czwartek, 27 czerwca 2019

nie czekaj...


Photo by James Lee on Unsplash
(Mt 7,21-29) 
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Nie każdy, który Mi mówi: "Panie, Panie", wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?" Wtedy im oświadczę: "Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości". Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry, i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki”. Gdy Jezus dokończył tych mów, tłumy zdumiewały się Jego nauką. Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie.


Mili Moi…
Ja wciąż w Zduńskiej Woli… Głoszę rekolekcje księżom i braciom orionistom. Jest to wymagające dzieło. Nie tylko dlatego, że to księża, a wiecie jak to w gronie ekspertów – łatwo o postawę „ale my to już wszystko wiemy”. Oczywiście nie znam serc słuchaczy i mam wielką nadzieję, że przyjmują słowo. Nie pomaga nam w tym z pewnością pogoda. Upały, jak wszędzie, tak i tu wdzierają się każdą szczeliną, co zwłaszcza w kaplicy jest trudne do zniesienia. Ale walczymy… Chłopaki są grzeczne – nie chrapią zbyt głośno, a i ja staram się ich nie budzić… No nie, trochę żartuję – staram się ich obudzić na wszelkie duchowe sposoby i mam nadzieję, że Duch działa sobie znanymi środkami.

Powoli tez zbieram siły duchowe na cały tour rekolekcyjny, który przede mną. Już w poniedziałek ruszam do Szamotuł, głosić siostrom franciszkankom, potem rekolekcje dla dziewcząt u sióstr betanek w Gdańsku, no i siostry dominikanki w Wielowsi pod Tarnobrzegiem (to dopiero koniec świata – dziś kupowałem bilet na dwunastogodzinną podróż).

A Pan dziś mówi o stabilności życiowej, o bezpiecznym budowaniu na skale, wynikającym ze słuchania i zachowywania Słowa. Najpierw ze słuchania… Tak bardzo jestem wdzięczny Ojcu, że nawrócił mnie w tym względzie już sporo lat temu. Osobista medytacja, która była oczywista w seminarium, nie była już tak bardzo oczywista tuz po jego opuszczeniu. Masa obowiązków, przygotowywanie kazań – uwierzyłem, że można się obejść bez Słowa… I żyłem tak kilka lat. Medytując nieregularnie. Dopiero Szkoła Wychowawców Seminaryjnych, do której jeździłem do Krakowa pokazała mi żywe Słowo. Dopiero tam zrozumiałem, że bez codziennej medytacji obumieram, znikam, pustoszeję… Od tego czasu każdy dzień zaczynam ze Słowem i tylko nadzwyczajne okoliczności mogą mi w tym przeszkodzić… To cudowne chwile, kiedy siedzę z Księgą na kolanach i pozwalam Bogu mówić… A ja staram się „zamienić się w słuch”.

Spróbujcie… Bo co tam mówić o zachowywaniu, kiedy nie ma słuchania… Zacznijcie od codziennego słuchania. To kosztuje, ale jak smakuje… Spróbujcie… Słowo daje życie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz