piątek, 10 stycznia 2020

patrzeć...



(Łk 4,14-22a)
Jezus powrócił w mocy Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich. Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, natrafił na miejsce, gdzie było napisane: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnych, abym obwoływał rok łaski od Pana”. Zwinąwszy księgę oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Nim utkwione. Począł więc mówić do nich: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli”. A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego.


Mili Moi…
No i tydzień właściwie niemal minął… Dziś wygłosiłem ostatnią naukę siostrom orionistkom. Jutro rano odprawimy jeszcze wspólnie Eucharystię i ruszam z powrotem do Poznania, żeby o 17.00 rozpocząć rekolekcje dla sióstr serafitek. Sam się sobie dziwie, że to tempo mnie jakoś nie przytłacza. Ale ja chyba naprawdę lubię taki rytm życia i dynamikę z nim związaną. A przede wszystkim uwielbiam głosić Słowo i tym razem znów niejednokrotnie byłem zaskoczony natchnieniami Ducha, które odkrywałem zwłaszcza podczas codziennych medytacji nad Słowem, a potem homilii…

Na koniec złożyłem dziś siostrom wyrazy współczucia, bo wczoraj siostra prowincjalna poprosiła mnie o wygłoszenie dla nich rekolekcji również w przyszłym roku. Są więc na mnie skazane również za rok. Siostry przyjęły to… gromkimi brawami, co chyba oznacza, że nie było tak najgorzej. Albo po prostu są miłe…

A na porannej medytacji uderzyło mnie dziś małe słówko – dzisiaj. Nasz Bóg ma swoją ulubioną porę działania – i to jest właśnie dzisiaj. Gdyby tak w to bez wahania uwierzyć. Gdyby przyjąć konkrety obecne w Słowie dzisiejszym, a zapowiadające Jego misję za skierowane również do mnie… Gdyby nie wątpić ani przez chwilę, że On stoi przy mnie nieustannie i gotów jest „obwoływać rok łaski od Pana”, a nie „dzień pomsty naszego Boga”… Gdyby…

A co mi w tym przeszkadza? Może fakt, że moje oczy nie są w Nim utkwione… Może zbyt wiele rozproszeń… Kiedy dziś siedziałem przed Jezusem w kaplicy, myślałem sobie – Panie, mam Ciebie, czego mi jeszcze potrzeba? Uwolniłeś mnie od tak wielu światowych zainteresowań. Rozluźniłeś moje więzy z mediami… Mniej łażę po serwisach informacyjnych, mniej oglądam telewizji… A jednak jeszcze ciągle nie zajmuję się tylko Tobą… Jeszcze ciągle nie skupiam się wyłącznie na misji, która mi zlecasz… Utkwić w Tobie wzrok… Takie małe marzenie…

1 komentarz:

  1. Drogi ojcze Michale to słowo "dzisiaj" taką błogość, może ciepło nie wiem do końca co ale na pewno poczułem bliskość Pana. Dziękuję Ci za te słowa które skierowałeś pewnie nie tyko do mnie. Pozdrawiam Tomek

    OdpowiedzUsuń