środa, 22 lipca 2020

kogo szukasz?



(J 20, 1. 11-18)
Pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień od niego odsunięty. Maria stała przed grobem płacząc. A kiedy tak płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa: jednego w miejscu głowy, a drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: "Niewiasto, czemu płaczesz?". Odpowiedziała im: "Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono". Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: "Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?". Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: "Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę". Jezus rzekł do niej: "Mario!". A ona obróciwszy się powiedziała do Niego po hebrajsku: "Rabbuni", to znaczy: "Nauczycielu". Rzekł do niej Jezus: "Nie zatrzymuj Mnie; jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca. Natomiast udaj się do moich braci i powiedz im: „Wstępuję do Ojca mego i Ojca waszego oraz do Boga mego i Boga waszego”. Poszła Maria Magdalena oznajmiając uczniom: "Widziałam Pana i to mi powiedział".


Mili Moi…
Zimne i mokre Zakopane zostawiłem za sobą i wróciłem do tych części Polski, gdzie panuje lato. Od dwóch dni jestem w Bielsku Białej, w uroczej i spokojnej dzielnicy Hałcnów. Wielki dom sióstr serafitek, jeszcze większy sad i ogród. Cisza i czterdzieści jeden słuchaczek, które ochoczo korzystają z mojego kapłaństwa. Spowiedzi, rozmowy, modlitwy wstawiennicze wypełniają mi większą część dnia. Byłem tu już dwa lata temu… Tym milej słyszeć – siostry tyle opowiadały o tamtych rekolekcjach, że i ja w tym roku postanowiłam przyjechać…

Od dwóch tygodni poruszam się autem, które otrzymałem w ramach mojego nowego obowiązku Asystenta MI. Bracia śmiali się, że teraz będzie jeszcze trudniej zrzucać kilogramy. Paradoksalnie, może okazać się to łatwiejsze. Kijki i dresik znalazły już swoje miejsce w bagażniku i musze przyznać, że z wielką przyjemnością zacząłem znów z nich korzystać. Mam nadzieję, że to doprowadzi do czegoś dobrego…

Zabieram się powoli za rekolekcje… adwentowe. Jest myśl, żeby w tym roku internetową serię nagrać we wrześniu, a potem bez pospiechu obrabiać ja technicznie i nie robić wszystkiego na ostatnią chwilę. Zyskają na tym z pewnością filmowcy, ale dla mnie to wysiłek już dziś. Swoją drogą adwentowe rekolekcje parafialne tez muszę „ogarnąć”, ale na to mam jeszcze jakąś chwilę…

A dziś Maria Magdalena, ta, która doświadczyła prawdziwego „emocjonalnego tsunami”. U Mateusza opis męki kończy się jej wpatrywaniem się w zamknięty grób. To jakiś obraz pustki głowy i serca – wzrok tępo utkwiony w kamieniu. Czy spała tej nocy? Kiedy wszystko się skończyło… A rano? Nie zdziwił jej „tłok” przy grobie, nie dała się wciągnąć w rozmowę dwóm świadkom, nie chce dyskutować za długo z „ogrodnikiem”. Ona ma cel. Może nawet bardziej w sercu niż w głowie. Umiłowany… Gdzie On jest?

Kogo szukasz? – pada pytanie… Kluczowe pytanie. Zatrzymaj się i zastanów. Kogo TY szukasz? I jedno słowo – imię – Mario! – które rozdziera zasłonę pełnego bólu otępienia. Spustoszone serce nagle doznaje ukojenia. Ba! Ukojone głosem Umiłowanego, samo wyrusza z misja ukojenia do uczniów, którym ma powiedzieć o Bogu – Jego i ich. O Ojcu – Jego i ich. O przyszłości – Jego i ich. Już spokojna. Znalazła. Wszystko odmieniło się w mgnieniu oka. Takiej terapii nie proponuje nikt na tym świecie… O, przepraszam – nikt z tego świata. Bo w istocie jest na wyciągnięcie ręki. Bo Twoje imię rozbrzmiewa w Jego ustach dziś. Kogo szukasz? Słyszysz???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz