zdj:flickr/Rick Schwartz/Lic CC
(Mt 1,16.18-21.24a)
Jakub był ojcem Józefa,
męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem. Z narodzeniem Jezusa
Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim
zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej,
Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na
zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł
Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć
do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w
Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud
od jego grzechów . Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił
anioł Pański.
Mili Moi…
Kolejne dni płyną, znów
tydzień minął, a ja z niemałym zdumieniem stwierdziłem, że zakończyłem go z
jedną czwartą trzeciego rozdziału mojej pracy. To jest dla mnie jakoś
niewiarygodne… Te literki, które pojawiają się na białych stronach, aby po
chwili zamienić się w zdania. Ta numeracja stron, w której każda kolejna wartość
cieszy w sposób zupełnie niezwykły… No i w jakimś sensie chyba radość
tworzenia, choć nie łudzę się, że to będzie poczytne dzieło… Ale może choć niektórzy
zainteresowani postacią o. Kolbego kiedyś po to sięgną…
Jako że twórczość
piśmiennicza pochłania mi większość czasu, mam go znacznie mniej na
eksplorowanie rzeczywistości, więc żadnych specjalnych newsów chyba nie ma…
Oczywiście poza tym, że trwają próby do naszego parafialnego Misterium Męki
Pańskiej. Podziwiam tych ludzi – aktorów i chórzystów, bo spędzają długie
godziny na szlifowaniu warstwy artystycznej. To duże poświęcenie, ale i efekt
będzie z pewnością piękny… Już za dwa tygodnie będziemy się mogli o tym
przekonać… Poza tym czekamy na jeszcze dwie wyceny remontu naszej zepsutej
kościelnej windy. Bez niej nasi starsi parafianie cierpią, bo strome schody są
dla wielu z nich prawdziwą męczarnią. Dobiega tez końca remont kolejnego
pomieszczenia w naszym zakonnym domu. Na parkingu i wokół kościoła zawisły niedawno
nowe lampy, które rozjaśniają noc, jakby to był dzień. No i kilka innych
ważnych z perspektywy proboszczowania i parafii spraw, którymi rzecz jasna nie
będę Was już zanudzał…
W miniony piątek
nawiedziła nas siostra Nancy, która jest w diecezji odpowiedzialna za życie
zakonne. Składa taka wizytę w każdym zakonnym domu co roku. Mile
pogawędziliśmy. Dowiedziałem się przy okazji, że mamy w diecezji około 300
sióstr zakonnych i… nawet nie 20 zakonników. Jak się okazuje – męskie życie
konsekrowane to towar deficytowy w tej części USA.
Siostra Nancy spytała mnie
dlaczego nie pojawiam się w jednej z katolickich szkół średnich na corocznym spotkaniu młodzieży z
zakonnikami. Ja odpowiedziałem jej zgodnie z prawdą, że mój angielski na to nie
pozwala. Po prostu mi wstyd, kiedy musze publicznie przemawiać. Na to ona w
duchu proroczym powiedziała mi – father, ale przecież tu nie chodzi o ciebie,
ale o Jezusa i o te dzieci, z których połowa nawet nie jest katolikami i nie
mają pojęcia o życiu zakonnym. Może warto im nawet w niedoskonałym angielskim
coś o tym opowiedzieć… No, może… Wierzę, że s. Nancy ma rację… Teraz jeszcze
musze się nauczyć tą wiarą żyć…
A dziś święty Józef, jeden
z większych świętych Kościoła, jeśli wolno nam ich w jakikolwiek sposób
szeregować. Kiedy o nim myślę, to anegdotycznie przychodzi mi do głowy scena z
czerwonym dywanem i głos obwieszczający – Oskar za najlepszą rolę drugoplanową wędruje
do… Józefa z Nazaretu… Rzeczywiście jest on zupełnie drugoplanowym świętym, a
przecież tak niesłychanie ważnym, bliskim Jezusowi. Osiągnął szczyty wielkości
nie wyróżniając się z tłumu. To mi bardzo imponuje – jego pokora i skromność,
cichość i pozorna zwyczajność. Chciałbym być otoczony takimi właśnie ludźmi…
Ale po drugie jest jeszcze
jego męska duma, którą schował do kieszeni. Decyzja o wzięciu Maryi do siebie,
z dzieckiem, musiała być szalenie trudna, a Józef wiedział, że również brzemienna
w skutki. On wiedział, że to już na zawsze. Wiedział, że z tej wiary w Boże
objawienie będzie musiał uczynić fundament swojego życia. Wiedział, że słowa anioła
będą musiały mu wystarczyć w chwilach ludzkich zwątpień i niepokojów. Jego syn,
Jezus, był całkiem zwyczajnym dzieckiem. Nic nie potwierdzało Jego
wyjątkowości, nie było zewnętrznego „paliwa” dla tej wiary. Dzięki temu była
ona „naga”, czysta, święta, ściśle związana ze Słowem. Bóg powiedział i to
wystarczyło Józefowi. To dla mnie wielka, wielka sprawa… I za to Józefowi dziś
dziękuję…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz