sobota, 12 marca 2022

w drogę...


(Mt 5, 43-48)
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Słyszeliście, że powiedziano: „Będziesz miłował swego bliźniego”, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią? Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski".

 

Mili Moi…
Rekolekcje w Bolszewie były niezłą wprawką przed kolejnymi seriami, które przede mną. Mam na myśli rzecz jasna ilość wystąpień – tam była niewielka (za to atmosfera przednia). Co innego w Grudziądzu, gdzie dotarłem dziś. Wielka, osiedlowa parafia świętego Maksymiliana, gdzie mam przemawiać do dorosłych, dzieci i młodzieży. Dawno już nie przerabiałem takiego zestawu i zapowiada się roboty huk… Oby Pan wspierał mnie swoją łaską…

Poza tym zajmuję się na przykład gaszeniem rekolekcyjnych pożarów. Jednym z moich obowiązków jest koordynacja nieformalnej grupy rekolekcjonistów w naszej prowincji zakonnej. Polega to na tym, że czasem dzwoni do mnie jakiś proboszcz i mówi – znajdź mi ojcze jakiegoś franciszkanina na rekolekcje wielkopostne… No i szukam. To nie takie trudne, kiedy termin jest odległy, można to włączyć w jakieś osobiste plany, można dać czas na zastanowienie. Gaszenie pożarów polega na tym, że, choćby wczoraj, dzwoni proboszcz i mówi – ratujcie, miałem na rekolekcje zamówionego księdza z Ukrainy – z oczywistych przyczyn nie przyjedzie… Albo dziś – pomóżcie, bo w wyniku jakiegoś komunikacyjnego nieporozumienia zostałem bez rekolekcjonisty na ten Wielki Post… To już zadanie trudniejsze, bo większość braci zajmujących się tą działalnością, ma już swoje zajęcia… Telefonów trzeba wykonać znacznie więcej… Ale na szczęście i nas niemało… Więc ostatecznie zwykle udaje się uratować sytuację…

Dziś pakowanie auta po dach… Zapomniałem już jak to jest… Obraz świętego Franciszka, krzyż z San Damiano, z którego Pan przemówił do niego, dodatkowy habit dla zobrazowania jak to jest „nosić się jak zakonnik”, nagrody na konkurs plastyczny „namaluj rycerza”, wizyta na zamku w Sztumie, gdzie od niezawodnych przyjaciół z Bractwa Rycerzy Ziemi Sztumskiej wypożyczka gadżetów, żeby pokazać jak to jest „nosić się jak rycerz”… Dużo zachodu i energii 😊 A dzieciaki zapomną mnie zanim jeszcze zdążę z Grudziądza wyjechać 😊 Pamiętacie co mówili Wam księża w dzieciństwie? Ja nie pamiętam ani jednego… Nabieram przekonania, że nie ma większego znaczenia co powiem – najważniejsze, żeby im pokazać, że Pan Bóg jest ważny, a dla Niego one są ważne… Żeby choć tyle zapamiętały…

No i to słonce wschodzące dla złych i dobrych… Nie oburza mnie to, bynajmniej… Raczej pokazuje, że chrześcijaństwo jest bardzo trudną i wymagająca religią, a zbyt wielu wyznawców nie zdaje sobie zupełnie z tego sprawy. Kontynuują tradycję „chodzenia do kościoła” która (niczym zawodnicy w łyżwiarstwie szybkim nie mający ze sobą żadnego kontaktu, ale sunący obok siebie), nie ma żadnego styku z życiem. Jak to zmienić? Jak pokazać, że trochę bardziej pobożne pogaństwo nie jest tym, o co Panu Bogu chodzi? Że ON chce dokonać w nas diametralnej zmiany, a przez nas tę zmianę wprowadzić w świat? Że to musi nas cholernie dużo kosztować? Jak o tym mówić???

Nie wiem… Mam tylko wrażenie, że każdy kolejny dzień to jakaś wielka strata… Dlatego dopóki wystarczy sił… Dopóki jest za co zatankować bak… Dopóki styki w mózgu się nie przegrzeją… W drogę…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz