piątek, 12 lipca 2019

dojrzewając...


Photo by Samuel Zeller on Unsplash
(Mt 10,16-23) 
Jezus powiedział do swoich apostołów: „Oto Ja was posyłam jak owce między wilki. Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie. Miejcie się na baczności przed ludźmi. Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować. Nawet przed namiestników i królów będą was wodzić z mego powodu, na świadectwo im i poganom. Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić. Gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was. Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony. Gdy was prześladować będą w tym mieście, uciekajcie do innego. Zaprawdę powiadam wam: Nie zdążycie obejść miast Izraela, nim przyjdzie Syn Człowieczy”.


Mili Moi…
Dziś kończymy rekolekcje u sióstr betanek w Gdańsku. Odważne młode kobiety przyglądały się tematowi „Oblubienica Króla”. Sympatyczny czas, dla mnie owocujący kolejnymi obserwacjami samego siebie. Przede wszystkim dotyczą one upływającego czasu… Te dzieciaki przyjeżdżające na takie spotkania są chyba coraz młodsze… A może… Nie, z całą pewnością – to ja jestem coraz starszy. Zaczynam dostrzegać przepaść w sposobach myślenia, czy wartościowania, między mną, a nimi… Coraz częściej w rozmowach zaczynam zdanie od – wiesz, w dorosłym życiu… Nie martwi mnie to szczególnie, ale jednak wciąż zadziwia… Uświadomienie sobie,  że jestem u szczytu życiowych sił i za chwilę… A właściwie chyba nie za chwilę… Może nawet już… Zaczynam schodzić w dół… I ta obserwacja nieco bardziej mnie martwi… Dostrzegam coraz częściej ograniczoność moich własnych możliwości. Tyle bym chciał jeszcze zrobić, a okazuje się, że trzeba częściej odpoczywać… Młodzież wychodzi na spacer, a dla mnie to właściwie jogging. Nie nazywam tego starością, ale… Zdumienie przemijalności… Tak, chyba właśnie to mi towarzyszy…

Tak czy owak, półtora dnia przerwy i w niedzielę zmierzam pod Tarnobrzeg wygłosić rekolekcje siostrom dominikankom. Dwanaście godzin w podróży – to dopiero będzie wyzwanie. Ale myślę sobie o tym dziś nad Ewangelią. Nie mogę powiedzieć o sobie, że cierpiałem dla Jezusa. Te drobne niedogodności, które w życiu znosiłem dla Niego nie zasługują nawet na miano cierpień. Wobec tego, pomyślałem sobie dziś, że dobrze byłoby przynajmniej się dla Jego chwały zmęczyć. Wszak z czymś przed Jego obliczem trzeba będzie stanąć. A zupełnie poważnie, to błogosławię Go za to, że mogę się dla Niego wysilać, że moja praca ma najgłębszy sens, jaki tylko można sobie wyobrazić – wszak dotyczy tajemnicy zbawienia. Błogosławię Go za to, że dał mi arcyciekawe życie, bo wciąż tak je odbieram. I jestem wdzięczny, że On mi nieustannie towarzyszy i wyposaża mnie przede wszystkim w Słowo, którego wciąż ktoś chce słuchać… Za możliwość dojrzewania w Nim, niech Jezus będzie uwielbiony…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz