(J 20, 1. 11-18)
Pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria
Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień od niego odsunięty. Maria stała
przed grobem płacząc. A kiedy tak płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała
dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa: jednego w
miejscu głowy, a drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: "Niewiasto,
czemu płaczesz?". Odpowiedziała im: "Zabrano Pana mego i nie wiem,
gdzie Go położono". Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego
Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: "Niewiasto,
czemu płaczesz? Kogo szukasz?". Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik,
powiedziała do Niego: "Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie
Go położyłeś, a ja Go wezmę". Jezus rzekł do niej: "Mario!". A
ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: "Rabbuni", to
znaczy: "Nauczycielu". Rzekł do niej Jezus: "Nie zatrzymuj Mnie;
jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i
powiedz im: „Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga
waszego”. Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: "Widziałam Pana i to
mi powiedział".
Mili Moi…
Zimne i mokre Zakopane
zostawiłem za sobą i wróciłem do tych części Polski, gdzie panuje lato. Od
dwóch dni jestem w Bielsku Białej, w uroczej i spokojnej dzielnicy Hałcnów.
Wielki dom sióstr serafitek, jeszcze większy sad i ogród. Cisza i czterdzieści
jeden słuchaczek, które ochoczo korzystają z mojego kapłaństwa. Spowiedzi,
rozmowy, modlitwy wstawiennicze wypełniają mi większą część dnia. Byłem tu już
dwa lata temu… Tym milej słyszeć – siostry tyle opowiadały o tamtych
rekolekcjach, że i ja w tym roku postanowiłam przyjechać…
Od dwóch tygodni poruszam
się autem, które otrzymałem w ramach mojego nowego obowiązku Asystenta MI.
Bracia śmiali się, że teraz będzie jeszcze trudniej zrzucać kilogramy. Paradoksalnie,
może okazać się to łatwiejsze. Kijki i dresik znalazły już swoje miejsce w
bagażniku i musze przyznać, że z wielką przyjemnością zacząłem znów z nich
korzystać. Mam nadzieję, że to doprowadzi do czegoś dobrego…
Zabieram się powoli za
rekolekcje… adwentowe. Jest myśl, żeby w tym roku internetową serię nagrać we
wrześniu, a potem bez pospiechu obrabiać ja technicznie i nie robić wszystkiego
na ostatnią chwilę. Zyskają na tym z pewnością filmowcy, ale dla mnie to
wysiłek już dziś. Swoją drogą adwentowe rekolekcje parafialne tez muszę „ogarnąć”,
ale na to mam jeszcze jakąś chwilę…
A dziś Maria Magdalena,
ta, która doświadczyła prawdziwego „emocjonalnego tsunami”. U Mateusza opis
męki kończy się jej wpatrywaniem się w zamknięty grób. To jakiś obraz pustki
głowy i serca – wzrok tępo utkwiony w kamieniu. Czy spała tej nocy? Kiedy
wszystko się skończyło… A rano? Nie zdziwił jej „tłok” przy grobie, nie dała
się wciągnąć w rozmowę dwóm świadkom, nie chce dyskutować za długo z „ogrodnikiem”.
Ona ma cel. Może nawet bardziej w sercu niż w głowie. Umiłowany… Gdzie On jest?
Kogo szukasz? – pada pytanie…
Kluczowe pytanie. Zatrzymaj się i zastanów. Kogo TY szukasz? I jedno słowo –
imię – Mario! – które rozdziera zasłonę pełnego bólu otępienia. Spustoszone
serce nagle doznaje ukojenia. Ba! Ukojone głosem Umiłowanego, samo wyrusza z misja
ukojenia do uczniów, którym ma powiedzieć o Bogu – Jego i ich. O Ojcu – Jego i
ich. O przyszłości – Jego i ich. Już spokojna. Znalazła. Wszystko odmieniło się
w mgnieniu oka. Takiej terapii nie proponuje nikt na tym świecie… O,
przepraszam – nikt z tego świata. Bo w istocie jest na wyciągnięcie ręki. Bo Twoje
imię rozbrzmiewa w Jego ustach dziś. Kogo szukasz? Słyszysz???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz