Bóg posłał anioła Gabriela
do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem
Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i
rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między
niewiastami”. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to
pozdrowienie.Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem
łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie
On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego
praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie
będzie końca”. Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie
znam męża?” Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc
Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane
Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna
i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem
nie ma nic niemożliwego”. Na to rzekła Maryja: „Oto Ja służebnica Pańska, niech
Mi się stanie według twego słowa!” Wtedy odszedł od Niej anioł.
Mili Moi…
Dobiegają powoli końca
rekolekcje maryjne w Elblągu, które głoszę w naszej, franciszkańskiej parafii
św. Pawła. Także i tu wiele osób decyduje się oddać całkowicie Maryi w duchu o.
Maksymiliana, dla zdobycia całego świata dla Niepokalanej. Cudownie, że mogą to
zrobić w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia. Musze przyznać, że odszedłem z
Elbląga dziewięć lat temu, a czuję się tu wciąż jak w domu. Jest tak wielu
życzliwych ludzi, tak wiele dobra tu doświadczam, wiele cudownych spotkań po
latach. Niektórzy odeszli już do wieczności, innym przybyło zmarszczek, ale wciąż
walczą tu na ziemi o nadejście Królestwa Bożego. Wracam dziś w nocy, bo jutro
czas zabrać się za kolejne rekolekcje, które tym razem w Ostrowie Wielkopolskim
będę głosił.
Minione dni to siedemnasta
rocznica moich wieczystych ślubów. Życia mi nie wystarczy, żeby podziękować Bogu
za wezwanie mnie do zakonu franciszkańskiego. Nie waham się powiedzieć tego głośno
– wszystko, co najlepszego wydarzyło mi się w życiu, dokonało się w zakonie i
dzięki zakonowi. Ktoś mi zaufał, powierzył mi ważne obowiązki, pozwolił mi się uczyć,
odwiedzić kilka krajów… A przede wszystkim służyć ludziom, których się ciągle uczę
kochać. To chyba najtrudniejsze zadanie mojego życia – widzieć w każdym Boże
dziecko. Czasem ten obraz jest tak zniekształcony, zatarty, że trzeba ogromnie
dużo wiary, żeby nie powiedzieć – nie zależy mi, żyj sobie jak chcesz, jesteś
mi zupełnie obojętny… Staję czasami wobec takiej pokusy i bywa ona niezwykle
silna. Pokusa obojętności… Często wraca, ponieważ w mojej posłudze trudno o
więzi… Nie siedzę w jednym miejscu. Bywam to tu, to tam. Wszędzie gość.
Wszędzie na chwilę. Dziesiątki osób, zwykle życzliwych, ale też na chwileczkę.
Nieść ich w sercu, modlić się za nich wytrwale, nie omijać, nie uciekać. To
czasem jest szalenie trudne.
Ale dziś dzień nabierania
sił… Uroczystość Niepokalanego Poczęcia. Plan, który realizuje się w życiu
Maryi. Ona przecież składa ofiarę z samej siebie, ze swoich własnych planów, ze
swojej wygody, z decydowania o samej sobie, z wielu ludzkich radości i
przyjemności. Bo misja tego wymaga. A Ona wchodzi w nią całą sobą. Kiedy patrzę
na Jej odwagę i konsekwencję, to myślę sobie o tych wszystkich trudnościach, na
jakie napotykam, o niedogodnościach, niewygodach, i mówię sobie – naprawdę?
Naprawdę będziesz się skupiał na złamanym łóżku, wyziębionym pokoju, zmęczeniu,
które czasem przytłacza, kolejnych tysiącach kilometrów, które przemierzasz? To
rzeczywiście takie trudne, jeśli dzięki temu ludzie zbliżają się do Boga?
Naprawdę wydaje ci się, że jesteś takim bohaterem – męczennikiem? O naiwny!
Maryja uczy mnie dziś spojrzenia
na siebie w prawdzie… To nie ciężary, które nakłada na mnie moja posługa. To
zaszczyt, że Bóg zechciał się posłużyć właśnie mną, mnie wybrał i wciąż chce
się mną posługiwać w zapewnianiu innych o swojej miłości. I pozwala mi to robić
na tyle przekonująco (innymi słowy posyła swojego Ducha do ich serc), że słuchają,
reagują, nawracają się (przynajmniej w tych momentach, w których dane jest mi
to widzieć). Wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny. Wielkie rzeczy uczynił
każdemu i każdej z Was. Bo On ma plan, który gotów jest realizować z tymi,
którzy się nie bronią. Dzięki Ci, o Niepokalana, za tę dzisiejszą lekcję
zaangażowania. Obym jej nigdy nie zapomniał…
Bardzo dziekuje za dzisiejsze slowo. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI oczywiscie, wszystkiego najlepszego. Niech Pan wspiera i nadal prowadzi pod plaszczem Maryi. ..
OdpowiedzUsuńOjcze Michale niech Bóg dodaje sił i prowadzi. Dziękuję. Z darem modlitwy
OdpowiedzUsuń