Jezus powiedział do swoich uczniów:
"Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po
to, aby was widzieli; inaczej bowiem nie będziecie mieli nagrody u Ojca
waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą,
jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili.
Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz
jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna
pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Gdy się
modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni to lubią w synagogach i na rogach ulic
wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam:
otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej
izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec
twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni
jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą.
Zaprawdę, powiadam wam, już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść
sobie głowę i obmyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu,
który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie".
Mili Moi…
Kolejny Wielki Post… Nie mogę
szczerze powiedzieć, że na niego czekałem. Chyba zbyt mało o nim myślałem. Ale
niezmiernie cieszę się, że już nadszedł. Nieodmiennie lubię ten okres. Z jego
śpiewami, nabożeństwami, refleksyjnością. I z wiekiem chyba na tę refleksyjność
kładę większy nacisk. A może lepiej powiedzieć – na świadome, czujne i wrażliwe
życie. W ramach postanowień wielkopostnych, właśnie takie słowa we mnie
rezonują. Mniej odmawiania czy dokładania sobie, a więcej czystego, dobrego
spojrzenia na drugiego człowieka, dostrzegania cudzych potrzeb, nie narzekania,
modlitwy za mój Zakon… Wszystko to trochę trudniejsze, bo mniej uchwytne,
subtelne – łatwe do nazwania, ale trudniejsze w ocenie. Będzie co robić na rachunku
sumienia.
Dzisiejsze Słowo mówi o ukryciu…
Dobrych uczynków, modlitw, postów – swoich własnych, codziennych wysiłków. Po
co? Aby uczynić z nich dar wyłącznie dla Boga. To jakaś forma rezygnacji – z satysfakcji,
wdzięczności, poczucia dobrze spełnionego obowiązku, aprobaty. Czyli z tego
wszystkiego, co tak bardzo lubimy… Może warto próbować.
Wczoraj zakończyłem rekolekcje Maryjne
w naszym, franciszkańskim kościele w Poznaniu – reklamowane jako jedyne w
mieście rekolekcje przed-wielokopostne. Jak na nasze warunki sporo ludzi.
Przyjąłem do MI pewnie około 50 osób. No i doznałem wiele życzliwości. Od Poznaniaków.
Trudno było mi zrozumieć, kiedy pracowałem w Poznaniu coś, co odbierałem jako
obojętność. Bywało, że ktoś otarł się o mnie w kościele, przychodził do nas
codziennie, a nawet na mnie nie spojrzał, nie mówiąc już o jakimś geście
przywitania. Dziwiłem się temu zawsze… Ale kiedy przyjechałem po latach,
poczułem się przyjęty – tak bardzo serdecznie i przyjaźnie. Dobrze mi tam było
przez te trzy dni.
W nocy dotarłem do Murowańca, koło
Bydgoszczy, gdzie dziś rozpoczęliśmy rekolekcje wielkopostne. Miałem tu już dwa
lata temu rekolekcje Maryjne, więc znam proboszcza i jego parafian. Tym
bardziej miło wrócić… Pobędę tu do niedzieli, a w poniedziałek ruszam do
Starego Sącza, głosić Siostrom Klaryskom.
A dziś kolejna rocznica urodzin…
Wiele ciepłych słów usłyszałem. Wciąż sobie żartuję, że się starzeje, ale towarzyszą temu
niewielkie emocje. Zaczynam traktować mijający czas, jak brata, z którym chcę
żyć w zgodzie. A jednocześnie wykorzystać jak najlepiej to, co jeszcze przede
mną… Oby Pan mi pozwolił służyć Mu w sposób, który dla Niego jest szczególnie
miły i potrzebny…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz