W pierwszy dzień Przaśników, kiedy ofiarowywano Paschę, zapytali Jezusa Jego
uczniowie: "Gdzie chcesz, żebyśmy przygotowali Ci spożywanie Paschy?"
I posłał dwóch spośród swoich uczniów z tym poleceniem: "Idźcie do miasta,
a spotka was człowiek niosący dzban wody. Idźcie za nim i tam, gdzie wejdzie,
powiedzcie gospodarzowi: Nauczyciel pyta: Gdzie jest dla Mnie izba, w której mógłbym
spożyć Paschę z moimi uczniami? On wskaże wam na górze salę dużą, usłaną i
gotową. Tam przygotujecie dla nas". Uczniowie wybrali się i przyszli do
miasta, a tam znaleźli wszystko, tak jak im powiedział, i przygotowali Paschę.
A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im, mówiąc:
"Bierzcie, to jest Ciało moje". Potem wziął kielich i odmówiwszy
dziękczynienie, dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich: "To jest
moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Zaprawdę, powiadam wam:
Odtąd nie będę już pił napoju z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy
pić będę go nowy w królestwie Bożym". Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę
Góry Oliwnej.
Mili Moi…
Z pełną odpowiedzialnością
mogę powiedzieć, że odpoczywam. Nigdy za bardzo nie umiałem oddawać się temu
zadaniu. I tym razem traktuje to nieco bardziej jak obowiązek, niż przyjemność.
Wiem po prostu, że odpocząć trzeba. Wszystko polega głownie na tym, żeby nie
robić dokładnie tego, co robi się na co dzień. I to mi się udaje. Mimo planów,
nie tknąłem żadnej konferencji z tych, które winienem już pisać. Nie wiem czy
się to na mnie nie zemści. Ale staram się nie wybiegać w przyszłość. Za to dużo
chodzę… Dziś zrobiłem dwadzieścia pięć tysięcy kroków. Szybkim marszem. Wolnym
marszem. Różańcowym spacerem.
Odbyłem też w tych dniach
dobre spotkanie z panią z Działu Edukacji na Zamku w Malborku. Zabieramy się za
organizację kolejnego, XXI już Biegu Małych Rycerzy Niepokalanej, który odbywa
się właśnie tam, na Zamku. W ubiegłym roku, z przyczyn oczywistych musiałem go
odwołać, ale w tym roku, wierzymy, będzie już inaczej… Roboty przy tym co nie
miara, ale na szczęście również sporo dobrych, gotowych do pomocy ludzi.
Jestem też po pierwszej dawce
szczepionki. Odwołali mi termin w ubiegłym tygodniu, ale udało się złapać następny
wczoraj, w dość orientalnym miejscu, którym było podgrudziądzkie miasteczko
Łasin. Zniosłem to nieźle, choć dziś rzeczywiście nieco bolała mnie głowa i ręka.
Nic to wielkiego jednak i ufam, że z końcem miesiąca uda mi się otrzymać drugą,
zaplanowaną dawkę.
Zamieściłem jutrzejszą
Ewangelię u początku, choć zwykle tego nie robię. Ale mam powód. Jutro bowiem mija
dokładnie piętnaście lat, od dnia, kiedy po raz pierwszy powiedziałem w imię
Jezusa słowo BIERZCIE. Dzisiejszego wieczoru mam niesłychanie mocne poczucie bycia
obdarowanym. Moje kapłaństwo, które trwa już długo, a które ani przez moment mi
się nie znudziło. Wręcz przeciwnie – z każdym niemal dniem odnajduję w nim nowe
warstwy, smaki, barwy. A kiedy unoszę Ciało Pana… Wydaje mi się, że rozumiem co
miał na myśli święty Franciszek, kiedy mówił, że nie widzimy z Niego na ziemi
nic poza tym właśnie Ciałem, które kapłani podnoszą i nam je podają. Kiedy ktoś
„miota” Jezusem odczuwam wręcz fizyczny ból i zawsze Go za to w sercu
przepraszam. Jakiej czci jest godzien… Przede wszystkim my, kapłani – ja, właśnie
ja, jestem odpowiedzialny za to, żeby ze czcią Go podnosić i ukazywać tym, którzy
w Niego wierzą…
Zaburzam dynamikę
Eucharystii??? Nie szkodzi… Wierzący z pewnością to „zniosą z wdzięcznością”.
Ci trochę mniej może się zastanowią. Niewierzący się zezłoszczą nerwowo
spoglądając na zegarek i być może przypomną sobie, że czas jest nieubłagany i
wiele go w ich życiu już upłynęło. Być może każdy odrobinę skorzysta. Im dłużej
jestem księdzem, tym mniej odczuwam konieczność pośpiechu przy Eucharystii i tym
banalniej brzmią dla mnie argumenty – ludzie nie mają czasu, bo (na przykład)
spieszą się do pracy… Bierzcie i jedzcie… Ale na to potrzeba chwili
zatrzymania. Bez tego ani rusz…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz