niedziela, 10 grudnia 2017

He is the reason for the season...

zdj:flickr/inabeanpod/Lic CC
(Mk 1,1-8)
Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym. Jak jest napisane u proroka Izajasza: Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją. Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Jemu prostujcie ścieżki. Wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając /przy tym/ swe grzechy. Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym. I tak głosił: Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym.

Mili Moi…
Wyobraźcie sobie, że macie urodziny… Przygotowaliście wszystko, żeby ucieszyć się nimi razem z gośćmi… Macie pomysły na różne atrakcje… Chodzicie od okna do okna, bo przyjdą ludzie, których naprawdę lubicie i nie możecie się doczekać… I nagle dzwonek do drzwi, już są!!! Wchodzą po kolei, paplają radośnie, poklepują się po ramieniu, mają znakomite humory. Ale Was nie widzą, nie zwracają na Was żadnej uwagi, nikt się nawet nie przywitał… Siadają do stołu, jedzą, piją… Mało tego – wręczają sobie wzajemnie prezenty… Z okazji Waszych urodzin… A potem idą do swoich domów… Reakcja? Myślę, że po trzech minutach każdy jubilat powiedziałby – ludzie, co z wami nie tak? Ja tu jestem… To moja impreza…

Możecie sobie wyobrazić coś tak głupiego? Ja mogę…To święta Bożego Narodzenia przeżywane przez wielu katolików… Mówię dziś o tym moim amerykańskim braciom i siostrom – zmęczonym świętowaniem od początku listopada jeszcze bardziej, niż polscy czytelnicy tych słów. Nie masz stacji radiowej bez świątecznych piosenek, w sklepach szaleństwo (bo i tak wszystko można oddać bez żadnego kłopotu dzień po świętach – wówczas znowu w sklepach szaleństwo). A najważniejsze w święta? No świąteczny obiad… Po którym wyrzuca się choinkę na ulicę i żyje się dalej…

Przy autostradzie przebiegającej kawałeczek od naszego klasztoru protestanci wykupują co roku wielki bilboard z Dzieciątkiem Jezus i wielkim napisem – Happy Birthday Jesus! Bo przecież  - this is the reason for the season (to jest powód naszego świętowania). Jezus nie przyszedł na ten świat tylko po to, żebyśmy pożarli kawałek karpia i popatrzyli na plastikowe świecidełka… Przyszedł, bo współczuł swojemu ludowi…

Wczoraj nas zasypało… A w planie było porekolekcyjne spotkanie małżeństw w naszym kościele. Cztery tygodnie temu współprowadziłem z małżonkami weekend rekolekcyjny i przyszedł czas na comiesięczne spotkanie poweekendowe. Rano pytania – odwołujemy, czy nie? Zaryzykowałem – absolutnie, nie odwołujemy. Przyjechało jedenaście par. Niektórzy jechali trzy godziny oglądając samochody w rowie. Ale parli do przodu, bo im zależało, bo to dla nich ważne, bo Jezus, bo ich małżeństwo. Gdyby to był chociaż koncert Stinga… Ale nie… Skromna Eucharystia z moim zawodzeniem, krótkie animacje wprowadzające w temat, dialog małżeński, a potem radosne spotkanie przy stole… Skończyliśmy o północy… A niektórzy jeszcze trzy godziny do domu, z wciąż sypiącym śniegiem za oknem auta…

Zaimponowali mi bardzo… I przede wszystkim dali ogromnie dużo radości. Kolejny mały znak, że są gdzieś wokół ludzie tęskniący za Bogiem, gotowi natrudzić się, żeby Go znaleźć, nie dbający o zmęczenie, czy „stracony” czas. I moje kapłańskie serce, zmęczone obojętnością tak wielu, znów zabiło żywiej…

Bo Ten, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów, który posłał mnie na żniwo, sugerując, że gdzieś tam jest jednak co żąć, Ten, który chrzci Duchem Świętym i subtelnie działa w sercach wierzących, jeśli tylko dadzą Mu szansę, nie zawodzi. Przyprowadza swoje dzieci i mówi mi – zatroszcz się o nie. Bo dla nich się narodziłem, dla nich żyłem tu na ziemi i dla nich żyję wciąż… Oni muszą o tym wiedzieć… A, i zaproś ich na moje urodziny… Bez prezentów… Po prostu niech ze mną będą, bo tęsknię za nimi bardzo…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz