Jezus powiedział: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto nie wchodzi do
owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i
rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu
otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i
wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, a owce
postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz
będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych". Tę przypowieść opowiedział
im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia tego, co im mówił. Powtórnie więc
powiedział do nich Jezus: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Ja jestem
bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i
rozbójnikami, a nie posłuchały ich, owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie
przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i znajdzie paszę. Złodziej
przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to,
aby owce miały życie i miały je w obfitości".
Mili Moi…
Dziś ktoś mi podesłał jakiś materiał nagrany przez człowieka, który
twierdził, że Jezus pomiędzy 12 a 30 rokiem życia podróżował po świecie i uczył
się wszystkich nadzwyczajnych mocy, którymi potem się posługiwał. Trzynaście
minut takiej fantazji, że pękaliśmy z braćmi ze śmiechu. Ale jedno musze
stwierdzić – choć człowiek ów bredził okrutnie i powoływał się na fałszywy
tekst Ewangelii Dwunastu, która została zdyskredytowana już dawno, to jednak
mówi w sposób niezwykle przekonujący. Pomyślałem nawet, że szkoda trochę, że
tak niewielu kaznodziejów katolickich reprezentuje taki poziom zaangażowania i
umiejętności retorskich.
Jedno jest jednak pewne (choć rzecz jasna wspomniany mówca zarzuca Kościołowi,
że tekst nowotestamentalnych Ewangelii sfałszował – och, jak dobrze to znamy…),
Jezus dziś mówi – nikt poza mną – wszyscy inni są łotrami, złodziejami,
rozbójnikami. Przychodzą niszczyć, zabijać i kraść. Jedna jest brama do życia i
Ja nią jestem. I choćby pan mówca kolejne tysiące lajków pod swoim filmikiem
zgromadził, nic tego nie zmieni. Dzięki Bogu…
W sobotę wróciłem z Bydgoszczy, wczoraj poprowadziłem dzień skupienia dla
sióstr Nazaretanek w Gdyni, a jutro rano jadę do Leżajska, gdzie mam kilka dni
z siostrami Boromeuszkami. Kawał drogi… Wczoraj, idąc z posługą do sióstr, znów
usłyszałem kilkakrotnie od młodzieży szydercze i obraźliwe okrzyki. I
pomyślałem sobie znów o Ameryce, w której nigdy tego nie doświadczyłem. Inna kultura.
Dlaczego jednak u nas panuje tak wielkie przyzwolenie na obrażanie innych, na
głośne wyrażanie swojej dezaprobaty, na niedelikatność i grubiaństwo? Nie
reaguje w zasadzie nikt. Jakby wszyscy się bali lub nie uważali tego za „swoją
sprawę”. Takie są Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie… Sukcesu nam
wszystkim na tym polu nie wróżę.
A jako że mam siostrom Boromeuszkom nieco opowiedzieć o Rodzinie Ulmów, to
i poczytałem nieco o nich. I ta łagodność, serdeczność, dobroć tego ich
prostego życia są takie uderzające. Nie ma tam nic szczególnego. To taka
świętość z sąsiedztwa – jak nazywa to papież Franciszek. I może dlatego tak
ujmująca i tak pociągająca. Dostępna. Choć wcale nie łatwa.
Poruszył i sprowokował mnie, Ojcze, ten "fragmencik" o nie wychowanej młodzieży.... Sam mieszkając już wiele lat w Irlandii nigdy (mimo wielu boleści spowodowanych tutaj przez Kościół) nie spotkałem się z czymś takim i sądzę że Ty będąc z nami również. Ale "trudna młodzież" jest wszędzie, pocieszające że to tylko malutki "fragmencik" całości.... A może miałeś Ojcze tam się im "pokazać" żeby zobaczyli coś czego nie widzą na codzień? Pozdrawiam. Michał
OdpowiedzUsuń