zdj:flickr/inabeanpod/Lic CC
(Mk 1,1-8)
Początek Ewangelii o
Jezusie Chrystusie, Synu Bożym. Jak jest napisane u proroka Izajasza: Oto Ja
posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją. Głos wołającego na
pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Jemu prostujcie ścieżki. Wystąpił Jan Chrzciciel
na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Ciągnęła do
niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od
niego chrzest w rzece Jordan, wyznając /przy tym/ swe grzechy. Jan nosił
odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a żywił się
szarańczą i miodem leśnym. I tak głosił: Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja
nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja
chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym.
Mili Moi…
Wyobraźcie sobie, że macie
urodziny… Przygotowaliście wszystko, żeby ucieszyć się nimi razem z gośćmi…
Macie pomysły na różne atrakcje… Chodzicie od okna do okna, bo przyjdą
ludzie, których naprawdę lubicie i nie możecie się doczekać… I nagle dzwonek do
drzwi, już są!!! Wchodzą po kolei, paplają radośnie, poklepują się po ramieniu,
mają znakomite humory. Ale Was nie widzą, nie zwracają na Was żadnej uwagi,
nikt się nawet nie przywitał… Siadają do stołu, jedzą, piją… Mało tego –
wręczają sobie wzajemnie prezenty… Z okazji Waszych urodzin… A potem idą do
swoich domów… Reakcja? Myślę, że po trzech minutach każdy jubilat powiedziałby –
ludzie, co z wami nie tak? Ja tu jestem… To moja impreza…
Możecie sobie wyobrazić
coś tak głupiego? Ja mogę…To święta Bożego Narodzenia przeżywane przez wielu
katolików… Mówię dziś o tym moim amerykańskim braciom i siostrom – zmęczonym świętowaniem
od początku listopada jeszcze bardziej, niż polscy czytelnicy tych słów. Nie
masz stacji radiowej bez świątecznych piosenek, w sklepach szaleństwo (bo i tak
wszystko można oddać bez żadnego kłopotu dzień po świętach – wówczas znowu w
sklepach szaleństwo). A najważniejsze w święta? No świąteczny obiad… Po którym wyrzuca
się choinkę na ulicę i żyje się dalej…
Przy autostradzie
przebiegającej kawałeczek od naszego klasztoru protestanci wykupują co roku
wielki bilboard z Dzieciątkiem Jezus i wielkim napisem – Happy Birthday Jesus! Bo
przecież - this is the reason for the
season (to jest powód naszego świętowania). Jezus nie przyszedł na ten świat
tylko po to, żebyśmy pożarli kawałek karpia i popatrzyli na plastikowe
świecidełka… Przyszedł, bo współczuł swojemu ludowi…
Wczoraj nas zasypało… A w
planie było porekolekcyjne spotkanie małżeństw w naszym kościele. Cztery
tygodnie temu współprowadziłem z małżonkami weekend rekolekcyjny i przyszedł
czas na comiesięczne spotkanie poweekendowe. Rano pytania – odwołujemy, czy
nie? Zaryzykowałem – absolutnie, nie odwołujemy. Przyjechało jedenaście par.
Niektórzy jechali trzy godziny oglądając samochody w rowie. Ale parli do
przodu, bo im zależało, bo to dla nich ważne, bo Jezus, bo ich małżeństwo.
Gdyby to był chociaż koncert Stinga… Ale nie… Skromna Eucharystia z moim
zawodzeniem, krótkie animacje wprowadzające w temat, dialog małżeński, a potem
radosne spotkanie przy stole… Skończyliśmy o północy… A niektórzy jeszcze trzy
godziny do domu, z wciąż sypiącym śniegiem za oknem auta…
Zaimponowali mi bardzo… I
przede wszystkim dali ogromnie dużo radości. Kolejny mały znak, że są gdzieś
wokół ludzie tęskniący za Bogiem, gotowi natrudzić się, żeby Go znaleźć, nie
dbający o zmęczenie, czy „stracony” czas. I moje kapłańskie serce, zmęczone
obojętnością tak wielu, znów zabiło żywiej…
Bo Ten, któremu nie jestem
godzien rozwiązać rzemyka u sandałów, który posłał mnie na żniwo, sugerując, że
gdzieś tam jest jednak co żąć, Ten, który chrzci Duchem Świętym i subtelnie
działa w sercach wierzących, jeśli tylko dadzą Mu szansę, nie zawodzi. Przyprowadza
swoje dzieci i mówi mi – zatroszcz się o nie. Bo dla nich się narodziłem, dla
nich żyłem tu na ziemi i dla nich żyję wciąż… Oni muszą o tym wiedzieć… A, i
zaproś ich na moje urodziny… Bez prezentów… Po prostu niech ze mną będą, bo
tęsknię za nimi bardzo…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz