zdj:flickr/slynkycat/Lic CC
(Mt 17,10-13)
Kiedy schodzili z góry,
uczniowie zapytali Jezusa: Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi
przyjść Eliasz? On odparł: Eliasz istotnie przyjdzie i naprawi wszystko. Lecz
powiadam wam: Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak
chcieli. Tak i Syn Człowieczy będzie od nich cierpiał. Wtedy uczniowie
zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu.
Mili Moi…
Wczoraj pierwszy raz udało
mi się nawiedzić Nowy Jork w przedświątecznym, rozgorączkowanym czasie. Nigdy
jakoś ani czasu, ani okazji. A tu pojawił się rekolekcjonista, z którym zwiedzanie
Niu Jorku największą, lokalną atrakcją jest, i proszę… Ludzi „dzikie tłumy”, co
drugi budynek „robi za prezent choinkowy” (przynajmniej zawieszone na nim
dekoracje to właśnie sugerują), turyści noszą na głowach świecące ozdoby,
Salvation Army zbiera pieniądze na każdym rogu (co dobrze wszyscy znamy z
amerykańskich filmów świątecznych), w co ładniejszych miejscach prawdziwe kolejki,
żeby sobie „strzelić selfie” i nawet spaliny unoszące się w powietrzu pachną
piernikami. A śnieg, który nas wczoraj zaskoczył przypominał puder, którym babki
posypują babki (przy okazji ów „puder” sprawił, że wracaliśmy do domu trzy
godziny – czyli dwukrotnie dłużej, niż zwykle). Taki to niezapomniany zestaw
wrażeń… A, zapomniałbym jeszcze, że w wielu miejscach Chanukowe lampiony stoją ramię
w ramię z choinkami i absolutnie się nie gryzą… Generalnie nikt z nikim się nie
gryzie, a wręcz przeciwnie wszyscy rzucają się wszystkim w ramiona krzycząc
Merry Christmas (no tu już trochę popuściłem wodze fantazji, ale co tam…) W
każdym razie kilka najbliższych dni w tym Wielkim Jabłku znowu spędzę…
A dziś zadumałem się nad
miłosierdziem Boga, który nie chciał tak całkowicie zaskoczyć Narodu swoim
przyjściem i w myśl wcześniejszych zapowiedzi posyła „Eliasza”, który przygotowuje
drogę Jezusowi. Ten wszak przychodzi po to, aby świat został przez Niego zbawiony,
a nie po to, aby złośliwie zaskoczyć i potępić. I choć tak, jak wówczas, tak i
dziś, potrzeba indywidualnej decyzji o przyjęciu Jezusa, to jednak troskliwość
Boga wcielona w ten świat trwa w „nowym Eliaszu”, który przygotowuje ziemię na
Jego powtórne przyjście. Tym „Eliaszem” jest Kościół głoszący Boże zbawienie po
całej ziemi…
Smutno mi tylko nieco, bo
podobnie jak wówczas, tak i dziś, jest ciągle wielu, którzy ten glos całkowicie
lekceważą. I oni, podobnie jak wielu ówczesnych, będą niezwykle zaskoczeni
powtórnym przyjściem Pana. Wczoraj stojąc na Time Square, wśród licznych neonów
wieszczących nowe produkcje filmowe, zwiastujących nową erę maszynek do
golenia, czy zapowiadających absolutnie wyjątkową kolekcje bielizny „pod
choinkę”, wśród tysięcy ludzi snujących się z zadartymi głowami i strzelających
foty wszystkiemu i wszystkim pytałem w sercu – Jezu, gdzie tu jest miejsce dla
Ciebie? Gdzie Ty się narodzisz w tym zwariowanym świecie, który odarł Święto
Twojego Narodzenia ze wszystkiego, co w jakikolwiek sposób mogło by o Tobie przypominać?
Tam właśnie, tuż obok wielkiej cyfry 18, przy której lud strzelał sobie
zdjątka, a która zawiśnie wkrótce na wysokości przypominając, że to właśnie 2018
lat mija od Jego narodzenia, zanuciłem cichutko – „nie było miejsca dla Ciebie,
w Betlejem, w żadnej gospodzie… i narodziłeś się Jezu, w stajni, w ubóstwie i
chłodzie…”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz