Jezus zobaczył celnika, imieniem Lewi, siedzącego na komorze celnej. Rzekł do
niego: "Pójdź za Mną!" On zostawił wszystko, wstał i z Nim poszedł.
Potem Lewi wydał dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu; a był spory tłum
celników oraz innych ludzi, którzy zasiadali z nimi do stołu. Na to szemrali
faryzeusze i uczeni ich w Piśmie, mówiąc do Jego uczniów: "Dlaczego jecie
i pijecie z celnikami i grzesznikami?" Lecz Jezus im odpowiedział:
"Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie
przyszedłem powołać do nawrócenia się sprawiedliwych, lecz grzeszników".
Mili Moi…
Dziś o 11.15 domknąłem
czterdziesty drugi rok mojego życia i wszedłem w kolejny. Stali czytelnicy
wiedza, że każdego roku w tym dniu nieco dramatyzuję… :) Dziś nie będę, choć
uczucia zbliżone… :) Na wszystko coraz mniej czasu, a zwłaszcza na nawrócenie.
Wypadałoby więc nie zwlekać… Dziś sobie uświadomiłem, że moja mama była
zaledwie trzy lata starsza ode mnie, kiedy odchodziła do wieczności… Z pewnością
nie powinienem z niczym zwlekać…
Dziś już dotarłem do
Bolszewa, gdzie rozpoczynam rekolekcje za godzinkę. To arcyciekawe
doświadczenie. Byłem tu z rekolekcjami 11 lat temu. Co ciekawe jest tu nadal
ówczesny proboszcz, choć nie pełni już tej funkcji. A ówczesny wikariusz jest teraz
proboszczem i to on mnie zaprosił. Piękne miejsce od lat prowadzone przez księży
pijarów. Przed południem zaś świętowaliśmy Pierwszą Sobotę w gronie czcicieli
Niepokalanego Serca Maryi. Lubię te momenty. Z Maryją jest tak spokojnie – bez cienia
zamieszania i chaosu. Łagodna modlitwa płynąca z serc Jej oddanych. Ze
zdumieniem zauważam, że Pan wprowadza mnie znów w takie zwyczajne, proste, może
w jakimś sensie tradycyjne formy. Nie bronię się… Odpoczywam tam… Choć kosztuje
mnie to zwykle dużo – przygotować nauczanie , wziąć odpowiedzialność za całość.
I takie to dziś
świętowanie. Może choć wieczorem się uda odrobinę…
Ale wracam do nawracania, które
powinno się zacząć dziś… Wszak Pan właśnie do tego zaprasza i pokazuje jasno,
że wobec Jego propozycji należy dokonać swoistej reorientacji swojego życia.
Muszę przyznać, że mocno mówi do mnie „metoda teologiczna” sugerowana przez
Jana od Krzyża, który mówi – zajmij się Bogiem, a stracisz ochotę na grzech…
Mniej walcz, a bardziej kochaj. Noszę w sobie takie ogromne pragnienie
zanurzenia się w Nim. Ustawiczny głód, który nazywam „więcej”. Tak, chcę więcej
Boga, więcej Jego obecności, więcej światła… Chcę, żeby mnie całkowicie
pochłonął. A mam wrażenie, że jestem wciąż na progu, że nie mam do końca odwagi
go przekroczyć, że stoję i… marzę…
Lewi mi bardzo imponuje…
Pożegnalna uczta i od jutra zmiana wszystkiego. Podwójna trudność. Bo nie tylko
zostawia za sobą zajęcia i dotychczasowy model życia, ale również środowisko –
swoich dotychczasowych przyjaciół. Odczuwa żal? Wszak byli to jakoś mu bliscy
ludzie, których dziś opuszcza i wchodzi w zupełnie inna grupę społeczną – o innych
zasadach, innym etosie. Ale nie waha się. Robi ten krok odważne. Podejmuje ryzyko.
Nie da się bowiem żyć według zasady – mieć ciastko i zjeść ciastko… Może moje
uda mi się wreszcie zjeść… Oby w czterdziestym trzecim roku mojego żywota…
Wszelkich lask Bożych Ojcze Michale, niech Pan prowadzi dalej i obdarza zdrowiem i siłą do głoszenia słowa Bożego. Bardzo mi ono pomaga i pokrzepia. Uwielbiam rekolekcje prowadzone przez Ojca, audycję w radiu to takie ważne w tych trudnych czasach. Szczęść Boże.
OdpowiedzUsuń