(J 16, 20-23a)
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Wy
będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się
smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość. Kobieta, gdy rodzi, doznaje
smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o
bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat. Także i wy teraz
doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a
radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać. W owym zaś dniu o nic Mnie nie
będziecie pytać".
Mili Moi…
Kolejny tydzień za nami…
Wciąż trudno uwierzyć, że to maj. Siedzę przy biurku w grubym swetrze i myślę
sobie czy jeszcze nie okryć się kocem… Ale mimo wszystko cieszę się, że to
chwila przy moim własnym biurku.
Miniona niedziela to
osiemdziesiąt pięć osób, które oddały się Niepokalanej w Kwidzynie. Głosiłem
tam kazania i musze przyznać, że zapamiętam to miejsce na długo… Po raz
pierwszy bowiem, odkąd to robię, zdarzyło mi się, że na jednej z Mszy… nikt nie
podszedł, nikt się nie zdecydował. Była to Msza w sobotę wieczorem i ludzi było
niewiele. Niemniej dla mnie to było coś zupełnie nowego. Na pewno moja pokora
na tym zyskała. Szkoda mi tylko, że nie zyskali ci, którzy tam wówczas byli. Na
oddaniu swojego życia Maryi można bowiem tylko zyskać…
W poniedziałkowy poranek
stawiłem się w Warszawie, gdzie sympatyczna ekipa nagrała kilka moich refleksji
o wspominanej już książce Eleny Golii – Niepokalana. A potem szwendanie się po
stolicy… Jak ja to lubię. Trzydzieści tysięcy kroków zrobione w jeden dzień w znakomitym
towarzystwie. Tak dobrym, że nawet nogi mnie nie zabolały… Wtorek i środa to
nagrania w Niepokalanowie. To zawsze znakomity czas i… kolejny wieczór szwendania
się po Warszawie. Jak ja lubię duże miasta! Nawet padający deszcz nas nie
zniechęcił…
No i dwa dni w domu… Nadrabianie
zaległości wszelakich. A jutro kurs do Poznania na święcenia kapłańskie naszych
dwóch braci. Jednym z nich jest Wojciech – człowiek, który rozpoczynał swoją przygodę
z zakonem, kiedy ja jeszcze byłem odpowiedzialny za powołania w naszej prowincji.
Przyjeżdżał do mnie na rekolekcje. To już ostatni z tamtego czasu. Cieszę się
więc, że mogę z nim być w tej chwili, bo na poprzednich jego uroczystościach nie
udawało mi się być. A w niedzielę będę mu towarzyszył w jego Mszy Prymicyjnej w
Mogilnie. Sobotni wieczór więc… Czeka mnie szwendanie się po Poznaniu. Czyli
sporo radości.
No właśnie o tej radości
dziś Pan mówi… I o smutku. Jakie są ich źródła w moim życiu? Przekonałem się wielokrotnie,
że nie cieszy mnie to, co materialne. Ani lepszy ciuch, ani dobry telefon… Nic
z tych rzeczy. Ale za to z ziemskich spraw – doświadczanie. Choćby wspominane „szwendanie
się”. Uwielbiam chodzić i przyglądać się ludziom. To daje mi dużo przyjemności.
Pamiętam tez jedne wakacje, które spędziłem z książką w leżaczku, na cichym
trawiastym podwóreczku, gdzie sączyłem zimne napoje i drzemałem, kiedy miałem
na to ochotę… Przyjemne? Pewnie, że przyjemne. Wzdycham do tamtych dwóch
tygodni z tęsknotą…
Ale to raczej
przyjemności. A radość? A smutek? One chyba mogą wiązać się wyłącznie z
rzeczami ważnymi. Takimi, które mają naprawdę duże znaczenie. Ale nie zawsze są
oczywiste. Dlatego prawdziwej radości i smutku trzeba się uczyć. Najpierw w
sensie ich odkrywania, a później – przeżywania. Radość związana z Bogiem? Smutek
z Nim związany? O tym właśnie mówi Pan. Żeby ich doznać, trzeba bliskości z Nim
i przekonania, że On należy do sprawa ważnych (chciałoby się powiedzieć – jest najważniejszy
– bo to najprawdziwsza prawda). Wówczas otwierają się nowe światy…
Może ci ludzie zyskali więcej po Ojca kazaniu,nie wiemy czy już nie byli oddani Maryi. Przecież tyle jest teraz możliwości (internet ,książki ).Ma Ojciec racje -tylko z Jezusem "otwiera się nowy świat ",różne doświadczenia stają się łatwiejsze do zrozumienia i przyjęcia .
OdpowiedzUsuń