Jezus powiedział do swoich uczniów: "Ktoś z was, mając przyjaciela,
pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, bo
mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać”. Lecz tamten
odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje
dzieci są ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”. Powiadam wam: Chociażby
nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego
natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. I Ja wam powiadam: Proście, a będzie
wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a zostanie wam otworzone. Każdy
bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu zostanie
otworzone. Jeżeli któregoś z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu
kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko,
czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre
dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego
tym, którzy Go proszą".
Mili Moi…
Dni płyną i wierzyć mi się
wprost nie chce, że jest już październik. Czas odliczam nie godzinami, nawet
nie dniami, ale tygodniami. Miniony weekend spędziłem w Poznaniu prowadząc
krótkie skupienie dla młodzieży. Zajmowaliśmy się Księgą Jozuego, a właściwie
głównie jej tytułowym bohaterem. Człowiek niezwykłej wiary, trochę mało znany,
a szkoda.
Za chwilę ruszam do Radia, gdzie nagramy kolejne sześć audycji, a przy okazji
mam nadzieje na mały oddech w Warszawie. W sobotę nasze doroczne Święto
Prowincji, więc cały dzień spędzimy w Elblągu, a w niedzielę głoszę kazanie
odpustowe w parafii świętego Maksymiliana w Gdyni. Od poniedziałku natomiast
oddech wielki – rekolekcje własne, których będę słuchał w Krynicy Morskiej. Od
lat ten rekolekcyjny czas planujemy w gościnnym domu księży Werbistów.
Okoliczności przyrody i czas „po sezonie” sprzyjają temu, żeby się skupić. I
mam na to szczerą nadzieję. Potem jeszcze tylko tydzień z siostrami
Boromeuszkami w Ołdrzychowicach Kłodzkich i dwa tygodnie w USA. Na to już w
ogóle doczekać się nie mogę. Będzie dość pracowicie, bo to nie urlop. Ale
miejsce – moje ulubione.
Dziś temat natręctwa w
modlitwie… Ale żeby być natrętnym, trzeba najpierw wiedzieć czego się chce,
czego się potrzebuje (przynajmniej według własnej oceny). To chyba nie zawsze
jest takie oczywiste… Musze przyznać, że etap, na którym się właśnie znajduję
(od niemal pięciu lat) jest raczej czasem modlitwy o to, żebym wiedział czego
ja sam chcę. To nigdy nie było trudne pytanie – zwykle wiedziałem dobrze jakie są
moje pragnienia i oczekiwania. A jeśli Pan raczył na nie odpowiadać, to uznawałem
to za mały cud. Dziś jest z tym znacznie gorzej. Pojawia się znana i zgrana
tendencja zwana – mieć ciastko i zjeść ciastko. A tak się przecież nie da… W
dwóch miejscach również nie da się być. Oddawać się skrajnie różnym zadaniom
także nie… Jak dobrze rozumiem dylematy świętej Teresy od Dzieciątka Jezus, która
chciała być wszędzie i robić wszystko. Ona ostatecznie doznała ukojenia. I ja
na nie liczę. I może o to trzeba mi się modlić. O jasne widzenie i umiejętność
precyzowania pragnień…
A może to rzeczywiście
kryzys wieku średniego… Jedyna nadzieja, że minie, bo jestem tym ekstremalnie
zmęczony :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz