Mili Moi…
Trudno się dziwić Jonaszowi, który ma pójść do stolicy znienawidzonej
Asyrii, agresora, który, w jego wyobraźni najpewniej odpowie lekceważeniem, a w
bardziej ekstremalnych wizjach – nawet odrzuceniem i zabójstwem proroka. A
jednak idzie… Z zamkniętym sercem, ale idzie. I staje się znakiem, na który
miasto się nawraca. I zmienia losy „tego świata”.
Bycie znakiem nie jest łatwe. Bo nie każda historia kończy się jak ta Jonaszowa. I niewątpliwie potrzeba wielkiej odwagi, żeby w ogóle rozpocząć, otworzyć usta, dać zewnętrzny wyraz tego, co Bóg mówi wewnątrz mnie. Dziś, mówimy, to nie jest łatwe… Ale kiedy było łatwe? Kiedy był taki czas, że chrześcijanie byli powszechnie przyjmowani i słuchani. Gdyby był taki moment, to oznaczałoby, że zło udałoby się na zasłużony urlop. Demon nie zrezygnuje nigdy! Zniszczy, ile się da. Dotyczy to zarówno oblicza tej ziemi, jak i, nade wszystko, ludzkich dusz. Nie ma sensu spodziewać się spokojniejszego czasu. Wręcz przeciwnie – wydaje się, że wszystko dzieje się jakby szybciej i z większym rozmachem, z większym okrucieństwem. Nie ma sensu czekać, bo jeśli nie dziś, to kiedy? Czas znaku i świadectwa jest dziś – my nim jesteśmy. My mamy nim być…
Nie bronię się, choć wielu powtarza – odpocznij. Nie potrafię… W Murowańcu, gdzie właśnie skończyłem głoszenie, proboszcz od razu poprosił o Misje Parafialne w 2027 roku. Zgodziłem się oczywiście… Przedwczoraj rozpocząłem głoszenie u dobrych Sióstr Klarysek w Starym Sączu. Nie minęła godzina mojego pobytu i podczas naszej pierwszej rozmowy, przełożona poprosiła o wygłoszenie Nowenny prze Uroczystością św. Kingi w 2026 roku. Zgodziłem się oczywiście… To zawsze duże wyzwanie, bo materiałów wcale nie za wiele… Wczoraj, przy obiedzie, miejscowy kapelan obsługujący kościół, poprosił – Michał, weź kazania w niedzielę, Gorzkie Żale, Drogę Krzyżową – niech ludzie usłyszą kogoś innego niż mnie… Zgodziłem się oczywiście…
Wciąż postrzegam to jako ogromną łaskę – że Pan otwiera moje usta w pośrodku Kościoła, że pozwala mi mówić o sobie, że wciąż ktoś chce słuchać, a ktoś inny mnie do tego dopuszcza, albo wręcz prosi. Może Pan udzieli mi łaski śmierci na ambonie. To byłoby dopełnienie misji mojego życia. Bo tak to chyba widzę – głosić, głosić, głosić. Dopóki sił, dopóki nogi noszą. Niech to będzie moja ofiara, niech Pan zechce ją przyjąć…
A poza tym? Jest tu pięknie… Pogoda cudowna. Miasteczko ciche i spokojne.
Jest gdzie łazić. Zajęć nie tak znowu wiele. Więc oddycham pełną piersią i
staram się nie przemęczać 😊
Bogu niech będą dzięki! Za Ciebie Ojcze Michale!
OdpowiedzUsuńTo już 18 lat odkąd wspólnie z o.Michalem świętowaliśmy św. Patryka w Dublinie. Wszystkiego najlepszego dla Ciebie oraz wszystkich czytelników z okazji tego fantastycznego święta! Pamiętamy, wspominamy i cieszymy się że DOBRE SŁOWO
OdpowiedzUsuń"krąży" po świecie wydając dobre plony....