poniedziałek, 17 czerwca 2019

mój Bóg...


Photo by Javardh on Unsplash
(Mt 5,38-42) 
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Słyszeliście, że powiedziano: "Oko za oko i ząb za ząb". A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz. Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące. Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie”.


Mili Moi…
Wczoraj wróciłem z kolejnego weekendu małżeńskiego. Tym razem z podpoznańskiego Moraska. I znów nie pozostaje mi powiedzieć nic innego, jak to, że nic lepszego ponad kapłaństwo w życiu mi się nie przytrafiło. Bóg jest dla mnie niesamowicie dobry, bo pozwala mi doświadczać prawdziwych cudów. Niejednokrotnie są to cuda największe, których nie waham się nazywać wskrzeszeniami. W tych dniach byłem świadkiem i uczestnikiem kilku kolejnych. Bóg wskrzeszał swoje dzieci, sprowadzał niektóre z nich z bardzo daleka. Tak bardzo bliski im się czułem. Dał mi Pan Bóg ogromnie dużo miłości do tych, którzy tam byli. W te dni czułem, że to właśnie miłość mnie rozpiera. Nieba bym im przychylił… Ale na szczęście nie musiałem, bo Pan czynił to na moich oczach… Jak cudownie być księdzem…

Myślę sobie, że to właśnie takie chwile Bożej interwencji, które cierpliwie zbieram i których widzę dziesiątki, setki, stają się źródłem siły na chwile, o których mówi dziś Jezus w Kazaniu na górze… Nie stawiać oporu złu… Nadstawić drugi policzek… To trudne… Ale chyba możliwe właśnie dzięki temu, że widzę Boga działającego. Widzę Jego chwałę, która się objawia…

W ubiegłym tygodniu, kiedy wracałem ze spowiedzi od sióstr, była już późna godzina wieczorna, a w wagonie tramwajowym ja i młody człowiek z butelką piwa wyraźnie już wstawiony. Podszedł do mnie, kiedy tylko wsiadłem i zasypał mnie stekiem obelżywych wyzwisk… Zachowywał się przy tym niezwykle agresywnie… Zawsze podkreślałem, że nie spotkała mnie dotąd sytuacja, w której naprawdę bym się wystraszył cudzego zachowania w związku z moim habitem. Ta sytuacja była tą pierwszą… Wyraźnie wyglądało na to, że dostanę po gębie… Postanowiłem więc wysiąść na najbliższym przystanku… Poleciała za mną puszka z piwem, a chłopiec… wysiadł ze mną. Wymierzył mi tylko delikatny cios w bok i poszedł w swoją stronę… Co czułem? Byłem oszołomiony… W moim kraju, w którym dotąd czułem się bezpiecznie… Niedowierzanie… Zdumienie… Niepokój…

Modliłem się za niego całą drogę do domu… Mój Bóg jest żywy! Mój Bóg jest Bogiem miłości! Mój Bóg przebacza! Mój Bóg się o ciebie zatroszczy! A ja habitu na kołek nie odwieszę, choćby następny duchowy biedak chciał rozkwasić mi nos… Ani dla wygody… Ani dla poczucia bezpieczeństwa… Ani z żadnego innego powodu… Mój Bóg jest tego wart!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz