sobota, 15 października 2022

... albo giń...


(Łk 12, 8-12)
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych. Każdemu, kto powie jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie odpuszczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie odpuszczone. Kiedy was ciągać będą po synagogach, urzędach i władzach, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty pouczy was w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć".

 

Mili Moi…
Kilka godzin temu wróciłem do domu z rekolekcji, które odprawiałem w Krynicy Morskiej. Muszę przyznać, że bardzo trudny był to dla mnie czas. Prawdopodobnie etap, na którym znajduję się właśnie w moim życiu, bardzo utrudnił mi usłyszenie Boga w treściach, które były głoszone. Te rekolekcje były niesłychanie „ludzkie”. O człowieczeństwie i relacjach, o potrzebach i uczuciach. Dużo prowokacji, dużo psychologii – cel jeden – żeby zobaczyć siebie w relacji do Boga, żeby „odzyskać siebie” (bo żeby coś ofiarować, trzeba to najpierw posiadać), żeby siebie poznawać. Moje duchowe radary chyba były nastawione na coś innego i odkrywałem w sobie potrzebę zupełnie innych treści. Starałem się wyłowić, co się dało, ale zmęczyłem się okrutnie. Nawet urokliwe krajobrazy i piękna pogoda nie zmniejszyły napięcia, które odczuwałem.

Przepakowuje się, doprowadzam do porządku i jutro znów ruszam. Tym razem Ołdrzychowice Kłodzkie i rekolekcje dla Sióstr Boromeuszek. To też nie będzie łatwe doświadczenie… To przysłowiowy „koniec świata” niewielka wioska, a dobrze wiecie jak na mnie działają takie miejsca. Odpoczywam w miastach. W takich maleńkich miejscach usycham. No ale dobra, nie marudzę… Za tydzień, jeśli Pan pozwoli, zanurzę się znów w Wielkim Jabłku – w gwarze, kolorach, zapachach… Po prostu Nowy Jork… Zabawne, że w domu Księży Werbistów w Krynicy, każdy pokój nosi nazwę jakiegoś miasta. Ja oczywiście zupełnym przypadkiem otrzymałem pokój nazwany jak? Oczywiście – Nowy Jork…

Dziś nad Słowem natomiast odprawiłem „studium słabości”. Natknąłem się na historię Krzysztofa Ferreiry, jezuity, który wysłany do Japonii dla wzmocnienia prześladowanego Kościoła, czyni to, ale w wyniku schwytania i tortur zapiera się wiary, a wręcz staje się współpracownikiem systemu opresji i staje po stronie prześladowców. Wstrząsnęła mną ta historia nie dlatego, żebym chciał bawić się w sędziego Ferreiry, ile raczej w kontekście ludzkiej słabości. Nikt z nas nie wie do czego jest zdolny, zanim nie stanie w sytuacji zagrożenia. Im jestem starszy, tym rzadziej wyobrażam sobie siebie samego w sytuacji konfrontacji z drogą męczeństwa. Zadziwia mnie moja własna słabość, bo jak się okazuje, nie potrzebuję wcale realnego zagrożenia – wystarczy choćby napór trudnych uczuć, które ciężko mi dźwigać, czy jakaś porażka, z którą niełatwo mi się uporać, a ja jęczę przed Panem i wołam o pomoc. Pewnie – każdy z nas ma inną wytrzymałość, wrażliwość, próg bólu. Ale mimo wszystko – czuję się głęboko zawstydzony, zwłaszcza kiedy czytam o wspomnianym Kościele japońskim i jego anonimowych bohaterach, których poddawano choćby testowi „fumie”. Fumie był to drewniany lub żeliwny „obrazek do deptania” z wizerunkiem Jezusa lub Maryi, który nakazywano podeptać testowanemu. Jeśli tego nie uczynił, zdradzał się jako katolik i ginął. Test ten stosowano od 1629 roku. Test „podeptaj albo giń”… To takie proste i tak boleśnie obnażające słabość. I lęk…

I ustawiczne wołanie Jezusa – nie bójcie się ich… Nie bójcie się, bo jesteście ważniejsi niż wiele wróbli… Nie bójcie się o to, co macie mówić… Nie bójcie się… 

2 komentarze:

  1. Czy będzie można Ojca posłuchać gdzieś w Nowym Jorku?

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety Nowy Jork sie mną nigdy nie zainteresował :) A poważnie mówiąc - ten mój pobyt jest bardzo krótki i dość precyzyjnie zaplanowany, więc w zasadzie tylko Bridgeport, CT. Ale może za rok...

    OdpowiedzUsuń