sobota, 27 września 2014

prawda najprawdziwsza...



(Łk 9,18-22)
Gdy raz Jezus modlił się na osobności, a byli z Nim uczniowie, zwrócił się do nich z zapytaniem: Za kogo uważają Mnie tłumy? Oni odpowiedzieli: Za Jana Chrzciciela; inni za Eliasza; jeszcze inni mówią, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał. Zapytał ich: A wy za kogo Mnie uważacie? Piotr odpowiedział: Za Mesjasza Bożego. Wtedy surowo im przykazał i napomniał ich, żeby nikomu o tym nie mówili. I dodał: Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; będzie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie.

Mili Moi...
No i nadszedł ten dzień, do którego gorliwie się przygotowywaliśmy, dzień wizytacji. Przeżyliśmy chwile grozy, bo o 18.45 Prowincjał był jeszcze nie obecny. Piątkowe korki sprawiły, że zdążyli na ostatni moment i Msza rozpoczęła się prawie punktualnie o 19.00. Ale zanim Msza, to cały dzień trwało wystawienie Najświętszego Sakramentu i adoracja zarówno indywidualna, jak i wspólnotowa. Dodatkowo ja miałem jeszcze jedną przyjemność. Poprowadziłem dziś krótki dzień skupienia dla sióstr Misjonarek. Przybyły dwie z Newarku, więc wygłosiłem im konferencję. Ale następne dni będą już z pewnością dłuższe. Po wieczornej Eucharystii spotkanie Prowincjała z parafianami. Przesympatyczne w atmosferze życzliwości... Nasi ludzie, nasi parafianie, są piękni... Jestem tu trzy tygodnie, a doświadczam ogromnej życzliwości i wielu ciepłych słów. Tak dobrze się wchodzi w pracę z tak chętnymi ludźmi. Usłyszałem również dziś, że oczekiwania wobec mnie są wielkie. Czas pokaże, czy im sprostam...

Co do Słowa, to jest to fragment Ewangelii, który znamy dobrze. I w zasadzie zwykle skupiamy się na tym Jezusowym pytaniu - kim jestem dla Ciebie? Za kogo ty Mnie uważasz? I pewnie dobrze... Ale ja dziś zobaczyłem w tym Słowie coś nowego. Pojawił mi się jakiś nowy przykład różnicy między grupą, a wspólnotą, bo w tym Słowie widać wyraźnie, że tłum i grono uczniów to dwaj inni, zupełnie inni odbiorcy Jezusa. Ta różnica, o której mówię, to stosunek do prawdy, a może bardziej - możliwość jej odkrycia. Tłum wysuwa hipotezy, tłum "gdyba", tłum się domyśla i tłum nie trafia... Tłum nie odnajduje prawdy o Jezusie, tej Prawdy, która staje się możliwa do odnalezienia we wspólnocie. Grono uczniów, skupione wokół Niego, ma rzeczywistą szansę dotarcia do istoty, spotkania z prawdziwą Osobą Jezusa...

Bardzo mocno staje mi to przed oczami tu, gdzie wokół naszego Kościoła, na przestrzeni kilku ulic, są rozsiane dziesiątki grupek protestanckich, które zainicjowały własne "kościoły", o przedziwnych czasem nazwach i twierdzą w swoich ogłoszeniach, że głoszą właśnie tego Najprawdziwszego Jezusa. A ja myślę sobie, że przypominają raczej tych ludzi, o których dziś wspominają Apostołowie - ludzi, którzy snują teorie, którym się wiele wydaje, ale którzy nie docierają do prawdy. Myślę o tym dziś, bo Prawda przez cały dzień dziś była dostępna w naszej świątyni, w tej wspólnocie, której Bóg powierzył jej pełnię. I choć z wielkim szacunkiem podchodzę do usiłowań naszych sąsiadów (zresztą Ameryka uczy dużo większego szacunku do innych religii, niż nasze polskie standardy), to jednak błogosławię Pana, że na naszym osiedlu jest też kilka wspólnot katolickich, tych wspólnot, które w odróżnieniu od różnych grup i grupek, są scalane siłą Prawdy... Odwiecznej... Jedynej... Niezmiennej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz