piątek, 17 lipca 2020

Zakopaaaaaneeeee...



(Mt 12,1-8)
Pewnego razu Jezus przechodził w szabat wśród zbóż. Uczniowie Jego, będąc głodni, zaczęli zrywać kłosy i jeść. Gdy to ujrzeli faryzeusze, rzekli Mu: Oto Twoi uczniowie czynią to, czego nie wolno czynić w szabat. A On im odpowiedział: Nie czytaliście, co uczynił Dawid, gdy był głodny, on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego i jadł chleby pokładne, których nie było wolno jeść jemu ani jego towarzyszom, tylko samym kapłanom? Albo nie czytaliście w Prawie, że w dzień szabatu kapłani naruszają w świątyni spoczynek szabatu, a są bez winy? Oto powiadam wam: Tu jest coś większego niż świątynia. Gdybyście zrozumieli, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary, nie potępialibyście niewinnych. Albowiem Syn Człowieczy jest Panem szabatu.


Mili Moi…
Mówią, że góra z górą się nie zejdzie… I to pewnie prawda… Ale człowiek z człowiekiem chyba częściej. A zwłaszcza w lipcu, w Zakopanem. „Moje dzieci” z Irlandii, od lat mieszkający już w Polsce, Justyna i Mariusz, ze swoimi dziećmi. Ileż miałem radości z tego spotkania. Widzieliśmy się ostatnio ze cztery lata temu, kiedy zrobiłem sobie wycieczkę na Mazury, gdzie mieszkają. A tym razem niby przypadkiem… A ja widzę w tym wielki dar od Boga…

Zakopane w lipcu??? Niespecjalnie polecam… Ostatni raz byłem tu niemal dwadzieścia lat temu. Jedno mam spostrzeżenie – dzikie tłumy wszędzie… Niewiele wędrowania, bo ustawicznie leje i ma tak być już do końca. Zresztą nie nastawiałem się na łazikowanie, z oczywistych względów – przyjechałem tu do pracy. Ale kilka wizyt w dostępnych dla mnie miejscach złożyłem.

Sióstr niewiele – zaledwie czternaście. Ale to też ma swój urok. Mogę zając się równocześnie innymi zajęciami, a zwłaszcza lekturą, na którą pozwalam sobie wręcz bez opamiętania. Wszystko jednak zmierza do swego kresu. Te rekolekcje również. Już w poniedziałek kończymy. Ale na szczęście w poniedziałkowy wieczór rozpoczynam następne… Jak ja to lubię…

A dziś pomyślałem o szabacie… Jak my, jako ludzie, potrafimy zniekształcić najpiękniejsze Boże dzieła. Szabat, który miał być przestrzenią naśladowania Boga, który po ukończeniu dzieła stworzenia sycił nim swoje oczy, odpoczywał i po prostu się nim cieszył… Tymczasem człek obarczył ów dzień mnóstwem przepisów, które nie tylko same w sobie stały się obciążeniem, ale jeszcze odebrały wszelką radość świętowania. Odpoczynek szabatu do dziś kojarzy nam się głównie z regeneracją sił (dobrze się wyspać) i z „resetem” zwanym rozrywką, czy relaksem, która często sprowadza się do dość prymitywnego telewizyjnego humoru. Przy tym pojawia się niepokój sumienia na przykład z powodu wizyty na działce i grzebania w ziemi, co przecież jest niedzielną pracą niekonieczną. I być może całkiem zasadne jest pytanie – co Bogu milsze? Człek, który wypoczywa chłonąc zapach torfu i pielęgnując grządki, czy leżący brzuchem do góry, rozleniwiony miłośnik kabaretów?

Możemy dyskutować o potrzebach, o rodzajach odpoczynku, o osobistym podejściu do przyjemności. Ale możemy również o tym jak nie zawęzić naszego człowieczeństwa do tego, co banalne i mdłe, jak je realizować w pełni także w przestrzeni odpoczynku, jak kształtować samego siebie, uczyć się, realizować możliwości. Zakres dyskutowanych tematów zależy od nas. I samo to pewnie sporo o nas mówi…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz