poniedziałek, 28 października 2019

mały i wielki...


Photo by Lauren Kay on Unsplash
(Łk 6, 12-19)
W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem; i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą. Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu; przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia. A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich.


Mili Moi…
Pracowity weekend za mną. Po pierwsze – kolejne spotkanie formacyjne, bo chyba tak trzeba je nazywać, u sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi w Poznaniu, przeznaczone dla dziewcząt 15+. Odbywają się one cyklicznie i wiele z nich mam możliwość prowadzić, co jest dla mnie sporą radością, ponieważ widzę bardzo konkretny rozwój, zwłaszcza u tych, kore przyjeżdżają regularnie. One nas wszystkich niejednokrotnie zaskakują, kiedy dzielą się na końcu swoimi przeżyciami. Tym razem było podobnie. Siostry obawiały się, czy niektóre treści nie były dla nich zbyt trudne, gdy tymczasem właśnie te najtrudniejsze okazały się dla większości największymi odkryciami. Przy takich, cyklicznych spotkaniach, wytwarza się również swoista więź zaufania. Widzę to zwłaszcza po spowiedziach. Dawniej zdawkowe i jak najkrótsze, dziś często przeradzają się w długie rozmowy dotyczące bolesnych dziedzin życia i połączone bywają z prośbami o radę. Dużo mam z tego radości…

Zakończyliśmy w niedzielę o 14, a pod klasztorem czekał już na mnie Tomek, żeby zabrać mnie na kolejne spotkanie porekolekcyjne w ramach Spotkań Małżeńskich, które miałem okazję również wczoraj współprowadzić. To też duża przyjemność. Przybyło szesnaście par – to bardzo dużo. Eucharystia, temat o potrzebie uznania, dialog małżeński, dzielenie i spowiedź tych, którzy chcą z niej skorzystać sprawiły, że kończyłem wczorajszy dzień z uśmiechem na twarzy, ale również mocno zmęczony.

W tym tygodniu sporo spowiedzi no i plan na stworzenie rekolekcji weekendowych o potrzebach, który prowadzę w listopadzie. Generalnie w kalendarz boję się zaglądać. Ale dziś dopisałem sobie jeszcze jedną rzecz, która wydaje się być prezentem od Matki Bożej. Zostałem zaproszony jako opiekun duchowy na pielgrzymkę do Medjugorie. Wyjazd w maju, perfekcyjnie krótki, pięciodniowy. Więc jeśli moi przełożeni wyrażą zgodę, to może uda mi się wybrać.

Dziś myślę nad Słowem o naszych zadaniach w Kościele. Są „małe i większe”, ale chyba nie „ważne i nie ważne”. Apostołowie podjęli wielkie dzieło zainicjowania tej wspólnoty, która jest również naszą wspólnotą zbawienia. Wyruszyli w ówcześnie znany świat i „zniknęli z radarów”. Nie mamy o nich zbyt wielu informacji. Ewangelia o większości z nich milczy. A jednak cudowne owoce ich wysiłku trwają do dziś. W oczach sobie współczesnych być może byli szaleni. Inni pewnie sądzili, że marnują sobie życie. Jeszcze inni bagatelizowali ich wysiłek. A ich działanie było ważne – w oczach Bożych. I to On nadał mu rangę. I to On potrząsnął tym światem. I to On dotarł z nimi wszędzie – na ówczesne krańce świata. Jeśli więc wydaje ci się, że Twoje działania nie mają większego sensu, bo są przecież „małe”, to pamiętaj, że ich wielkość może być zupełnie inaczej postrzegana przez Tego, który Ci je powierzył… A „małych” Bóg potrzebuje tak samo jak „wielkich”…

1 komentarz: