poniedziałek, 20 marca 2017

Józef - skała...

zdj:flickr/Rick Schwartz/Lic CC
(Mt 1,16.18-21.24a)
Jakub był ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem. Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów . Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański.

Mili Moi…
Kolejne dni płyną, znów tydzień minął, a ja z niemałym zdumieniem stwierdziłem, że zakończyłem go z jedną czwartą trzeciego rozdziału mojej pracy. To jest dla mnie jakoś niewiarygodne… Te literki, które pojawiają się na białych stronach, aby po chwili zamienić się w zdania. Ta numeracja stron, w której każda kolejna wartość cieszy w sposób zupełnie niezwykły… No i w jakimś sensie chyba radość tworzenia, choć nie łudzę się, że to będzie poczytne dzieło… Ale może choć niektórzy zainteresowani postacią o. Kolbego kiedyś po to sięgną…

Jako że twórczość piśmiennicza pochłania mi większość czasu, mam go znacznie mniej na eksplorowanie rzeczywistości, więc żadnych specjalnych newsów chyba nie ma… Oczywiście poza tym, że trwają próby do naszego parafialnego Misterium Męki Pańskiej. Podziwiam tych ludzi – aktorów i chórzystów, bo spędzają długie godziny na szlifowaniu warstwy artystycznej. To duże poświęcenie, ale i efekt będzie z pewnością piękny… Już za dwa tygodnie będziemy się mogli o tym przekonać… Poza tym czekamy na jeszcze dwie wyceny remontu naszej zepsutej kościelnej windy. Bez niej nasi starsi parafianie cierpią, bo strome schody są dla wielu z nich prawdziwą męczarnią. Dobiega tez końca remont kolejnego pomieszczenia w naszym zakonnym domu. Na parkingu i wokół kościoła zawisły niedawno nowe lampy, które rozjaśniają noc, jakby to był dzień. No i kilka innych ważnych z perspektywy proboszczowania i parafii spraw, którymi rzecz jasna nie będę Was już zanudzał…

W miniony piątek nawiedziła nas siostra Nancy, która jest w diecezji odpowiedzialna za życie zakonne. Składa taka wizytę w każdym zakonnym domu co roku. Mile pogawędziliśmy. Dowiedziałem się przy okazji, że mamy w diecezji około 300 sióstr zakonnych i… nawet nie 20 zakonników. Jak się okazuje – męskie życie konsekrowane to towar deficytowy w tej części USA.

Siostra Nancy spytała mnie dlaczego nie pojawiam się w jednej z katolickich szkół średnich na corocznym spotkaniu młodzieży z zakonnikami. Ja odpowiedziałem jej zgodnie z prawdą, że mój angielski na to nie pozwala. Po prostu mi wstyd, kiedy musze publicznie przemawiać. Na to ona w duchu proroczym powiedziała mi – father, ale przecież tu nie chodzi o ciebie, ale o Jezusa i o te dzieci, z których połowa nawet nie jest katolikami i nie mają pojęcia o życiu zakonnym. Może warto im nawet w niedoskonałym angielskim coś o tym opowiedzieć… No, może… Wierzę, że s. Nancy ma rację… Teraz jeszcze musze się nauczyć tą wiarą żyć…

A dziś święty Józef, jeden z większych świętych Kościoła, jeśli wolno nam ich w jakikolwiek sposób szeregować. Kiedy o nim myślę, to anegdotycznie przychodzi mi do głowy scena z czerwonym dywanem i głos obwieszczający – Oskar za najlepszą rolę drugoplanową wędruje do… Józefa z Nazaretu… Rzeczywiście jest on zupełnie drugoplanowym świętym, a przecież tak niesłychanie ważnym, bliskim Jezusowi. Osiągnął szczyty wielkości nie wyróżniając się z tłumu. To mi bardzo imponuje – jego pokora i skromność, cichość i pozorna zwyczajność. Chciałbym być otoczony takimi właśnie ludźmi…

Ale po drugie jest jeszcze jego męska duma, którą schował do kieszeni. Decyzja o wzięciu Maryi do siebie, z dzieckiem, musiała być szalenie trudna, a Józef wiedział, że również brzemienna w skutki. On wiedział, że to już na zawsze. Wiedział, że z tej wiary w Boże objawienie będzie musiał uczynić fundament swojego życia. Wiedział, że słowa anioła będą musiały mu wystarczyć w chwilach ludzkich zwątpień i niepokojów. Jego syn, Jezus, był całkiem zwyczajnym dzieckiem. Nic nie potwierdzało Jego wyjątkowości, nie było zewnętrznego „paliwa” dla tej wiary. Dzięki temu była ona „naga”, czysta, święta, ściśle związana ze Słowem. Bóg powiedział i to wystarczyło Józefowi. To dla mnie wielka, wielka sprawa… I za to Józefowi dziś dziękuję…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz