już nosze w sobie sporą troskę,
która odbiera mi wewnętrzny spokój i wydaje mi się, że wiem jak należałoby to
rozwiązać, że mam pomysł. A Bóg bardzo wyraźnie mówi mi „nie” (a na pewno „nie
teraz”). Wielki mam problem ze zgodzeniem się na to…
Kiedy więc dziś patrzę na
setnika, który mówi – wierzę Twojemu słowu – powiedz tylko SŁOWU a mój sługa
będzie zdrowy. Wierze bezgranicznie, że Twoje słowo jest najprawdziwsze, najlepsze
i przychodzi na czas – to notuje w sobie tęsknotę za taką postawą, którą
teoretycznie staram się w sobie budować codziennie, ale praktycznie, kiedy
pojawia się sytuacja „podbramkowa”, nie zawsze zdaję egzamin.
No i tyle… Wiara to jakaś
wewnętrzna walka – ze sobą samym. Zdetronizować bowiem swoje „ja” jest chyba
najtrudniej…
Miałam łaskę uczestniczyć w Eucharystii podczas Dnia Skupienia,modlę się w intenci "tchnięcia ducha " w tę wspolnotę...
OdpowiedzUsuńSzkoda ,ze na miescu ,w Ostrodzie tak nieliczne grono wiedzialo o Dniu Skupienia..we wspolnocie Rycerstwa jest wiele osob...
Moze na przyszlosć jakieś plakaty...
Mimo ,ze jestem w MI,bardziej formację,"zdobywam "w Odnowie,a katechezy gloszone przez Ojca z pewnoscią posluchaloby szersze grono osób..
Pozdrawiam z Ostrody.