(Mt 11, 25-30)
W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: "Wysławiam Cię, Ojcze,
Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a
objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.
Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca
nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić. Przyjdźcie do Mnie
wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie
moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem,
a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem
jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie".
Mili Moi…
Jeden z moich ulubionych fragmentów biblijnych, wyraz moich najgłębszych
tęsknot – odpoczywać w Panu. I nawet nie chodzi o permanentne zmęczenie, które,
jak powiedział mi ostatnio lekarz, będzie już chyba stałym elementem naszego
życiowego krajobrazu, ale chodzi raczej o to, gdzie, w jakich okolicznościach i
w czym ja tego swojego odpoczynku szukam. Chyba wciąż trudno mi uwierzyć, że
najskuteczniej i najowocniej odpoczywać w Panu. Nadal wydaje mi się, że mój
przegrzany intelekt potrzebuje schłodzenia w świecie zabawnych filmików o
śmiesznych zwierzątkach, czy wzruszających scen powrotów żołnierzy do domów, po
długim czasie ich nieobecności. A to książka. A to spacer. A to patrzenie w
sufit. I ile bym tam jeszcze sposobów na odpoczynek nie wymyślił, wszystkie one
kończą się jakimś rozczarowaniem. Bo nie przynoszą chyba odpocznienia duszy. A
zmęczona dusza, to naprawdę coś, czym trzeba się zająć. No więc za chwilę
zamierzam udać się na adorację, bo chyba lepszego miejsca na odpoczynek nie
znajdę…
Wróciłem w sobotę w Leżajska. Bardzo ciekawe wydarzenie z siostrami
Boromeuszkami. Nie do końca rekolekcje, ale raczej dni formacji, które poza
nauczaniem obejmowały jeszcze odwiedzanie dobrych, ciekawych miejsce i
zwyczajne bycie ze sobą. Zjechały się siostry z różnych wspólnot, nie
współpracujące ze sobą na co dzień. Niewątpliwie największe wrażenie zrobiła na
mnie wizyta w Markowej. To wciąż bardzo proste i ubożuchne miejsce. Bez cienia
zadęcia i pielgrzymkowego szumu. A jednak czuć tam coś wzniosłego,
nadprzyrodzonego… Udało mi się być tam nieco przed wszystkimi. Cichy kościół i
okazja do samotnej modlitwy. Piękne chwile…
Od wczoraj natomiast głoszę rekolekcje w naszej, gdyńskiej świątyni.
Dorocznym zwyczajem już, są to nasze rekolekcje sanktuaryjne. W tym roku pod
hasłem „Maryja – mistyczna droga człowieka prostego”. U góry macie pierwszą
naukę, reszty szukajcie na Franciszkanie TV. Nagrywane są na bieżąco.
Kończymy w środę, a w czwartek ruszam do Chęcin, w piątek nauczanie maryjne
w Kielcach, a w niedzielę w Łukowej. Oby Pan dodał sił…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz